Mknąc po ulicach Dortmundu swoim sportowym autem słuchał radio i po raz pierwszy od długiego czasu nie wyłączył go kiedy usłyszał optymistyczną piosenkę. Ba, nawet lekko podśpiewywał, co już w ogóle jest absurdem! Zajechał na parking pod stadionem, wyszedł z samochodu i kiedy wyciągnął z tylnego siedzenia torbę treningową mógł spokojnie udać się do szatni. Wędrując po korytarzach Signal Iduna Park uśmiechał się do każdego pracownika. Nawet do tych sprzątaczek, które wielokrotnie ganił za to, że np. 'źle przygotowały szatnię'. Wyjął z kieszeni telefon i sprawdził godzinę. Zegar wskazywał dokładnie 12:02 kiedy Reus wesołym krokiem wmaszerował do szatni gdzie zastał tylko Kubę i Matsa. Promiennie się do nich uśmiechnął i zajął swoje miejsce. Mimo zaciekawionych dwóch par oczu, skierowanych na blondyna, on zajął się swoim przedmeczowym obowiązkiem, czyli po prostu zaczął się przebierać. Dziś nie musiał pędzić co dodatkowo go cieszyło.
-Stary co Ci?!-czarnowłosy chłopak odezwał się, stawiając swoją lewą nogę na ławce obok.
-Jak to co? Pewnie przeleciał jakąś dobrą laskę!
-Może... Jak jej tam było, Kuba?-ciągnął Mats-...Łucję?-na to słowo Reus poderwał się z miejsca i posłał im poważne spojrzenie, które gotowe było zabić.
-Ocipieliście!-zaśmiał się.
-Ależ Cię ta Łucja zmienia... Stary, fajnie, że do nas wracasz!-Hummels usiadł obok lewego pomocnika Dortmundu i poklepał go po ramieniu, szczerząc się przy tym bardzo szeroko.
-Czy ja usłyszałem imię 'Łucja'?!-do szatni wparował uśmiechnięty od ucha do ucha Goetze i rozłożywszy szeroko ręce, powitał swojego przyjaciela.
-Dobrze słyszałeś, zobacz jaki ten pajac dziś szczęśliwy jest!-Kuba wskazał na siedzącego Niemca i sam usiadł na swoim miejscu kontynuując przygotowania do treningu.
-No to pochwal się Reusu! Co żeś uczynił, że łazisz jak w skowronkach dziś?
-Dziś na kręgle przyjdę z Lu!-nie wytrzymał! Chciał powiedzieć... Właściwie to wykrzyczeć to całemu światu. Chciał, aby wszyscy wiedzieli, że Lucy zgodziła się z nim wyjść dziś wieczorem.
-No i wszystko jasne!-odpowiedzieli wszyscy trzej i zabrali się za przebieranie. On cały czas w głowie miał ją. Jej uśmiech, błękitne oczy, jasne usta, chudą, figlarną posturę, spokojny głos... Wszystko przypominało mu o niej. Gdzieś tam, głęboko w jego głowie Kulmaczewska zasiała ziarno samej siebie i teraz to sprawia, że piłkarz nie może skupić się na niczym innym, tylko na niej.
-Co jest do cholery?!-Mario nagle wyrwał wszystkich z zamyśleń swoim donośnym krzykiem. Wszyscy pozostali zwrócili swój wzrok na niego. Marco zmarszczył brwi zastanawiając się co takiego odwala jego przyjaciel. Wyobraźcie sobie Mario Goetzego, który właśnie siłuje się ze swoją szafką, tj. jedną nogą podtrzymuje drzwi od metalowego 'mebla', druga zaś służy mu za podporę, a ręce ciągną ile sił w jego stronę. A wszystko to aby po prostu otworzyć to ustrojstwo. Reus i Hummels wymienili między sobą spojrzenia, po czym usłyszeli za sobą cichy śmiech Kuby, który po chwili zmienił się w totalnie coś głośnego. Polak, aż się tarzał ze śmiechu a Mats wcale nie pozostał długo poważny i po chwili dokazywał wraz z Błaszczykowskim.
-KUBA!!!-Mario krzyknął na przyjaciela i wskazał na niego palcem-Zemszczę się, zobaczysz!!!-na jego twarzy również pojawił się szeroki uśmiech i nawet sam się zaśmiał.
-Oj, Mario, Mario...-Reus poklepał go po ramieniu i pokręcił głową z niedowierzania, że już po raz kolejny Błaszczykowskiemu udało się tak urządzić młodziutkiego Niemca.
Kulmaczewska ubrana w lekko sprane jeansy skinny z wysokim stanem i czarny sweterek oraz krótkie Conversy prezentowała się nawet w porządku. Lubiła łączyć elegancję z luzem, więc dla niej liczyło się, że po prostu dobrze czuje się w tej 'stylizacji'. Elena od rana truła jej głowę i powtarzała jak bardzo zazdrości jej, że właśnie Marco zaprosił ją na kręgle. Polka wielkim kibicem nie była, choć w dzieciństwie trochę się piłką interesowała, za to jej koleżanka z pracy fascynowała się futbolem i nad życie kochała miejscowy klub. Cóż, bycie Dortmundczykiem wręc do tego zobowiązuje. Tutaj, nawet ktoś kogo totalnie nie interesuje piłka nożna, potrafi wymienić co najmniej trzech piłkarzy grających w szeregach BVB. Ci ludzie tutaj naprawdę kochają Borussię. Każdy żyje tym klubem. Co prawda jeszcze Łucja nie widziała tego na własne oczy ale podobno, kiedy tylko zbliża się jakikolwiek mecz to cały Dortmund przykrywa żółto-czarna fala kibiców, szalików, koszulek, flag... Dosłownie wszystko! Lu nie mogła się doczekać kiedy zobaczy to na własne oczy. Ba! Chciałaby nawet choćby raz być częścią tego wszystkiego.
-Dobry wieczór, Pani!-nawet nie zauważyła, że blondyn właśnie zjawił się w barze.
-Witam, Pana! Cóż za punktualność!-kątem oka zerknęła na zegar wiszący na ścianie po jej lewej stronie.
-Ja owszem, za to Pani widzę jeszcze nie gotowa.
-Proszę dać mi chwilka, proszę Pana!-posłała mu uśmiech i zniknęła za drzwiami zaplecza gdzie miała swoją szafkę, w której zostawiała codziennie fartuszek i plakietkę z imieniem. Tam już czekały April i Sophie-dwie pracownice po za Łucją i Eleną, które zazwyczaj razem współpracują, tj. mają wspólne zmiany. Po chwili poczuła jak Elsner łapie ją za obojczyk i odwraca w swoją stronę.
-Twój Marco już jest!!-przyjaciółka poprawiła Polce sweterek i odgarnęła jej włosy po czym odeszła krok w tył i znów wpatrywała się w blondynkę-Cudownie wyglądasz!!-klasnęła radośnie w dłonie i kiedy tylko przytuliła i pocałowała w policzek koleżankę na pożegnanie, szybko wypchnęła ją zza drzwi zaplecza i życzyła powodzenia.
Reus złapał dziewczynę pod ramię i zaprowadził ją do swojego samochodu. Przednio otworzył jej drzwi czarnego Audi, po czym obszedł auto i zasiadł na swoim miejscu. Oboje zapieli pasy, po czym chłopak odpalił silnik i ruszył. Wszystko naprawdę wyglądało na niesamowicie drogie. Nawet zapach, który roznosił się po wnętrzu pojazdu pachniał jak tysiąc dolarów. Cóż... Nic w tym dziwnego. Jak ma się pieniądze to się z tego korzysta. Gdyby ona zarabiała choćby połowę tyle co blondyn to zapewne również kupiła by sobie dobry samochód, od którego aż by kipiało nowością i przyjemnym zapachem. Ale rzeczywistość niestety jest inna. Nie stać ją nawet na jakiegoś używanego garbusa, bo musi martwić się o inne ważniejsze rzeczy, takie jak np. jedzenie, czy rachunki za prąd itd. Podróż miała w ciszy. Żadne z nich się nie odzywało. Ona zapatrzona w malowniczy Dortmund za oknem, a on skupiony na swojej jeździe. Radio cicho przygrywało w tle, dodając tylko jakiejś tajemniczej, lekko napiętej atmosferze.
-No więc jak minął dzień?-przerwała tę ciszę.
-W porządku. Właściwie to nawet wesoło dziś było na treningu.-odparł-Kuba pokleił Mario szafkę klejem i ten nie mógł jej dziś otworzyć.-zaśmiał się na wspomnienie tego wydarzenia z dziś rana.
-Naprawdę?! Haha! Cudownych masz kolegów!-spojrzała na niego i również zachichotała.
-Oj, żałuj, że tego nie widziałaś! Mina Mario? Bezcenna!-kątem oka dostrzegł jak się uśmiecha-No a jak u Ciebie? Jak praca?
-Dziś było w miarę ok. Nie było tłumów, więc jakoś specjalnie się nie napracowałam. Na szczęście mam w tym tygodniu pierwszą zmianę. Za tydzień będzie ciężej.-puściła w jego stron oczko.
-W ogóle to długo już mieszkasz w Dortmundzie?
-Nie. Wprowadziłam się pod koniec czerwca.
-Czyli nie tak dawno!-powiedział, cały czas patrząc przed siebie. Cóż, trzeba było mu przyznać, że mimo szybkiego auta, pewnie niezliczonej ilości koni mechanicznych, jeździł naprawdę bezpiecznie i ostrożnie.
-Dokładnie tak!
Po jakiś piętnastu minutach zajechał pod ich ulubioną kręgielnie. To tu lubił chodzić z chłopakami. Jak nie do klubu to właśnie na kręgle. Wyszedł prędko z samochodu i w bardzo szybki tempie znalazł się po drugiej stronie i otworzył dziewczynie drzwi, po czym pomógł jej wysiąść. Znów złapali się pod ramię i wolnym, spokojnym korkiem udali się do wejścia. Marco przepuścił ją w drzwiach, po czym prędko udali się do recepcji. Tamtejsza pracownica tylko spojrzała na Reusa i z uśmiechem na twarzy puściła go prosto, mówiąc, że jego przyjaciele już czekają. W takim, więc razie, przeszli przez długi korytarz, po czym otworzyli duże niebieskie drzwi i już znaleźli się w pomieszczeniu, w którym czekało kilku chłopaków. Łucja rzuciła na nich spojrzenia. Wydawało jej się, że kilku z nim zna, znaczy się, kojarzy z baru. Na pewno rozpoznała tamtego ciemnego blondyna, który właśnie poderwał się z kanapy i żwawo machał w ich stronę. Reus podprowadził swoją towarzyszkę do znajomych i posłał wszystkim szeroki uśmiech.
-No więc, moi kochani głupcy...-zaczął, lekko chichocząc.
-Ej!-przerwali mu.
-No więc, kochani głupcy, to moja przyjaciółka Łucja.-ruchem głowy wskazał na delikatnie zakłopotaną dziewczynę. Lewandowski widząc zmieszanie Polki, wstał, aby przywitać ją w ojczystym języku.
-Jak dobrze w końcu usłyszeć Polską mowę!-stwierdziła kiedy witała się z drugim i trzecim Polakiem: Błaszczykowskim i Piszczkiem.
-My też cieszymy się, że poznajemy w końcu jakąś ładną dziewczynę!-stwierdził Łukasz, przez którego na policzkach Lu pojawiły się rumieńce. Przywitała się już chyba z każdym. Bała się tylko, że pozapomina ich imiona. Robert, Łukasz, Kuba, Mario, ten w czarnych włosach to Hummels, a ten co siedział w rogu kanapy, jeśli pamięć ją nie myli, nazywa się Roman, Opowiedzieli jej trochę o tym, że Weidenfeller od dziecka uwielbia Borussię i łączy go z nią niesamowicie silna więź. Od razu chłopak wzbudził u niej podziw. Od kiedy pamięta, zawsze uważała, że piłkarze to mężczyźni zapatrzeni w kasę, a ona ceniła sobie kiedy dla człowieka nie liczą się pieniądze tylko jakieś więzi emocjonalne. Fajnie, że poznała Romka który przyznał, że za żadne pieniądze nie poszedł by do innego klubu. Chciałby tu skończyć swoją karierę i powiedział, że tak na pewno będzie. Cóż, tylko podziwiać i pogratulować takiej postawy!
-Dobra chłopaki i Łucjo!-zaczął Robert-Proponuję, podzielić się po dwie osoby i Ci, którzy przegrają stawiają kolację, co wy na to?!-zaproponował.
-Luzik i tak przegrasz!-zaśmiał się Hummels.
-Po moim trupie!
-Lu, zechciałabyś być ze mną w jednym teamie?-lekceważąc 'kłótnie' w tle, bezpośrednio zwrócił się do dziewczyny.
-Z chęcią ale ja nie umiem grać, Marco. Przegrasz jeśli będziemy razem współpracować. Ja mogę popatrzeć!
-Łucjo, daj spokój! Gramy razem i koniec kropka!-posłał jej uśmiech a ona go odwzajemniła.
-Dobra, w takim razie ja gram z Robertem i pokażemy wam jak się gra!-uradowany Mario, próbując być poważny pomachał wszystkim palcem przed nosem ale sam po chwili wybuchł donośnym śmiechem.
Chłopcy byli naprawdę zabawni. Wszyscy wyglądali na szczęśliwych, pozytywnych facetów, z którymi naprawdę można dobrze się bawić. I tak też było. Lu była tak wciągnięta grą, że nawet nie zauważyła wciąż uciekającego czasu. Pierwszy raz grała w kręgle i nawet dobrze jej szło. Za pierwszym razem totalnie zawaliła swoją kolejkę ale z każdym kolejnym razem było tylko lepiej, aż w końcu zbiła wszystkie piony i mogła cieszyć się ze zdobytego Strike'a. Z radości aż rzuciła się Marco na szyję a ten również uradowany okręcił ją wokół własnej osi. Mieli powody do radości-właśnie wyszli na prowadzenie dzięki temu rzutowi dziewczyny.
-STRIKE!!-krzyknęła do Reusa.
-Widzisz?! Mówiłem, że to nie trudne, brawo!
-Dobra, dobra, oszczędźcie sobie tej radości. Ja wam pokażę jak się rzuca!-odparł Goetze, który chwycił za jedną z najcięższych kuli i zbierał się właśnie do oddania 'strzału'. Zamachnął się i... I się przewrócił! Kula zbiła z toru a on sam leżał właśnie na podłodze. Cała grupa znajomych w tym Kulmaczewska, wybuchła śmiechem. Chyba tylko Robertowi nie było do śmiechu, wiedząc, że po tym rzucie Mario spadną na ostatnie miejsce. No i przede wszystkim był zażenowany tym co zrobił jego przyjaciel. Chciał zaszpanować no i proszę co z tego wyszło!-Żyję... Jakby ktoś się martwił o mnie jeszcze...-chłopak podniósł się z podłogi i podrapał się po głowie.
-Hahaha, stary... Nie... no... Żałuj, że siebie nie widziałeś... Hahaha!-co chwile śmiech przerywał wypowiedź Błaszczykowskiego, który był gotowy tarzać się po podłodze.
-Tak, oni są dzicy...-Marco podszedł od tyłu do Łucji i szepnął jej te słowa do ucha, Nagle przeszyły ją jakieś dziwne dreszcze. Poczuła jego oddech na swojej szyi i zamarła. Jezu, co za dziwne uczucie! Nie potrafiła się ruszyć. On też wpatrywał się w to co zrobi ale ona nie zrobiła nic. Nagle ocknęła się z tego 'transu' i odwróciła się do chłopaka.
-Przynajmniej są zabawni-puściła mu oczko i wróciła na kanapę gdzie zajęła swoje dotychczasowe miejsce.
-Idę do łazienki, jakby co to strzelaj za mnie, Lu!
-Dobra, dobra!-odpowiedziała mu uśmiechem i chwyciła za podłużną, wysoką szklankę wypełnioną do połowy zimną wodą z cytryną. Upiła łyk substancji i zobaczyła przed sobą jednego z trójki Polaków. Mianowicie Kubę. Chłopak usiadł naprzeciwko niej i przez chwilę po prostu wpatrywał się w nią, po czym odezwał się:
-Dzięki Tobie, Marco znowu do nas wrócił...
-Jak to dzięki mnie?-nie wiedziała o co chodzi. Przecież nic nie zrobiła.
-Też się zastanawiam czemu akurat Ty, ale od kiedy Marco Cię poznał z dnia na dzień jest z nim lepiej. Znowu się uśmiecha, śmieje, żartuje. Coś musisz w sobie mieć skoro tak po prostu od tak zjawiasz się w jego życiu i sprawiasz, że on znów jest sobą. Jestem Ci wdzięczny... Wszyscy jesteśmy.
-Skoro Marco znów jest sobą, to co stało się, że nim nie był?-może nie powinna pytać, ale chęć poznania prawdy wzięła górę i zaryzykowała.
-Nie mówił Ci? Jakiś czas temu okazało się, że rodzice Marco wcale nie są jego biologicznymi rodzicami. Chłopak się załamał... Zaczął pić, imprezować... Naprawdę niszczył sobie życie. Nie chciał o nikogo dbać ani z nikim się wiązać. Robił wszystkim na przekór. Kiedyś pewnie wszystko Ci powie. Jestem pewien. Lecę... Chyba teraz moja kolej!-Kuba posłał jej wdzięczny uśmiech i pozostawił ją lekko zakłopotaną, zmieszaną, zdziwioną. Czy naprawdę ona go zmieniła? Przecież oni się praktycznie nie znają. To możliwe?
-Już jestem!-złapał ją od tyłu za ramiona chłopak, o którym przed chwilą jeszcze myślała. Kuba zbił ją z tropu. Nie wiedziała co ma myśleć.
-Zaraz my-wymusiła uśmiech.
-W takim razie chodźmy!
Grali jeszcze jakiś czas, aż do momentu kiedy wyłonił się zwycięzca. Wygrał Piszczu i Kuba, zaraz po nich znaleźli się Marco i Łucja, trzeci byli Mats i Kevin, a na ostatnim, przegranym miejscu ulokowali się Robert, twórca dzisiejszej myśli: "Kto przegra ten stawia kolację" oraz Mario 'Pewny Siebie' Goetze. Cóż, ich miny bezcenne, ale nic nie potrafiło wygrać z obecnymi myślami dotyczącymi tego co powiedział jej Błaszczykowski. W głowie Polki chodziły tylko jego słowa. Nie potrafiła odrzucić od siebie tego wszystkiego. Co poczuła? Chyba bardzo współczuła chłopakowi ale z drugiej strony czuła, jakby ciążyła na niej jakaś presja... Coś w rodzaju tego, że jeśli ona odmówi Marco to ten znowu się załamie.
Po kolacji Marco odwiózł Łucję pod sam dom. Tym razem ona nie chciała przerwać panującej między nimi ciszy. Oboje się nie odzywali przez całą drogę. Kiedy chłopak zajechał pod blok dziewczyny oczywiście jak zwykle, wyszedł z auta i otworzył dziewczynie drzwi, pomagając jej wysiąść. Ale tym razem kiedy podał jej rękę, a ta wysiadła z auta nie potrafił się oprzeć. Zbliżył się do niej na niebezpieczną odległość. Tak! Chciał to zrobić! Chciał ją pocałować! Jej oddech przyspieszył, a wewnętrzna bogini zaczęła tracić rozum. Nagle przestała racjonalnie myśleć i nie wiedziała co się z nią dzieje. Po chwili tylko poczuła jak Marco wbija się w jej usta i zaczyna ją całować. Oparł ją o samochód, kładąc swoje dłonie na jej biodrach, co uniemożliwiało jej jakikolwiek ruch. Całował ją, całował!! Po chwili się z tego ocknęła i próbowała wyswobodzić się z tej toksycznej relacji, która właśnie w tamtej chwili ich łączyła. Odepchnęła go od siebie w pełni zszokowana tym co się działo. Przez jakiś czas tylko się na niego patrzyła ale po chwili wybuchła
-Marco! Co Ty...?!
-Lu... Ja przepraszam.. Nie wiem co mn...-nie dokończył.
-Nie Marco! Wiem, że masz jakieś problemy, o których mi nie powiedziałeś ale ja nie mogę być kimś od kogo zależy to kim będziesz! Nie wywieraj na mnie takiej presji, błagam!!-ruszyła przed siebie. Wiedziała, że musi go ominąć, aby dostać się na klatkę schodową.
-Łucja, poczekaj!-złapał ją za łokieć ale ta szybko się mu wyrwała.
-Puść mnie! Zapomnij o mnie!-krzyknęła i uciekła. Po prostu pobiegła do mieszkania, pozostawiając go oszołomionego, zaskoczonego i z pewnością zranionego... Zależało mu na niej. Co teraz? Stracił ją?
-//-
Kochane! Przede wszystkim pragnę was przeprosić za tygodniową przerwę i za zaległości u was! Naprawdę staram się jak mogę ale czasu mam naprawdę bardzo, bardzo mało!
Po pierwsze szkoła, po drugie kolana... Byłam ostatnio u mojego lekarza, gdyż rehabilitacje nie przyniosły żadnych pozytywnych skutków. Będę musiała teraz jeździć do Olsztyna na rehabilitacje do jakiejś specjalistki przez najbliższe dwa miesiące. Jeśli nic się nie poprawi, najprawdopodobniej czeka mnie operacja. Tak, więc jestem podłamana...
Po drugie kochane moje, nie wiem jak będzie z rozdziałem za tydzień! Już wszystko tłumaczę!
Otóż, wygrałam ostatnio w konkursie na Łączy Nas Piłka wejściówki na PKiN w Warszawie, aby zobaczyć trofeum Mistrzostw Świata, także jadę na cały weekend do stolicy. Może trochę się odstresuję, bo naprawdę na razie ciężko mi wszystko pozbierać do kupy.
Przepraszam raz jeszcze i obiecuję, że do środy wszystko u was nadrobię, zważywszy na to, że mam teraz trzy dni wolnego w szkole! Obiecuję wam kochane!!
xxx, Ell.
Kochana ! Zachwycasz z każdym kolejnym rozdziałem ! Przeczytałam z zapartym tchem i teraz dochodzę do siebie. To jest tak wspaniałe, fenomenalne, że brak słów by to opisać. Nie wiem ile razy już Ci to mówiłam, ale powtórzę - nie ostatni raz - masz przeogromny talent ! Ukłon ode mnie...
OdpowiedzUsuńA co do treści to jestem zaskoczona. W pozytywnym sensie oczywiście. Zmienił się nieco mój punkt widzenia na postawę i zachowanie Marco, choć jego sytuacja osobista, rodzinna nie jest żadnym wytłumaczeniem a jedynie "taryfą ulgową'. Łucja, po wymianie zdań z Kubą, rzeczywiście mogła poczuć niejako presję, tak jak sama o tym pisałaś w rozdziale. Ale zakończenie ?! Dziewczyno ! Mistrzowskie ! Choć troszkę smutne to jednocześnie takie jakie być powinno. Ciekawi mnie co będzie dalej, skoro Marco jest aż tak zapatrzony w dziewczynę, on też raczej obojętny jej nie jest, no ale nie zapominajmy o jeszcze jednym mężczyźnie który niejak wkradł się do serca Łucji. Liczę, że jednak Marco nie stanie się takim jakim był wcześniej przed poznaniem Lu.
Ach, jeszcze jedno ! Mario swoim zachowaniem i humorem rozwalił wszystko ! Dosłownie ! Sama miałam ubaw czytając co on wyrabiał. Pocieszny człowiek :)
Wspaniały rozdział ! Piękny !!
A co do Ciebie kochana, to trzymam kciuki bardzo, bardzo mocno by teraz rehabilitacja czy inne zabiegi czy co tam masz :) już pomogły i by wspomniana przez Ciebie operacja nie była potrzebna. Ale jesteś silną dziewczyną i poradzisz sobie ze wszystkim ! Wierzę w to że u Ciebie będzie dobrze !!! I gratuluję wygrania biletów ! Szczęściara :)
Więc życzę Ci udanego wyjazdu, odpoczynku bo zasłużyłaś !
Trzymaj się!
Pozdrawiam, Patrycja :)
Na początku chciałam przeprosić za długą przerwę w komentowaniu, ale totalnie nie miałam do tego głowy. :< Wybacz...
OdpowiedzUsuńCóż, odnosząc się do treści opowiadania, to jak zwykle zachwyca.! :D Naprawdę jest to jedno z niewielu opowiadań, które zdecydowanie odpowiada moim gustom i które czytam z lekkością i z ogromną chęcią.! :D
Widać, że Marco na serio zadurzył się w Łucji i choć na razie nie można nazwać tego miłością to widać, jak bardzo mu na niej zależy. :) Chłopak się stara i mam nadzieję, że będzie mu to wynagrodzone.! Innego scenariusza nie przewiduję. :D Cieszę się również z tego faktu, że pod wpływem poznania Łucji tak bardzo się zmienił, choć sytuacja rodzinna w żadnym stopniu nie usprawiedliwiała jego wcześniejszego zachowania. Niemniej jednak dobrze, że w porę się opamiętał dostrzegł co tak naprawdę robił.!
No i na sam koniec ten pocałunek! :D Idealne zwieńczenie, wspólnie spędzonego dnia, chociaż sytuacja między tą dwójką mogłaby być nieco inna, niż taka napięta jak teraz. :) Ale wierzę, że w kolejnych rozdziałach, stopniowo się to będzie zmieniało, aż w końcu wszystko dobrze się ułoży.!
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.! :D
Pozdrawiam.! :*
Cudowny.Piękny.Fenomenalny.Tak.Teraz juz mogę powiedziec,że jest to najlepsze opowiadanie jakie czytałam i czytam.Piszesz tak,że...czytelnik z każdym,kolejnym słowem jest ciekawszy.Czekam na rozwój wydarzeń.Mam nadzieje,że jednak Marco będzie kiedys z Łucją...Co do kolana..Nie wiem dokładanie co Ci dolega,ale jesteśmy w podobnej sytuacji.U mnie rehabilitacja także nie pomogła i w kwietniu jadę do profesora i na operacje.Będzie dobrze!Trzymaj się ! ;*
OdpowiedzUsuńCudny rozdział.
OdpowiedzUsuńDobrze sie zapowiadało,ale na koniec niestety Łucja uciekła.
Mam nadzieje że Marco nie zalamie sie no i ze ona prędzej czy później wroci,przeprosi za ucieczke o będą razem.
3maj się i będzie dobrze :*
Świetny rozdział. Słodki ten pocałunek, ale niestety Lu uciekła. Mam nadzieję, że Łucja sobie to wszystko przemyśli i będzie przyjaźnić się z Reusem, a może i coś więcej. Żeby się Marco teraz nie załamał. :( Czekam z niecierpliwością na następny. :) Dodaj szybko next.
OdpowiedzUsuńPS. A co do kolan, to trzymam mocno kciuki, mam nadzieję, że wszystko się ułoży i nie będzie potrzebna operacja. :) Trzymaj się ! ;) I udanego wyjazdu życzę. Pozdrawiam ! <3
Rozdział zajebisty jak każdy! Brak słów na opisanie Twojego talentu :)
OdpowiedzUsuńCo ta Łucja zrobiła?! Tak miło było... Biedny Marco! Mam nadzieję, że się nie załamie i będzie o nią walczył... Chciałabym aby kiedyś byli razem!
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! Co do kolan, mam nadzieję że wszystko będzie dobrze i operacja nie będzie potrzebna. Wiem, co czujesz, sama mam problemy ze zdrowiem...
Trzymaj się kochana! I życzę udanego odpoczynku :) Ściskam mocno :***
Witam. Wlasnie tu trafilam i zostaje :-D Rozdzial wciagnal mnie na maxa. Opisy swietne, historia mega ciekawa. Troche szkoda mi Marco bo zostal odtracony, ale mysle , ze chlopak po prostu za bardzo sie pospieszyl z tym pocalunkiem. Mysle , ze Lucja i Marco jeszcze spedza ze soba niejedna mila chwile- bardzo bym tego chciala. Pasuja do siebie . Pozdrawiam i zycze Ci duzo zdrowka oraz weny i czasu na pisanie ;-)
OdpowiedzUsuń