Dziś miała dzień wolnego, więc zważywszy na pustki zarówno w lodówce jak i jej szafie, postanowiła wybrać się do centrum. Pozwoliła sobie na trochę 'lżejszy' strój. Mianowicie ubrała dżinsowe, krótkie szorty i ciemno niebieski t-shirt na krótki rękaw. Do tego założyła jedne z najwygodniejszych butów świata, czyli jej czarne vansy. Zarzuciła na ramię czarną, sporą torbę, a telefon i klucze od mieszkania chwyciła w swoją dłoń.
Wchodząc do galerii handlowej w centrum Dortmundu od razu usłyszała głos setek ludzi, śmiechy, a dookoła niej ludzie pędzili za swoim własnym 'ja'. Cóż. Egoistycznie? Może trochę, ale kto w dzisiejszych czasach myśli też o innych? Ludzie jeżdżą po całym świecie za pracą, co chwile się przeprowadzając. Niektórzy nie potrafią znaleźć dla siebie swojego miejsca na świecie. Tego lokum, którego będą od razu potrafili nazwać domem. Niektórzy jeszcze, uciekają za swoją przeszłością. Coś zrobili, coś się wydarzyło i chcą o tym zapomnieć i rozpocząć nowy rozdział w swojej potężnej księdze zatytułowanej 'Życie'. Tak właśnie jest dziś na tym świecie. Mało kto potrafi wyrwać się z monotonii codziennego życia i robić to na co tak naprawdę ma ochotę, pozostając przy tym szczodrym i altruistycznym. Właśnie przechodząc obok jednej, bardzo gustownie ubranej Pani, którą spokojnie można nazwać Panią bizneswomen Łucja reflektuje jak bardzo apodyktyczni są dzisiejsi ludzie. Rozkazują innym, lubią mieć władzę i kontrolę nad kimś 'słabszym'. I to się szerzy. Coraz bardziej, u coraz to mniejszych ludzi. Czy ktoś potrafi wyrwać mnie choć na chwilę z tego życia? Błagam! Jestem tak zażenowana dzisiejszym światem...
Jej pierwszym przystankiem w galerii był H&M. Cóż, to jeden z jej ulubionych sklepów. Musiała tam zajść mimo tłoku nastolatek, dzieci, dorosłych a nawet kilku starszych Pań. Od razu poszła na dział z wyprzedażami gdyż jej pensja z pracy w barze nie przekracza 1000 euro, a odjąć od tego wszystkie opłaty związane z mieszkaniem i zakupy spożywcze, które robić musi, pozostaje jej około 200-300 euro na samą siebie. Do i tak dużo. Myślała, że będzie je zostawało niedużo na własne potrzeby, myślała, że będzie jak w Polsce. Kiedyś pracowała w wakacje w kawiarence to nie dość, że dostawała małą sumę to jeszcze poodejmować wszystkie pity i inne duperele zostawało jej około 100 zł może. Dlatego cieszyła się z tego i uważała, że zarobki w Niemczech są naprawdę wielkim atutem dla tego państwa.
Do przymierzalni udała się ze śliwkową sukienką, lekko rozkloszowaną u dołu, dwiema bluzkami i jedną parą dżinsów z wysokim stanem. Powoli przymierzała wszystkie te rzeczy, które naprawdę bardzo jej się podobały, a ich cena nawet była przyzwoita. Spodnie były cudowne, ale za to sukienki nie była pewna. Jej kolor był może trochę za intensywny, a może krój nie przypadł Łucji do gustu? Postanowiła, że założy ją na siebie jeszcze raz. Zapięła zamek, który ulokowany był z tyłu. Co prawda nie do końca bo nie sięgnęła ręką aż tak daleko ale kiedy odgarnęła swoje długie blond włosy i pozwoliła im opadać samowolnie na kręgosłupie, nie było widać niedopiętego zamka. Niestety, lustro było zbyt małe. Zbyt niskie? Otworzyła drzwi od przymierzalni i wyszła na zewnątrz, stając pod ścianą i przeglądając się sobie w lustrze. Poprawiała delikatnie włosy i sukienkę, aż przez to nadmierne 'wiercenie się' poczuła jak zamek od sukienki delikatnie opada w dół.
-Pozwolisz?-podszedł do niej chłopak, który przytrzymał ją za odkryte ramiona i w tym samym czasie przeszyły ją jakieś dreszcze. On złapał za metalową końcówkę i przesunął ją aż pod sam koniec materiału.-Teraz się przejrzyj-uśmiechnął się do niej tak jak nikt inny. Spojrzała mu głęboko w oczy i, aż zaniemówiła. Kto by pomyślał?-Moim skromnym zdaniem.... Idealnie!-zaakcentował każdą sylabę ostatniego słowa w taki sposób, że młodej Kulmaczewskiej momentalnie zrobiło się gorąco. Odwróciła wzrok od bruneta, aby nie zrobić z siebie głupiej i spojrzała z powrotem w lustro. Cóż. Naprawdę chłopak miał rację. Po jego słowach nagle i jej spodobała się ta śliwkowa sukienka.
-W sumie nie jest tak źle..-uśmiechnęła się. Mój Boże, czy ona właśnie powiedziała, że się sobie podoba?! W jej przypadku to niespotykane!
-Jest świetnie-posłał jej uśmiech i sam zaszył się w przymierzalni obok. Mój Boże. Pierwszy raz ktoś tak oczarował Łucję. Ten brunet był nieziemski. Po prostu jak z innej planety! Polka szybko jakoś uporała się z zapięciem od sukienki, tym razem rozpinając ją leciutko na tyle ile mogła, po to aby ściągnąć ją przez głowę. Ubrała się szybko w swój pierwotny outfit i opuściła przymierzalnię w jak oka mgnieniu. Co by było gdyby niebieskooki znowu do niej zagadał? Boże, jego głos był taki cudowny.
Po zakupieniu sukienki i jeansów i oczywiście po tym uroku jaki został rzucony na Łucję przez tajemniczego bruneta, blondynka szybko udała się do Coffe Heaven. Tak, musiała się napić i to szybko. 'Kawy!!'-błagał jej organizm. Po raz pierwszy w życiu nie wiedziała co się z nią dzieje. Nogi uginały się na myśl o chłopaku, a mózg rozpływał na przypomnienie dźwięku jego głosu. Boże, coś cudownego. A jego dotyk?! Nie, niemożliwe, że ona, dziewczyna samotna, pospolity przykład introwertyka zamkniętego w swoim własnym świecie poznaje osobnika przeciwnej płci, który robi z niej kogoś innego. A przecież tak naprawdę się nie znają. Nie znają swoich imion, nie mają swoich numerów telefonów. 'KAWY!!'-przypomina o sobie jej mózg. Polka chce jak najszybciej wymazać go z pamięci i przestać o nim myśleć. Natychmiast!!
Stanęła w kolejce nerwowo tupiąc nogą. Jej myśli wirowały w głowie, a wewnętrzna bogini urządziła sobie bitwę ze zdrowym rozsądkiem. Ta pierwsza pragnęła wrócić do sklepu i poszukać przystojnego chłopaka, a rozsądek podpowiadał aby się uspokoiła, bo to kolejny facet, który pewnie jest dupkiem i każdej lasce miesza tak w głowie. Ale kurde, jak tu zaufać rozsądkowi?!
Nagle poczuła jak jej zwiewny t-shirt zaczyna przylegać do ciała, a skóra dostaje nagłych dreszczy na uczucie zimna. Klei się! Kawa mrożona!! To na pewno to! Pachnie tym!!
-Kurde jak chodzi....-chciała krzyknąć ale kiedy tylko podniosła głowę i zauważyła przed sobą tego faceta, który jest w jej myślach od dobrych kilku minut od razu się powstrzymała. To nie możliwe, że na siebie teraz wpadają! Nigdy nie wierzyła w zbieg okoliczności, szczególnie, że to się powtarza drugi raz!
-Przepraszam Cię, nie zauważyłem...-mruknął i od razu odwrócił się po serwetkę-Proszę-podał to Łucji, a ta szybko odwróciła od niego wzrok, koncentrując się na wycieraniu bluzki-Ej, czekaj nie tak!-zaśmiał się i przejął od niej z powrotem kawałek materiału, po czym zaczął delikatnie czyścić t-shirt z zimnej kawy. Wyglądało to zabawnie ale uczucia towarzyszące przy tym Kulmaczewskiej były nie do opisania!! Czy on właśnie wyciera jej bluzkę?!
-Dobra, daj spokój!-również lekko zachichotała i powstrzymała go od dalszych działań.
-Czekaj!-złapał ją za rękę kiedy ta zdejmowała jego ze swojego brzucha-Usiądziemy? Stawiam kawę jaką tylko zechcesz. Tak w ramach rekompensaty... za to...-wskazał palcem na średnich rozmiarów, ciemną plamę i posłał jej czarujący uśmiech. Nie potrafiła się mu oprzeć. Nie potrafiła odmówić.
-W porządku, usiądźmy.
Chłopak wrócił z dwiema mrożonymi kawami i jedną z nich podał młodej blondynce. Zasiadł na fotelu obitym jasną skórą, centralnie na przeciwko Łucji, więc mógł swobodnie spoglądać w jej błękitne oczy. A ona biła się z myślami. Patrząc na niego zastanawiała się jak się nazywa. Jakie imię do niego pasuje i które odzwierciedliło by jego charakter i zewnętrzne piękno. Ale przecież ona nie zapyta. Ma jeszcze tyle godności, że sobie na to nie pozwoli. W końcu to ona jest kobietą i nie zamierzała się pierwsza odezwać.
-Zdradzisz mi swoje imię?-upił łyk kawy z taką gracją, że nie da się tego dokładnie opisać. Czy on czyta jej w myślach do diaska?!
-Łucja.
-Łue...-nie potrafił powtórzyć na co blondynka lekko się uśmiechnęła, zapominając, że rozmawia z Niemcem i pewnie nie ma jakichkolwiek szans aby wypowiedział bez problemu jej imię.
-Lucy! Mów mi Lucy, albo Lu! Tak do mnie tu mówią.
-Oryginalnie-parsknął-Pięknie imię, dla pięknej dziewczyny...-Jezu, jaki on bezpośredni!! Lu poczuła jak się rumieni i delikatnie spuściła głowę w dół.-Marcel-zmienił temat, widząc zakłopotanie towarzyszki.
-Miło Cię poznać.
-Mi Ciebie również, Lu...
Odwiózł ją, aż pod sam dom. Powtarzał, że to jego rekompensata za tę wylaną kawę. W sumie jej wewnętrzna bogini miała ochotę spotkać go jeszcze raz i ponownie oblać się kawą, aby móc spędzić z nim jeszcze chwile czasu. Był taki czarujący. Nieziemski, intrygujący. Miał w sobie coś czego nie miał nikt inny. Kurcze no, on ją oczarował? Nie wierzę, że ktoś zawrócił w głowie Kulmaczewskiej! W końcu to ta oschła dziewczyna, która obiecała sobie, że kiedy przyjedzie do Niemiec nie pozwoli nikomu dotrzeć do niej za blisko. Chciała tu kogoś poznać ale nie chciała kogoś poznawać i już nieustannie o nim myśleć. Kiedy przekroczyła próg mieszkania od razu rzuciła torbę w kąt i w podskokach radości ruszyła do sypialni gdzie przebrała się w dresowe szorty i luźną bluzkę. Nie potrafiła wyrazić tego jak się cieszy, tak samo jak ja nie potrafię opisać jej szczęścia. Pierwszy raz w życiu Łucja jest taka radosna. A to wszystko za sprawą jednego zwykłego mężczyzny. To możliwe? To możliwe, żeby w ogóle jakaś osoba potrafiła uczynić nas szczęśliwych?
W moim życiu ludzie są zuchwali, lubią górować nad innymi i czasem są tak do przodu, że niebawem może zabraknąć im z tyłu. Ale cóż... Takie jest życie. Wszyscy rywalizujemy, walczymy ze sobą nawzajem, ale czy to potrzebne? Czy warto marnować czas na kłótnie, smutki i łzy? Wiem jak ciężko jest w życiu codziennym i jak ciężko w dzisiejszych czasach pozostać sobą. Niby takie banalne a za razem wręcz nie osiągalne. Przynajmniej dla mnie. Życie cały czas popycha nas do przodu i stara się uodpornić nas na wszystkie ciosy jakie zadają nam ludzie. I nie można się poddać. Cokolwiek by się działo nie można się poddać. Bo nie bohaterstwem jest śmierć. Bohaterstwem jest życie. Ciągłe. Musimy wierzyć, że pewnego dnia czasy smutku i mroku skończą się a my będziemy mogli znów być szczęśliwi. Bo na to zasłużyliśmy. Bo jesteśmy ludźmi i zasłużyliśmy na szczęście. Żyjemy tylko raz, więc nie marnujmy czasu na nudne życie pełne mroku. Podejmujmy ryzykowne decyzje i huk z tym, żałujmy ich. Ale każda podjęta decyzja to również nowe przeżycia i nowa nauka. Co by było gdyby Łucja nie podjęła decyzji wyjechania do Niemiec? Co by teraz robiła? Pewnie rodzice znaleźli by jej dobrą pracę, dzięki swoim znajomościom, podporządkowywała się dalej 'siłom wyższym', żyła zamknięta w swoim świecie i marzeniach. Gdyby nie zdecydowała się wyjechać nie zrozumiałaby sensu życia. I mimo, że dalej go do końca nie pojmuje to z biegiem czasu wszystko stanie się prostsze, unormuje się. Przyzwyczai się do życia. Bo kiedyś tylko istniała, a istnieć nie znaczy żyć.
Więc wszystko leży w Twoich rękach. Albo wstaniesz i zaczniesz walczyć, albo dalej pozostaniesz tym kim nie chcesz być. Ty kreujesz swoje życie, więc przejmij stery i nie pozwól aby inni Ci je odebrali.
Do przymierzalni udała się ze śliwkową sukienką, lekko rozkloszowaną u dołu, dwiema bluzkami i jedną parą dżinsów z wysokim stanem. Powoli przymierzała wszystkie te rzeczy, które naprawdę bardzo jej się podobały, a ich cena nawet była przyzwoita. Spodnie były cudowne, ale za to sukienki nie była pewna. Jej kolor był może trochę za intensywny, a może krój nie przypadł Łucji do gustu? Postanowiła, że założy ją na siebie jeszcze raz. Zapięła zamek, który ulokowany był z tyłu. Co prawda nie do końca bo nie sięgnęła ręką aż tak daleko ale kiedy odgarnęła swoje długie blond włosy i pozwoliła im opadać samowolnie na kręgosłupie, nie było widać niedopiętego zamka. Niestety, lustro było zbyt małe. Zbyt niskie? Otworzyła drzwi od przymierzalni i wyszła na zewnątrz, stając pod ścianą i przeglądając się sobie w lustrze. Poprawiała delikatnie włosy i sukienkę, aż przez to nadmierne 'wiercenie się' poczuła jak zamek od sukienki delikatnie opada w dół.
-Pozwolisz?-podszedł do niej chłopak, który przytrzymał ją za odkryte ramiona i w tym samym czasie przeszyły ją jakieś dreszcze. On złapał za metalową końcówkę i przesunął ją aż pod sam koniec materiału.-Teraz się przejrzyj-uśmiechnął się do niej tak jak nikt inny. Spojrzała mu głęboko w oczy i, aż zaniemówiła. Kto by pomyślał?-Moim skromnym zdaniem.... Idealnie!-zaakcentował każdą sylabę ostatniego słowa w taki sposób, że młodej Kulmaczewskiej momentalnie zrobiło się gorąco. Odwróciła wzrok od bruneta, aby nie zrobić z siebie głupiej i spojrzała z powrotem w lustro. Cóż. Naprawdę chłopak miał rację. Po jego słowach nagle i jej spodobała się ta śliwkowa sukienka.
-W sumie nie jest tak źle..-uśmiechnęła się. Mój Boże, czy ona właśnie powiedziała, że się sobie podoba?! W jej przypadku to niespotykane!
-Jest świetnie-posłał jej uśmiech i sam zaszył się w przymierzalni obok. Mój Boże. Pierwszy raz ktoś tak oczarował Łucję. Ten brunet był nieziemski. Po prostu jak z innej planety! Polka szybko jakoś uporała się z zapięciem od sukienki, tym razem rozpinając ją leciutko na tyle ile mogła, po to aby ściągnąć ją przez głowę. Ubrała się szybko w swój pierwotny outfit i opuściła przymierzalnię w jak oka mgnieniu. Co by było gdyby niebieskooki znowu do niej zagadał? Boże, jego głos był taki cudowny.
Po zakupieniu sukienki i jeansów i oczywiście po tym uroku jaki został rzucony na Łucję przez tajemniczego bruneta, blondynka szybko udała się do Coffe Heaven. Tak, musiała się napić i to szybko. 'Kawy!!'-błagał jej organizm. Po raz pierwszy w życiu nie wiedziała co się z nią dzieje. Nogi uginały się na myśl o chłopaku, a mózg rozpływał na przypomnienie dźwięku jego głosu. Boże, coś cudownego. A jego dotyk?! Nie, niemożliwe, że ona, dziewczyna samotna, pospolity przykład introwertyka zamkniętego w swoim własnym świecie poznaje osobnika przeciwnej płci, który robi z niej kogoś innego. A przecież tak naprawdę się nie znają. Nie znają swoich imion, nie mają swoich numerów telefonów. 'KAWY!!'-przypomina o sobie jej mózg. Polka chce jak najszybciej wymazać go z pamięci i przestać o nim myśleć. Natychmiast!!
Stanęła w kolejce nerwowo tupiąc nogą. Jej myśli wirowały w głowie, a wewnętrzna bogini urządziła sobie bitwę ze zdrowym rozsądkiem. Ta pierwsza pragnęła wrócić do sklepu i poszukać przystojnego chłopaka, a rozsądek podpowiadał aby się uspokoiła, bo to kolejny facet, który pewnie jest dupkiem i każdej lasce miesza tak w głowie. Ale kurde, jak tu zaufać rozsądkowi?!
Nagle poczuła jak jej zwiewny t-shirt zaczyna przylegać do ciała, a skóra dostaje nagłych dreszczy na uczucie zimna. Klei się! Kawa mrożona!! To na pewno to! Pachnie tym!!
-Kurde jak chodzi....-chciała krzyknąć ale kiedy tylko podniosła głowę i zauważyła przed sobą tego faceta, który jest w jej myślach od dobrych kilku minut od razu się powstrzymała. To nie możliwe, że na siebie teraz wpadają! Nigdy nie wierzyła w zbieg okoliczności, szczególnie, że to się powtarza drugi raz!
-Przepraszam Cię, nie zauważyłem...-mruknął i od razu odwrócił się po serwetkę-Proszę-podał to Łucji, a ta szybko odwróciła od niego wzrok, koncentrując się na wycieraniu bluzki-Ej, czekaj nie tak!-zaśmiał się i przejął od niej z powrotem kawałek materiału, po czym zaczął delikatnie czyścić t-shirt z zimnej kawy. Wyglądało to zabawnie ale uczucia towarzyszące przy tym Kulmaczewskiej były nie do opisania!! Czy on właśnie wyciera jej bluzkę?!
-Dobra, daj spokój!-również lekko zachichotała i powstrzymała go od dalszych działań.
-Czekaj!-złapał ją za rękę kiedy ta zdejmowała jego ze swojego brzucha-Usiądziemy? Stawiam kawę jaką tylko zechcesz. Tak w ramach rekompensaty... za to...-wskazał palcem na średnich rozmiarów, ciemną plamę i posłał jej czarujący uśmiech. Nie potrafiła się mu oprzeć. Nie potrafiła odmówić.
-W porządku, usiądźmy.
Chłopak wrócił z dwiema mrożonymi kawami i jedną z nich podał młodej blondynce. Zasiadł na fotelu obitym jasną skórą, centralnie na przeciwko Łucji, więc mógł swobodnie spoglądać w jej błękitne oczy. A ona biła się z myślami. Patrząc na niego zastanawiała się jak się nazywa. Jakie imię do niego pasuje i które odzwierciedliło by jego charakter i zewnętrzne piękno. Ale przecież ona nie zapyta. Ma jeszcze tyle godności, że sobie na to nie pozwoli. W końcu to ona jest kobietą i nie zamierzała się pierwsza odezwać.
-Zdradzisz mi swoje imię?-upił łyk kawy z taką gracją, że nie da się tego dokładnie opisać. Czy on czyta jej w myślach do diaska?!
-Łucja.
-Łue...-nie potrafił powtórzyć na co blondynka lekko się uśmiechnęła, zapominając, że rozmawia z Niemcem i pewnie nie ma jakichkolwiek szans aby wypowiedział bez problemu jej imię.
-Lucy! Mów mi Lucy, albo Lu! Tak do mnie tu mówią.
-Oryginalnie-parsknął-Pięknie imię, dla pięknej dziewczyny...-Jezu, jaki on bezpośredni!! Lu poczuła jak się rumieni i delikatnie spuściła głowę w dół.-Marcel-zmienił temat, widząc zakłopotanie towarzyszki.
-Miło Cię poznać.
-Mi Ciebie również, Lu...
Odwiózł ją, aż pod sam dom. Powtarzał, że to jego rekompensata za tę wylaną kawę. W sumie jej wewnętrzna bogini miała ochotę spotkać go jeszcze raz i ponownie oblać się kawą, aby móc spędzić z nim jeszcze chwile czasu. Był taki czarujący. Nieziemski, intrygujący. Miał w sobie coś czego nie miał nikt inny. Kurcze no, on ją oczarował? Nie wierzę, że ktoś zawrócił w głowie Kulmaczewskiej! W końcu to ta oschła dziewczyna, która obiecała sobie, że kiedy przyjedzie do Niemiec nie pozwoli nikomu dotrzeć do niej za blisko. Chciała tu kogoś poznać ale nie chciała kogoś poznawać i już nieustannie o nim myśleć. Kiedy przekroczyła próg mieszkania od razu rzuciła torbę w kąt i w podskokach radości ruszyła do sypialni gdzie przebrała się w dresowe szorty i luźną bluzkę. Nie potrafiła wyrazić tego jak się cieszy, tak samo jak ja nie potrafię opisać jej szczęścia. Pierwszy raz w życiu Łucja jest taka radosna. A to wszystko za sprawą jednego zwykłego mężczyzny. To możliwe? To możliwe, żeby w ogóle jakaś osoba potrafiła uczynić nas szczęśliwych?
W moim życiu ludzie są zuchwali, lubią górować nad innymi i czasem są tak do przodu, że niebawem może zabraknąć im z tyłu. Ale cóż... Takie jest życie. Wszyscy rywalizujemy, walczymy ze sobą nawzajem, ale czy to potrzebne? Czy warto marnować czas na kłótnie, smutki i łzy? Wiem jak ciężko jest w życiu codziennym i jak ciężko w dzisiejszych czasach pozostać sobą. Niby takie banalne a za razem wręcz nie osiągalne. Przynajmniej dla mnie. Życie cały czas popycha nas do przodu i stara się uodpornić nas na wszystkie ciosy jakie zadają nam ludzie. I nie można się poddać. Cokolwiek by się działo nie można się poddać. Bo nie bohaterstwem jest śmierć. Bohaterstwem jest życie. Ciągłe. Musimy wierzyć, że pewnego dnia czasy smutku i mroku skończą się a my będziemy mogli znów być szczęśliwi. Bo na to zasłużyliśmy. Bo jesteśmy ludźmi i zasłużyliśmy na szczęście. Żyjemy tylko raz, więc nie marnujmy czasu na nudne życie pełne mroku. Podejmujmy ryzykowne decyzje i huk z tym, żałujmy ich. Ale każda podjęta decyzja to również nowe przeżycia i nowa nauka. Co by było gdyby Łucja nie podjęła decyzji wyjechania do Niemiec? Co by teraz robiła? Pewnie rodzice znaleźli by jej dobrą pracę, dzięki swoim znajomościom, podporządkowywała się dalej 'siłom wyższym', żyła zamknięta w swoim świecie i marzeniach. Gdyby nie zdecydowała się wyjechać nie zrozumiałaby sensu życia. I mimo, że dalej go do końca nie pojmuje to z biegiem czasu wszystko stanie się prostsze, unormuje się. Przyzwyczai się do życia. Bo kiedyś tylko istniała, a istnieć nie znaczy żyć.
Więc wszystko leży w Twoich rękach. Albo wstaniesz i zaczniesz walczyć, albo dalej pozostaniesz tym kim nie chcesz być. Ty kreujesz swoje życie, więc przejmij stery i nie pozwól aby inni Ci je odebrali.
-//-
Tak, tak, tak. Pełno refleksyjnych tekstów, które zmuszają do myślenia. Miałam taką potrzebę,bo ostatnio dużo się dzieje w moim życiu.
Przepraszam was za ten rozdział, bo nie jest on cudowny, nie zachwyca w ogóle. Chcę wam tylko podziękować za coraz większą liczbę odwiedzin i komentarzy, jesteście wielkie!! Staram się wszystko powoli nadrabiać u was, ale z komentowaniem nie jest tak cudownie. Zazwyczaj komentuję w weekendy kiedy mam chwile wolnego czasu ale natłok prac do szkoły po prostu przytłacza, stąd taka mała moja obecność i aktywność u was. Będę dziś starała się skomentować u was, jeśli nie dziś to myślę, że może jutro. Aczkolwiek, postarajcie się mnie zrozumieć. Mam tylko wolne wtorkowe popołudnia. Cały czas rehabilitacje, dodatkowe zajęcia i jeszcze nauka do szkoły. Naprawdę jest ciężko ze wszystkim się wyrobić.
Trzymajcie się mocno!!
xoxo, Ell
O BOŻE ! Zaczarowałaś mnie tym rozdziałem, sprawiłaś, że moje niedzielne popołudnie nabrało koloru <3 rozdział świetny, ale ten chłopak ... hmm ... nie wiem co mam napisać, szkoda, że to nie Marco, ale w sumie to jego wina, że nie zagadał, zrobił to ktoś inny. Szkoda, że Łucja się zauroczyła tym chłopakiem, ale nadal mam nadzieje, że coś się stanie między nią a Marco, coś więcej. Tak btw. czy Marcel to jest ten Marcel ? Nasz Marcel z naszej kochanej Borussii ? Dwóch kumpli, jedna dziewczyna, to nie wróży nic dobrego.Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :* Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMarcel. Brunet? Szczerze, gdy zaczęłam czytać o tym chłopaku, jeszcze przed poznaniem jego imienia, pomyślałam: Fajnie by było, gdyby ten chłopak okazał się przyjacielem Reus'a, czyli Fornell'em. Czy po prostu to taka skucha i tak naprawdę jest on postacią zmyśloną. :D Schmelle kolorem włosów nie pasuje... więc? Mam nadzieję, że wszystko wyjdzie na jaw w następnym rozdziale, na którego czekam z niecierpliwością. Kurde strasznie zaintrygowałaś mnie! Teraz będę się domyślać XD Rozdział świetny <3 Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie masz za co przepraszać, bo rozdział według mnie jest dobry. Może nie skupiałaś całej uwagi na akcji czy bohaterach opowiadania, ale zrobiła to w taki sposób, że to w niczym nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie, bo stanowiło całkowitą jedność. Takie refleksję na temat ludzkiego istnienia, wykorzystania daru życia są ważne, bo chyba ludzie często zapominają skąd je mają i jak należy z niego korzystać. A może warto się czasem zatrzymać i pomyśleć nad tym? Czy robię wszystko jak należy? Jak traktuje siebie, a jak innych... To właśnie to jest w życiu najważniejsze! Nie pieniądze. Nie stanowisko, posada. Ważna jest komunikacja między
OdpowiedzUsuńludźmi. Ale to tak apropos tego, conapisałaś.
Ciekawi mnie, jaki Marel podbił serce Łucji... Schmelle to być nie może...Jakiś zwykły chłopak? Nie wiem... Ale do głowy przychodzi mi jeszcze jeden Marcel... Jednakże zostawię te myśl dla mnie, bo nie wiadomo któż to może być.
Cóż więcej? Chyba tylko tyle, że masz wielki talent przez co Twoje opowiadania czyta się z taką lekkością i przyjemnością! Wielkie gratulacje za to!
Także oczekując kolejnego rozdziału, liczę również na 'rozwikłanie' tajemnicy nieznajomego Marcela!
Pozdrawiam :*
Rozdział jest cudowny!Kocham rozdziały właśnie z takimi refleksjami.Marcel?Hmm..Mam nadzieje,że jednak będzie,w przyszłosci z Marco.Czekam z niecierpliwością na nasteony rozdział,pozdrawiam i zapraszam do siebie. :**
OdpowiedzUsuńChłopak ideał! No i z pięknym imieniem! Jejku ślicznie to wymyśliłaś, ciągle zaglądam na twojego bloga z myślą o nowym rozdziaale no i jest! :) A co do tych tekstów.. wspaniałe :D Motywujące i jednocześnie pouczające. Świetnie:) Pozdrawiam i w wolnych chwilach zapraszam do siebie :) Myveryamazinglife.blogspot.com Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńRozdział jest zajebisty i bardzo ciekawy! Szkoda że to nie z Marco spędziła ten czas, ale cóz, i tak robi sie coraz bardziej ciekawie :)
OdpowiedzUsuńTylko ktory to Marcel zauroczyl Lucje? Licze ze w nn sie dowiem :-) buziaki kochana :-* :-*
Woow ! Świetny rozdział. :) Trochę szkoda, że to Marcel, a nie Marco namieszał w głowie Łucji, ale mam nadzieję, że niedługo to się zmieni. :D Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na next. :*
OdpowiedzUsuńOniemiałam, gdy przeczytałam to powyżej. Zachwyt ogarnął mnie całą. Nie ujmując pozostałym rozdziałom, ten jest najlepszy! Czyta się to z ztak wielką przyjemności,ą, że nie da się tego ubrać w słowa. Ideał ! Te wszystkie opisy, odczucia, refleksje..Cudowne ! Och, ciągle się zachwycam Twoją inwencją.
OdpowiedzUsuńA co do samej treści to jak najbardziej mi się podoba. Widać, że robi sie ciekawiej :) Łucja kogoś poznała i wydaje się że na jednym spotkaniu ta znajomość się nie zakończy. A jeszcze, gdzieś tam w tle jest Marco. Już się nie mogę doczekać jak rozwiniesz tę akcję!
Pozdrawiam, Patrycja
Ohh cudowne opowiadanie z cudowniymi bohaterami i pięknym stylem pisania. Czego chcieć więcej? ;)
OdpowiedzUsuńJestem oczarowana i na pewno będę tu często zaglądać :)
Dziękuje ci *.*
OdpowiedzUsuńStrasznie dziękuje ci za te refleksje :-*
Jesteś niesamowita! Nadal nie docierają do mnie te wszystkie słowa.. To było takie piękne! Sam przekaz był cudowny, a co tu wspominać o reszcie ;-) Oczywiście odpowiednio ustosunkuje nie do tego co napisalas na koniec :-D wspomniałas też, że dużo się u ciebie dzieje.. U mnie wcale nie jest lepiej :-\ dlatego wiele znaczą dla mnie końcowe słowa <3
Czasem mam chwilę że z niczym sobie nie radzę, ale trzeba myśleć pozytywnie! Jestem realistą, nigdy nie było we mnie za grosz optymizmu.. Nadmiernego optymizmu, ale teraz zaczynam myśleć przyszlosciowo i wiem że będzie super ;-)
Jeżeli chodzi o sam rozdział. Nie będę pisała w kółko tego samego.. Czyli zaczynała zdania od ,piękny', ,cudowny' itp....
Ty wiesz że wspaniale piszesz, a ja nadal nie wiem jak ty to robisz xd
Muszę ci powiedzieć że jesteś bardzo inteligenta dziewczyna. Masz dużą zasobnośc słów, co się naprawdę rzadko zdarza wśród młodych ludzi takich jak my :-* moje gratulacje <3
Życzę zdrowia, pozdrawiam Maja :-*:-*
Cudowny rozdział, jak cały blog. Świetnie piszesz, a refleksje są takie, prawdziwe? Nawet nie wiem jak to określić. W każdym razie. Jest po prostu cudnie. Przepraszam za długą przerwę w komentowaniu.. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Nadia :3
No i zapraszam do mnie na trójeczkę. :) http://you-cant-give--up.blogspot.com/