-No już! Powoli, El!-wzięła głęboki wdech i kontynuowała-No więc tak... Poznaliśmy się...-uśmiechnęła się sama do siebie na wspomnienie tamtego momentu-Właściwie to poznaliśmy się w przymierzalni.
-W PRZYMIERZALNI?!-ręką zakryła usta na znak głębokiego niedowierzania.
-No tak. Przymierzałam sukienkę i chciałam się przejrzeć, więc wyszłam i stanęłam przy ścianie ale nie miałam dopiętego zamka...
-O MÓJ BOŻE! Sukienka Ci spadła?!-szybko jej przerwała.
-Nie, no co Ty!-przełknęła ślinę-On to zauważył i zapiął mi ją.
-Nie!!!
-No tak, naprawdę!-zachichotała.
-Nie wierzę! Jakież to... romantyczne? Tak, zdecydowanie to romantyczne!-skwitowała.
-Potem szybko uciekłam stamtąd, chcąc wyswobodzić się z tego uroku, jaki na mnie rzucił ale lost tak chciał, że spotkaliśmy się w Coffe Heaven. Właściwie to wtedy wylał na mnie kawę.... Ale przeprosił! Był naprawdę słodki. Czarujący...-łokciem oparła się o ciemnobrązowy blat a brodę położyła na swojej dłoni.
-A potem wypiliście kawę i odwiózł Cię do domu?-spytała przewidując dalsze wydarzenia z tamtego dnia.
-Dokładnie tak.
-A 'Pan czarujący' nazywa się...-przymrużyła jedno oko i cały czas z zaciekawieniem przyglądała się Polce.
-...Marcel Fornell.-dokończyła za koleżankę-Nazywa się Marcel Fornell. Jest intrygujący i przystojny. Ma intensywnie błękitne tęczówki, a jego głosu nie da się tak po prostu opisać, Musiałabyś sama go usłyszeć.
-No więc.. Kiedy się spotykacie?
-Nie wiem, nie dzwonił-od razu na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Na samą myśl o chłopaku robiło jej się gorąco. Przed oczami od dwóch dni miała tylko jego. Tą twarz, roztrzepane, brąz włosy i piękne oczy. I za nic nie potrafiła wybić sobie go z głowy. Gdzieś tam cały czas słyszy jego niepowtarzalny głos, który wybiją ją z codziennego rytmu życia i zakłóca normalne funkcjonowanie.
Marco przebudził się punkt 10:00, kiedy to jego budzik prosił się o wyłączenie. Niemrawie przeciągnął się, siadając na skraju łóżka. Za półtorej godziny musi zjawić się na Signal Iduna Park, inaczej Klopp go zamorduje. Znał go od jakiegoś czasu. Traktował go jak swojego mędrca, kogoś kto potrafi przemówić mu do rozumu. Coś jak ojciec. I tak jak między ojcem, a synem bywa, czasami zdarzają się sprzeczki, kłótnie i narzekanie na siebie nawzajem. Klopp i Reus to zdecydowanie ludzie o dwóch obliczach. Ten pierwszy potrafi nawrzeszczeć na boisku ale w szatni jest to sympatyczny, spokojny obywatel. A Marco? Marco jest autorytetem dla milionów dzieciaków. Większość z nich marzy o takiej karierze jaką ma on. Ale czy te wszystkie dzieci zapatrzone w Reusa dalej chciałyby być nim, gdyby dowiedziały się jaki jest naprawdę? Manipuluje ludźmi, imprezuje, jest egoistą i dba o swoje dobro. Czy to na pewno idealny wzór do naśladowania? Oczywiście, że nie ale tylko nieliczni znają Marco. Kiedyś taki nie był. Cieszył się życiem i sam niósł owe szczęście ale coś się zmieniło i teraz jest tym kim jest. Potrzebuje pomocy. Kogoś kto mógłby go uratować. Istnieje na tym świecie ktoś taki?
Zaparkował sportowe auto na parkingu pod stadionem i wygramolił się z niego. Za pięć minut powinien być już na murawie, więc na bank się spóźni. Nie ma takiej opcji, żeby zdążył na czas. Trzasnął drzwiami, zabrał swoją torbę treningową i w biegu zamknął drzwi samochodu. W pośpiechu dotarł do wejścia, skąd od razu pobiegł do szatni. Przewinął się przez ciąg korytarzy i dotarł pod pomieszczenie. Wbiegł do niego i rzucił wszystkie swoje rzeczy na ławkę. Buty ściągnął z siebie i od razu schował pod jakieś krzesło. Założył na siebie cały strój i wyleciał niczym torpeda z szatni.
-Gdzie Marco?!-usłyszał rozwścieczony głos trenera już z tunelu łączącego murawę boiska z resztą stadionu.
-JESTEM!!-wrzasnął.
-Gdzieś Ty był?! Przypominam, że trening zaczyna się dziś o 11:30, a która jest godzina?
-11:45, trenerze.-spuścił głowę już wiedząc, że czekają go jakieś dodatkowe kółka czy coś.
-To, aż 15 minut Marco! Jaki był powód Twojego spóźnienia.
-Korki, trenerze.
-Ja za to wiem, gdzie się na bank nie zakorkujesz, Marco.-położył mu rękę na ramię-Robiąc 10 dodatkowych kółeczek, jazda!-piłkarz spuścił tylko głowę i ruszył przed siebie, wykonując polecenie trenera.
Chłopaki weszli do szatni i pierwsze co zrobili to rzucili się na napoje izotoniczne stojące na środku pomieszczenia, przygotowane ówcześnie przez kogoś z personelu. Na końcu tylko wszedł zmarnowany Marco, który głowę spuszczoną miał w dół. Niemrawie podszedł do ławki po czym na niej usiadł. Od razu podeszli do niego Mario i Robert, którzy usiedli obok niego.
-Stary, trzymasz się jakoś?-odezwał się ciemny blondyn, siedzący po prawej stronie Marco.
-Taa.
-Właśnie widzimy...
-Myśleliśmy z Mario, że może wybralibyśmy się dziś na kręgle czy coś. Co Ty na to?
-Dziś na wieczór przyjeżdża do mnie Nico. Zajmuję się nim.
-Tym siostrzeńcem?!-Lewandowski nie krył zdziwienia.
-No tak.
-Stary, trzymamy kciuki w takim razie. Ale może jutro, albo w weekend?
-Może..-odparł i podniósł się z miejsca, kierując się prosto w stronę łazienki.
Była dokładnie godzina 15:00 kiedy Łucja i Elena kończyły swoją zmianę. Przez ten tydzień mają każdy wolny wieczór, więc ich humory są jak najbardziej pozytywne. Energia napawa Lu od dwóch dni, kiedy to poznała Marcela. Niestety, ten jeszcze się nie odezwał ale to nie zmienia faktu, że brunet naprawdę przypadł jej do gustu. W takich myślach wysiadła na przystanku przy supermarkecie, skąd ma naprawdę niedaleko do mieszkania. Dziś na obiadokolację postanowiła przyrządzić sobie kurczaka po prowansalsku z ryżem, więc musiała zajść zakupić potrzebne produkty. Chwytając za sklepowy wózek udała się w głąb marketu. Zamyślona, totalnie nie dochodziły do niej głosy innych, aż w pewnym momencie odwróciła wzrok i spojrzała w dół, gdzie ujrzała małego chłopca ze łzami w oczach. Na początku się wystraszyła ale szybko uspokoiła myśli i kucnęła przy malcu. Na około miał może z 3 lata, może z 4. Ciężko to określić.
-Hej, mały!-przejechała palcem po jego policzku i lekko się uśmiechnęła.-Gdzie zgubiłeś mamę?
-Jestem z wujkiem-powiedział cicho chlipiąc i pociągając noskiem.
-Nie płacz, zaraz znajdziemy Twojego wujka!-uśmiechnęła się do chłopca, a ten od razu wyciągnął do niej rączki na znak, że chce aby go podniosła. Łucja na moment popadła w lekkie zakłopotanie, w końcu z dziećmi na co dzień do czynienia nie miała, więc strach był całkowicie usprawiedliwiony. Podniosła malca a ten oplótł swoje małe rączki wokół jej szyi, a główkę położył na ramieniu. Lu zdziwiła się, że dziecko tak szybko jej zaufało i nawet ją objęło. Od kiedy pamięta dzieci zawsze płakały kiedy zbliżały się do kogoś obcego, a tu proszę!-To jak wygląda Twój wujek?-uśmiechnęła się do malca ponownie.
-Jest prawie taki psystojny jak ja-Łucja nie potrafiła w tamtym momencie powstrzymać się od śmiechu. Chłopiec ją rozbawił i to totalnie!-Zawse mówi, że po nim jestem taki ładny.
-Zaraz zobaczymy-Lu puściła do niego oczko i nawet mały zdobył się na uśmiech.
-NICO?!.... NICO, MÓJ BOŻE JESTEŚ!!-do blondynki podbiegł znajomy jej mężczyzna. Od razu go rozpoznała-W końcu Cię znalazłem, gdzieś Ty mi uciekł?!-Marco chciał przejąć od Łucji chłopca ale ta odsunęła się o krok od niego.
-To Twój wujek?-zdezorientowany Reus przyglądał się całej ten scence.
-Tiak-malec wyciągnął tym razem ręce do swojego wujka, a Lu ucieszyła się, że w dość szybkim tempie chłopczyka znalazła jego rodzina.
-Niech Pan na drugi raz pilnuje swojego bratanka, bądź siostrzeńca.-zaakcentowała drugie słowo i posłała mu tajemniczy uśmiech.
-Siostrzeńca. Niech się Pani nie martwi o to. Z pewnością będę!-odparł i spojrzał na Nico, po czym przeniósł swój wzrok na Polkę-Mam nadzieje, że Nico Pani nie dokuczał...
-Ależ skądże! To wspaniały... Wygadany chłopiec!-uśmiechnęła się znacząco, wspominając moment, w którym chłopiec zdradził jakie rzeczy wpaja w niego jego wujek.
-Czyżby Nico powiedział coś nieodpowiedniego?
-Nie, wujku! Cio Ty!-malec pokręcił głową i podrapał się po główce, robiąc przy tym naprawdę zabawną minę. Za równo Kulmaczewska jak i Reus wybuchli wtedy śmiechem.
-Dzięki, Łucja.-Z trudem ale udało mu się wymówić imię blondynki.
-Nie ma za co, Marco.-popatrzyła na niego i mimowolnie się uśmiechnęła. Tak po prostu i nie potrafiła tego wytłumaczyć. Patrzyli na siebie przez jakiś czas. Trwało to może z 30 sekund. Lu miała lekko rozchylone usta, a piłkarz za to zaciśnięte w prostą linię. W pewnym momencie ktoś przez przypadek wpadł od tyłu na dziewczynę i wtedy ta się ocknęła. Przymknęła oczy i potrząsnęła głową co sprawiło, że wróciła do rzeczywistości i przerwała tę chwilową więź ich wiążącą.-W takim razie, do zobaczenia!-pośpiesznie chwyciła za wózek i po prostu popędziła przed siebie, nie odwracając się za siebie i zostawiając chłopaka w tyle.
Siedziała właśnie na balkonie i popijała ciepłą, aromatyczną kawę. Pogoda znów była naprawdę ładna. Mimo, że było już trochę po godzinie dwudziestej, a słońce powoli odchodziła za horyzont, nadal temperatura była dość wysoka. Ubrana tylko w jej dresowe, ulubione szorty, zwiewny, biały t-shirt oraz granatową bluzę po prostu siedziała na drewnianej ławeczce balkonowej i patrzyła przed siebie myśląc. Myślała o tym co się dzieje teraz w jej życiu. Tyle się zmieniło, a jeszcze tyle pewnie się zmieni. Na razie układa jej się tu dobrze. Pracuje, ma dobre kontakty z Eleną, koleżanką z pracy i poznała dwóch mężczyzn. Przeżywa przygodę swojego życia, zostawiając tę starą Łucję Kulmaczewską w tyle. Bo to kim była przed wyjazdem jest cieniem tej Łucji, którą jest teraz. I cieszy się niezmiernie, że nie spakowała jej ze sobą do Niemiec. Upiła łyk ciepłego napoju i poczuła jak telefon wibruje jej w kieszeni spodenek, a po chwili słyszy piosenkę "What If The Storm Ends" w wykonaniu Snow Patrol. Spojrzała na wyświetlacz i jej oczom ukazał się nieznany numer telefonu. Niepewnie wcisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła komórkę do ucha.
-Słucham?-odparła.
-Eee, Lucy? Tu Marco...
-Marco?!-nie pozwoliła mu dokończyć-Skąd masz mój numer?
-Byłem w barze ale Ciebie nie było i April podała mi Twój numer. Mam nadzieje, że nie będziesz na nią za to zła.-No tak! April i wszystko jasne! Polka długo w pubie nie pracuje ale zdążyła zauważyć, że jej koleżanka pochodząca z Wielkiej Brytanii jest największą plotkarą jaką ona w życiu poznała, a buzia nigdy się jej nie zamyka. Na szczęście nie miała z nią wspólnych zmian. Chyba by zwariowała. W duchu podziękowała Bogu, że może współpracować z Eleną i przełknęła głośno ślinę.
-Nie, nie. Nie będę.-odezwała się cicho-Więc, co się stało, że dzwonisz? Znów zgubiłeś siostrzeńca?-zadrwiła, a chłopak zaśmiał się do słuchawki.
-Na szczęście nie. Dzwonię w zupełnie innej sprawie.-zakłopotany nie potrafił skleić odpowiednio słów-Chciałbym spytać czy Ty... eee...
-Czy ja co?
-Czy zechciałabyś wybrać się ze mną i kilkoma moimi przyjaciółmi na kręgle? Eee, jutro wieczorem.
-Nie wiem czy to dobry pomysł-jej sceptyczne nastawienie nie opuszczało jej głowy.
-Pracujesz?!-spytał zrezygnowany.
-Nie, ale... Ledwo się znamy.
-Więc, będzie to idealna okazja żeby się poznać! No dalej, Lu! Proszę Cię!-w jego głosie nie brakowało optymizmu i nadziei.
-...Ok, dobra!-po krótkim namyśle zaryzykowała i postanowiła się zgodzić. W głowie cały czas miała Marcela ale ten się nie odezwał, więc, niech straci!
-Świetnie! Przyjadę po Ciebie po pracy, w porządku? O której kończysz?
-O 15.
-Będę punktualnie o 15!-teraz zdecydowanie można było dosłyszeć radość i poczuć jak na jego twarzy pojawia się szczery uśmiech-Śpij dobrze, Łucja.
-Ty również, Marco...
"I know you know what I mean
And the end is unknow
But I think I'm ready
As long as you're with me"*
__________________________
*Fragment piosenki The XX-Angels
-//-
Kochane! Mam nadzieje, ze was nie zawiodłam tym rozdziałem. Ostatni cytat... Mi bardzo pasuje do relacji Łucja-Marco, może też to zinterpretujecie podobnie jak ja. Jeśli chodzi o Marcela to, niektóre z was się domyśliły o kim mowa i od razu zapowiadam, że on tak szybko nie zniknie!
Przepraszam za tak późną porę ale niestety w tym tygodniu, już prawie minionym miałam aż 8 sprawdzianów z czego większość była bardzo ważna i już czuję, że je totalnie zawaliłam! Mam nadzieje, że w następny weekend będzie mniej pracy do szkoły i uda mi się dodać wcześniej!
Wszystko u was czytam, ale gorzej z komentowaniem. Wiem, że już i tak nadużywam waszej cierpliwości ale muszę jeszcze o nią poprosić. Wyjaśnię wam wszystko niebawem!
Trzymajcie się!!
xoxo, Ell
Najlpeszy, najlepszy, najlepszy ! Uwielbiam takie długie rozdziały, zwłaszcza gdy są Twojego autorstwa ! Co tu dużo mówić...wspniały rozdział.
OdpowiedzUsuńTak bardzo mnie intryguje ta relacja między trójką bohaterów. Uwielbiam wręcz to napięcie, które panuje pomiędzy Marco a Lu, i jeszcze ten Marcel ! Ach, jakie to wspaniałe... Scena z siostrzeńcem, urocza. To co nie daje mi jeszcze spokoju, to to co się takiego wydarzyło, że Marco...się zmienił. Ale co tam ! Świetnie wykreowana jego sylwetka !
Nie zanudzam, bo można by tu pisać i pisać a przede mną jeszcze daleka droga w nadrabianiu zaległosci ... ;/
I na pewno wszystkie sprawdziany napisałaś na same 5 ! Powodzenia w szkole kochana :*
Pozdrawiam , Patrycja
Nie no poprostu CUDO !!! <3 Niesamowite jest jak ty piszesz. Świetny jest ten blog. A co do rozdziału to jestem strasznie ciekawa co się dalej wydarzy. Z kim będzie Łucja, mam nadzieję, że z Marco. A scenka z siostrzeńcem Reusa słodka. :) Ciekawi mnie dlaczego Marco się zmienił. Czekam z niecierpliwością na następny. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział jak zawsze! Mam nadzieję, że kiedyś Marco i Łucja będą razem, i przeczuwam, że powoli zmierzasz do tego :) Scena z Nico po prostu świetna!
OdpowiedzUsuńNo i super, że nasi główni bohaterowie się umówili. Ciekawe, co z tego wyniknie? Czekam na kolejny!
A sprawdziany na pewno dobrze Ci poszły! Trzymam kciuki :)
Pozdrawiam cieplutko i zapraszam w wolnej chwili http://life-is-sometimes-cruel.blogspot.com/