-Nie ma nawet takiej opcji!-od początku jej nie popierał i przez całą drogę do domu truł jej tyłek tym, że nie zgadza się z jej decyzją.
-Marcel, daj spokój! Dramatyzujesz...-westchnęła na samą myśl tego, że jej chłopak nie akceptuje jej wyboru-Z Tobą gorzej niż z kobietą...-przewróciła oczami i poczuła jak Fornell pomaga zdjąć jej płaszcz, po czym wiesza go w szafie i delikatnie obejmuje Łucję w talii opierając swoje czoło o jej. Tkwili tak kilka minut i milczeli. Byli naprawdę ładną parą. On kochał ją, a ona kochała jego. No, a przynajmniej tak im się wydawało. Niektórzy mówili, że znają się zbyt krótko i cały ich związek nie przetrwa próby czasu. Sama Polka też czasem w to powątpiewała ale Marcel ciągle uświadamiał jej jak bardzo ważna jest dla niego. Elena czasem mawiała, że to, że nie znają się długo, wyjdzie im na dobre, bo ich związek nie będzie taki nudny i mdły. Powtarzała, że będą się co chwile na nowo poznawać, odkrywać siebie, swoje sekrety i to będzie intrygujące. I miała rację. Kulmaczewska była pochłonięta tym związkiem i wydawało jej się, że kocha go ponad życie.
-Wiesz, że Cię kocham?-złożył delikatny pocałunek na jej czole a ona uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę.
-Tak, wiem...-rozczuliła się-Ja Ciebie też.
-To może skoro Ty kochasz mnie i ja kocham Ciebie, to...-uśmiechnął się znacząco, na co ona odpowiedziała mu śmiechem.
-Nie, zapomnij!-chłopak oparł ją o najbliższą ścianę i namiętnie pocałował ją w jej bladoróżowe usta. Walczyła z nim i z tym aby nie przegrać ze swoją własną pokusą. Wewnętrzna bogini promieniała z radości, a głowa podpowiadała aby przestać w tej chwili. Wśród tysięcy myśli przebijających się przez jej głowę, pojawiła się ta jedna, która przypominała jej, że jakiś czas temu Lu obiecała sobie, że nie będzie ulegała samej sobie. Położyła swoje ręce na jego twarzy i oddała mu pocałunek, po czym Niemiec uniósł ją nad ziemię, a ta oplotła swoje nogi wokół jego talii. On całował ją, ona oddawała mu pocałunki-ten cykl powtarzał się przez kilka minut, aż w końcu Lucy przerwała go, odsuwając swoją głowę o kilka centymetrów. On nadal szukał gdzieś jej ust, języka, a ona zachichotała cicho na ten widok.-Głodna jestem.-stwierdziła, chcąc wyswobodzić się z tej relacji ich łączącej.
-W takim razie mogę Ci dużo zaoferować...-spojrzał w jej oczy i po chwili przeniósł swoje pocałunki na jej szyję. Musiała przyznać przed samą sobą, że nieziemsko jej się to podobało i chciała dalej być częścią tego co się działo ale coś podpowiadało jej, że nie może tego robić. Nie teraz. Nie czuła się dobrze z tym co wydarzyło się kilka dni temu, a o czym Marcel nie miał pojęcia i pragnęła aby tak zostało.
-Mam ochotę na makaron z truskawkami...
-Skąd ja Ci wezmę truskawki w grudniu?-zaśmiał się pomiędzy pocałunkami.
-Wymyśl coś.-zachichotała.
-A może maliny?-spytał, unosząc głowę do góry, tak aby móc na nią spojrzeć. Kiedy tylko poruszył brwiami, ta od razu wiedziała o co chodzi.
-Ej, nie!! Słyszysz? Ej.. haha...-chłopak zbliżył się do jej szyi i po niesamowicie namiętnym pocałunku, pozostawił po sobie ślad w postaci pospolitej malinki. Lu nie zaprzeczy, ze było to dla niej przyjemne, a nawet pociągające.
-Masz ochotę na jeszcze jakieś owoce?-zaśmiał się.
-Chyba straciłam na nie apetyt-puściła w jego stronę oczko, a ten chwycił za jej uda i powoli przeniósł do kuchni, gdzie posadził ją na blacie kuchennym.
-Dobra...-kucnął, by zajrzeć do dolnej szafki-...makaron jest. Co powiesz na Spaghetti?
-Ujdzie-zmarszczyła czoło i rozpoczęła obserwację swojego ukochanego, który zaczął przygotowywać danie, które chyba jako jedyne umiał porządnie ugotować. Marcel zdecydowanie nie ma zdolności kulinarnych!
Marco pędził ulicami Dortmundu swoim sportowym autem. Tym razem o dziwo nie spieszył się na trening, a na spotkanie, które sam zaproponował. Nie chciał się spóźnić, a przez korki już jest spóźniony. Pewnie dziewczyna już na niego czeka. Trochę mu głupio ale liczy, że mu to daruje. Zaparkował auto tuż pod kawiarenką i w zadziwiająco szybkim tempie opuścił je, po czym skierował się bezpośrednio do wejścia. Przekroczył próg i rozejrzał się po pomieszczeniu. Tłum ludzi, ale od razu wypatrzył brunetkę, siedzącą w samym rogu kawiarni, tuż przy oknie. Podszedł do niej i zdjąwszy swoją kurtkę, zasiadł naprzeciwko niej na jasnym, skórzanym fotelu. Dziewczyna przywitała go przyjaznym uśmiechem, a on zaczął się zastanawiać. Wśród tych wszystkich ludzi to ona jedyna próbuje zrozumieć jego sytuacje i stara się mu pomóc. Gestem ręki przywołał do siebie kelnerkę i zamówił dwie kawy latte-dla siebie i towarzyszki. Skupił swój wzrok na koleżance, która błądziła gdzieś myślami, patrząc w okno.
-Domyślam się dlaczego mnie tu zaprosiłeś...-zaczęła, odwracając głowę w jego stronę.
-Pewnie nie ciężko się domyśleć...-westchnął i spuścił wzrok w dół, wpatrując się w jakże wtedy interesujący blat stołu.
-Lu ma się dobrze. Wyszła dziś ze szpitala.
-Coś u niej stwierdzili?
-Lekarze podejrzewali wstrząśnienie mózgu, dlatego leżała na obserwacji przez tydzień ale na szczęście ich podejrzenia się nie sprawdziły. Wykryli tylko u niej lekkie odwodnienie i takie tam. Jak dobrze szacuję to Lu jest już w domu.-uśmiechnęła się współczująco w jego stronę, widząc jak chłopak wewnętrznie cierpi. W tym samym czasie kelnerka przyniosła im zamówioną ówcześnie kawę.-A jak Ty się masz, Marco?
-W porządku, dzięki Eleno.
-Och, błagam!-przewróciła oczami z zażenowania-Nie okłamuj mnie, przecież widzę, że nie jest dobrze.
-Łucja powiedziała mi tamtej nocy, że nie może być dla mnie tym kim ja chcę żeby była... I, że pozwala mi odejść.-westchnął upijając łyk kawy.
-Wiesz... Ona poznała kogoś i...
-...Jest z nim szczęśliwa?-dokończył za nią, a jednocześnie zadał pytanie.
-Mówi, że tak.
-To dobrze...-uśmiechnął się blado.
-Wiesz co? Żyję tyle lat na tym świecie i jedyne co mogę Ci powiedzieć to to, abyś nie tracił nigdy nadziei. Ona jest zawsze. Nawet jeśli myślisz, że to już koniec ona nadal z Tobą jest. Lu jest osobą, która dba o innych. Nawet jeśli tego nie chce to i tak to robi... Nieświadomie..-uśmiechnęła się na wspomnienie związane z jej przyjaciółką-I myślę, że jest jeszcze dla was szansa. Bo skoro powiedziała Ci, że pozwala Ci odejść to pewnie zrobiła to dla Twojego dobra. Ona nie chce Cię zranić.-dziewczyna złapała piłkarza za rękę i spojrzała mu w oczy-A jeśli nie chce Cię zranić to coś musisz dla niej znaczyć.-uśmiechnęła się, wprowadzając jednocześnie Marco w zakłopotanie. To prawda? A może po prostu Elena powiedziała to, aby poprawić jakoś humor chłopakowi. Może to po prostu kłamstwo, które ma sprawić, że się nie załamie?
-Myślisz?-spytał cicho.
-Myślę...-wiarygodnie pokręciła głową na znak potwierdzenia i umocnienia się w swoich własnych słowach.
Siedzieli na kanapie przed telewizorem, oglądając jakiś niesamowicie nudny film. Ona, ubrana w najzwyklejsze siwe dresy, biały t-shirt i czarną, zapinaną bluzę, leżała oparta o jego klatkę piersiową, otulona jego silnymi ramionami. Czuła się bezpiecznie. Nie bała się jutra. Była gotowa wstać i przeżyć kolejny dzień. Każdego dnia budzimy się i walczymy o przetrwanie. Każdego dnia umierają ludzie, rodzą się dzieci.. Każdego dnia ktoś odchodzi, ktoś rozpoczyna nowe życie, ktoś cierpi i ktoś jest szczęśliwy. Jedyne co nas wszystkich łączy to to, że każdego dnia wszyscy wstajemy i żyjemy. Chodzimy do szkoły, pracy, spotykamy naszych znajomych, rodzinę, wracamy do miejsca, w którym czujemy się bezpiecznie-wracamy do domu, myślimy, płaczemy, uśmiechamy się, narzekamy, kładziemy się spać i zasypiamy. Ale czy tak naprawdę zdajemy sobie sprawę jak wiele tego dnia zrobiliśmy? Ktoś może nam powiedzieć, że jesteśmy nikim i nic w życiu nie robimy ale to nie prawda. Każdego dnia, każdy z nas przeżywa kolejne godziny, minuty, a nawet sekundy. Przetrwanie jest sztuką trudną, dlatego każdego dnia powinniśmy cieszyć się, że dotrwaliśmy do jego końca i możemy jutro wstać i zrobić to samo-przetrwać.
-Chciałabym pójść z Tobą na mecz...-zaczęła.
-Na mecz?
-No tak. Na mecz Borussii Dortmund.
-Naprawdę?-zdziwił się. Pierwszy raz chyba spotkał się z tym, że dziewczyna sama proponuje wyjście na mecz piłki nożnej.-Nie będziesz się nudzić?
-Nie.-sama nie rozumiała czemu go o to poprosiła. Chyba chciała poczuć te emocje, o których często opowiadała jej Elena. A może chciała kogoś zobaczyć?
-W porządku. Zabiorę Cię.-ucałował ją w czoło-Ale najpierw mam dla Ciebie coś innego.-wstał z kanapy i powędrował do korytarza. Otworzył szafę i wyjął z kieszeni swojej kurtki podłużne pudełeczko i jakieś papiery. Powrócił do salonu, gdzie nadal na kanapie siedziała zdziwiona Łucja. Zasiadł z powrotem tuż obok niej i spojrzał jej w oczy.
-Co to?-nie powinna ale spytała, widząc dwa listki papieru w jego dłoni.
-Za tydzień masz urodziny i to taki przedwczesny prezent ode mnie...-otworzył przed nią bordowe pudełeczko, w którym leżała piękna, srebrna bransoletka. Łucja zaniemówiła i zakryła ręką usta. Nie wierzyła. Po chwili chwyciła delikatnie za podarunek i przejechała palcem po wiszącej zawieszce w kształcie serca, na którym wygrawerowane były jej inicjały. W oczach pojawiły się łzy szczęścia i po chwili rzuciła się ukochanemu na szyję. Szepnęła mu do ucha "Kocham Cię bardzo mocno", na co otrzymała soczystego buziaka w policzek.-Mogę?-wskazał palcem na bransoletkę.
-Oczywiście!-pokręciła potwierdzająco głową i wyciągnęła swoją rękę w kierunku chłopaka. Ten subtelnie zapiął jej biżuterię na chudziutkiej ręce po czym chwycił ją w swoje ramiona i mocno uściskał.
-To nie wszystko.-uśmiechnął się.
-Nie wiem czy możesz mnie jeszcze czymś zaskoczyć...
-Zobaczymy...-chłopak wyjął zza siebie dwie kartki papieru i pokazał je dziewczynie-Zabieram Cię do Marsylii.
-Co?! Żartujesz...
-Nie, skądże! Ty, ja i kilku moich przyjaciół. Nie będziesz jedyną kobietą, o to się nie mar...
-Jezu, tak, tak!! Kocham Cię!!-rzuciła mu się na szyję i zaczęła wykrzykiwać jak bardzo go kocha i jak bardzo jest mu wdzięczna za to co dla niej zrobił.
-Wylatujemy za trzy dni.
-Poczekaj! A moja praca?
-Załatwiłem Ci trochę wolnego, zważywszy na to ostatnie wydarzenie. Ale wiedz, że i tak jestem przeciwny temu, abyś wróciła tam do pracy!
-Skarbie, nie teraz!-uśmiechnęła się i pocałowała go tak czule jak tylko potrafiła. Myślami już była we Francji ze swoim chłopakiem, jego przyjaciółmi. Nie mogła się doczekać. To musi być weekend jej życia!!
-//-
Kochane, przepraszam za przerwę ale niestety na święta zachorowałam i cały mój pobyt nad morzem spędziłam leżąc w łóżku. Nawet nie byłam w stanie cokolwiek skleić i napisać tu. Na szczęście juz jestem!
W piątek też doszła mnie i cały świat bardzo smutna wiadomość o śmierci Tito Vilanovy... Był jednym z moich ulubionych trenerów i na wieść o jego śmierci normalnie się popłakałam... DEP Tito [*]
W piątek też doszła mnie i cały świat bardzo smutna wiadomość o śmierci Tito Vilanovy... Był jednym z moich ulubionych trenerów i na wieść o jego śmierci normalnie się popłakałam... DEP Tito [*]
Chcę podziękować również za wszystkie nominacje do Liebster Award! Niebawem odpowiem na wasze pytania i nominuję jedenaście blogów! Może uda mi się to zrobić jeszcze dziś!
xoxo, Ell
W stu procentach zgadzam się z Eleną, ostatnio mam bzika, na punkcie tego imienia, ale to nic. Chodzi o to, że dobrze, a nawet bardzo dobrze powiedziała Reus'owi. Niech wie, jak jest. Marcel z Łucją są naprawdę świetną parą, lecz nie pogardziłabym, gdyby jednak zaszło coś pomiędzy Lu i Marco ;) Chociaż i tak i tak jest cudnie <3 A ten wyjazd... no, mam pewne podejrzenia, co do przyjaciół Marcela, jednak zatrzymam je dla siebie i poczekam, na kolejne rozdziały, które rozwieją moje myśli. Rozdział naprawdę jest genialny! Życzę dużo weny i wyczekuję kolejnych, tak wspaniałych rozdziałów. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńRozdział jest bardzo bardzo fajny. Podoba mi się styl Twojego pisania. Eh, biedy Marco, sama dobrze wiem jak to jest kochać drugą osobę bez wzajemności. Ciekawi mnie co stanie się na tych wakacjach. A Reus naprawdę powinien wziąć sobie radę Eleny do serca
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział i zapraszam tez na mojego bloga
Pozdrawiam :)
piekny ;) rozdzial bardzo mi sie podoba;) jest idealny;* nic dodac nic ujac ;) masz ogromny talent ;)
OdpowiedzUsuńwitaj ;) czytam tego bloga od niedawna i juz jest jednym z moich ulubionych ;) z polskiego masz chyba same 5 bo piszesz swietnie. nie ma sie do czego ptzyczepic ;) ale to dobrze;) wszystko jest poskladane w calosc, nie ma powtorzen! perfekcyjnie! <3 mam tylko malutka prosbe, czy moglabys zaktualizowac zakladke Bohaterowie? dodac zdjecia i opis Marcela i Eleny i innych ;) chciałabym zobaczyc jak ty ich widzisz ;) zycze weny i czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńZakładka 'Bohaterowie' zaktualizowana! :) Jeśli jesteś ciekawa wyglądu i krótkiego opisu reszty bohaterów to polecam zajrzeć!
Usuńxoxo
świtna jest, miło że to zrobilas ;*
UsuńWitam. Jak ja sie ucieszylam kiedy zobaczylam, ze jest kolejny rozdzial :-) Oczywiscie jest genialny. Marco powinien posluchac Eleny. Co do wakacji to wydaje mi sie... a moze jednak zatrzymam to dla siebie. Powiem tyko tyle, ze podejrzewam iz wiele zmieni ten urlop :-) Pozdrawiam i zycze duzo zdrowka oraz weny ;-) Zapraszam przy okazji do siebie na nowy blog o Marco
OdpowiedzUsuńJakie to jest piękne.
OdpowiedzUsuńMimo, że Lu tak utwierdza się w swojej miłości co do Marcela, to ja jakoś nie do końca jej wierzę. Mam wrażenie, że Marco nie jest jej obojętny tak czy tak i gdzieś siedzi jej w głowie, choć sama nie dopuszcza do siebie tej myśli. I jest mi go szkoda. Bo ona jest dla niego ważna, a jednak są tak daleko od siebie. A te wakacje ? Oni oboje i przyjaciele. Pyatnie, kim są ci przyjaciele... Czyżby na wakacjach miał się pojawić ktoś, kogo Lu nigdy by się nie spodziewała ? Zapewne, się mylę :) Ale co tam!
Wspaniały rozdział, naprawdę !
Czekam na następny ! :*
Buziaki ! :**
Ohh nie wiem co napisać.... Ten blog jest tak wspaniały że po prostu brak mi słów..... Marcel i Lu są cudną para ale tak strasznie szkoda mi Marco..... :-(
OdpowiedzUsuńRozdział jest swietny..... Obserwuje tw. opowiadanie i postaram sie komentowac na bieżąco...
Pozdrawiam gorąco <3
Świetny rozdział. Nie wien jak ty tak cudownie piszesz. Fajna para z Marcela i Łucji, ale chciałabym aby była z Marco. Szkoda mi go, ale dobrze że ma taką przyjaciółkę jak Elena. :) Czekam z niecierpliwością na następny. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tutaj spamuję , ale nie widzę zakładki SPAM :) Wrzuciłam właśnie rozdział na http://new-life-with-you-baby.blogspot.com/. zapraszam Cie serdecznie :)
OdpowiedzUsuńPs. Dodam, że już skomentowałam ten rozdział i czekam z niecierpliwością na następny :)
rozdział jest świetny, tak jak wszystkie pozostałe. Odkryłam Twój blog dopiero dzisiaj i jestem nim zachwycona ;) Dlatego na wstępie bardzo proszę o informowanie mnie o nowościach w linku, który zostawię poniżej. Wracając do treści opowiadania, to wszystko strasznie mnie intryguje, nie jestem pewna co do szczęścia, które Marcel daje Łucji, w ogóle nie jestem przekonana do jego postaci. Liczę na to, że Marco nie odpuści i zdecyduje się walczyć o miłość Lu, bo przecież oboje coś do siebie czują ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i serdecznie zapraszam do siebie:
http://lena-teo.blogspot.com/
Dopiero zaczęłam czytać twojego bloga i jest niesamowity ♥ Czekam na następny rozdział ♡♥♡
OdpowiedzUsuńDopiero zaczęłam czytać twojego bloga i jest niesamowity ♥ Czekam na następny rozdział ♡♥♡
OdpowiedzUsuńDopiero zaczęłam czytać twojego bloga i jest niesamowity ♥ Czekam na następny rozdział ♡♥♡
OdpowiedzUsuńMoja wewnętrzna bogini? Czy ktoś tu czytał Greya, hmm? :D
OdpowiedzUsuńMam bardzo podobne zdanie co do dziewczyn, wydaję mi się,że Lucy jest z Marcelem szczęśliwa, ale go nie kocha. Coś nadal ciągnie ją do Marco i widać,że nie potrafi tak po prostu sobie go odpuścić. Twój styl pisania jest naprawdę niesamowity, zazdroszczę i to bardzo! może tego nie wiesz,ale jesteś moją niesamowitą inspiracją i motywacją do dalszego działania! dziękuję za wszystko, bo to twoje komentarze często zachęcają mnie do pisania... dziękuję.
buziaki, trzymaj się kochana! :*