niedziela, 4 maja 2014

09

 

    Od rana była bardzo podekscytowana jutrzejszym wylotem do Francji. Marzyła aby już znaleźć się w Marsylii ze swoim chłopakiem. Trochę obawiała się jak przyjmą ją jego koledzy. Czy w ogóle ją zaakceptują? Miała nadzieje, że tak, choć nie znała ich. Właściwie, nawet nie wiedziała jak mają na imię. Pozna ich jutro na lotnisku. Miała nadzieje, że chłopaki są sympatyczni. To jedyne czego od nich oczekiwała. W sumie liczyła też, że złapie z nimi wspólny język ale to już nie było na tyle ważne.
     Z zamyśleń wyrwał ją dzwonek do drzwi. Gwałtownie poderwała się z kanapy i pobiegła do przedpokoju, gdzie bez zaglądania przez wizjer przekręciła zamek i pociągnęła za klamkę. W drzwiach ujrzała osobę, której się tu spodziewała-swoją przyjaciółkę, jak zwykle nienagannie ubraną. Czarne jeansy wyszczuplały i podkreślały jej wysokie, szczupłe nogi, a  ciemno fioletowy sweter idealnie układał się na  drobnej górze brunetki. Łucja przytuliła koleżankę na powitanie i zaprosiła ją do mieszkania. Obie szybko przeniosły się do kuchni, gdzie Polka zaparzyła dla siebie i swojej towarzyszki dwa kubki ciepłej kawy. Aromatyczny zapach rozniósł się po pomieszczeniu, choć w niczym nie dorównywał temu z rodzinnego domu Kulmaczewskiej w Warszawie. Przypomniało jej się kiedy codziennie rano tata, bądź mama witali ją kubkiem napoju ze świeżo zmielonych ziaren. W tym momencie zatęskniła za rodzinnym domem. Pierwszy raz odkąd tu była poczuła, że brakuje jej rodziców, sąsiadów i jej ukochanego labradora. Uświadomiła sobie, że chyba przez ten cały czas kiedy jest tu-w Dortmundzie, kontaktowała się z rodzicami chyba z trzy razy. Oni zadzwonili tylko raz, tego była pewna.
-Halo! Słuchasz mnie?-głos brunetki wyrwał ją z zamyśleń.
-Przepraszam, zamyśliłam się.-upiła łyk kawy i przeniosła swój wzrok na koleżankę.
-Mówiłam, że strasznie zazdroszczę Ci tego wyjazdu ale jednocześnie jestem zła na Marcela, że zabiera mi Ciebie w Twoje własne urodziny!-stanowczo pokręciła głową, dając znać, że nie podoba jej się ruch chłopaka koleżanki, choć w głębi cieszy się, że dziewczyna oderwie się trochę od szarej rzeczywistości.-Chciałam zrobić Ci przyjęcie niespodziankę ale Twój-przerwała, pokazując rękoma gest świadczący o cytowaniu przyjaciółki-'słodkooki' zabił moje plany.
-Musisz mu wybaczyć.-uśmiechnęła się pusto i po raz kolejny upiła łyk kawy.
-Będzie mnie musiał błagać o przebaczenie!-Elena wybałuszyła oczy, na co obie zareagowały po chwili śmiechem.-Dobra, zabierzmy się za swoją pracę, bo nie mamy wiele czasu.
   

      O kurde! Kto by pomyślał, że zwykłe pakowanie może być tak trudne i tak długie? No właśnie! Nikt! Dziewczyny siedziały od jakiś dwóch godzin w sypialni Polki i przebierały wśród sterty ciuchów Łucji, które z szafy w jakiś dziwny, magiczny sposób przeniosły się na łóżko, podłogę, parapet i fotel. Siedziały wśród markowych, drogich ubrań, na które było stać dziewczynę, kiedy mieszkała z rodzicami i to oni ją utrzymywali, a także wśród zwykłych ubrań z najzwyklejszych sieciówek dostępnych dla każdego mieszkańca Dortmundu. W walizce już leżały starannie złożone jeansy z Zary, dwa crop topy, trzy sweterki oraz sukienka od Coco Chanel, którą dostała od taty na dwudzieste pierwsze urodziny. Zdecydowanie brakowało jej kilku rzeczy, więc bagaż uzupełniła jeszcze trzema parami spodni z różnych sieciówek oraz jednym, granatowym kardiganem sięgającym  do połowy ud. Ze sobą zamierzała wziąć jeszcze płaszczyk, w którym chodzi na co dzień. Co prawda, temperatura w Marsylii wynosi obecnie od około 12 do 15 stopni Celsjusza, także, kurtka jest tylko wyjściem awaryjnym. Przyjaciółka wpakowała jej wręcz na siłę koronkowy komplet bielizny, który pozwoliła sobie wyjąć z szuflady. Zostało im tylko dopakować buty oraz kosmetyczkę. W celu skompletowania kosmetyków przeniosły się do łazienki obok. Kulmaczewska wyjęła z szafki swoją jedyną pojemną saszetkę, którą położyła na blacie łazienkowego mebla. Kolejno wpakowywała tam żel pod prysznic, szampon, który przelała do niewielkiej buteleczki, krem do twarzy, balsam do ciała, tusz do rzęs i podkład, który zakupiła specjalnie na jutrzejszy wyjazd.
-Obłędne te perfumy!!-Elena zachwycała się zapachem perfum od Calvina Kleina.
-Dziękuję! Ostatnio były na wyprzedaży w Rossmanie.
-Marco by się spodobały.-blondynka konspiracyjnie spojrzała na Niemkę, która dopiero po wypowiedzianych słowach, zdała sobie sprawę, że stąpa po niebezpiecznie cienkim lodzie. Flegmatycznie zakręciła flakonik i odstawiła go na miejsce, spuszczając głowę w dół. Między nimi zapanowała cisza. Niezręczna cisza...-Przepraszam... Ja... miałam na myśli Marcela! Po prostu pomyśl...
-...pomyślałaś o Marco.-dokończyła za nią-Skończmy lepiej ten temat i wróćmy do poprzedniej czynności. Nie chcę sobie psuć humoru wizją jego osoby.-impertynencko wypowiedziała owe słowa, co wzbudziło złość u przyjaciółki.
-"Nie chcę sobie psuć humoru wizją jego osoby"?!-zacytowała-Lu, przestań!-oburzyła się.
-Nie rozmawiajmy o nim, naprawdę. Chcę się zrelaksować i wypocząć. To na pewno nie jest odpowiedni temat na tę chwilę.-Elsner pokręciła głową z niedowierzaniem i zacisnęła usta w cienką linię.


      Chłopak złapał za walizkę i zniósł ją po schodach, po czym wpakował ją do pojemnego bagażnika pojazdu. Wrócił z powrotem do mieszkania dziewczyny i przywitał ją po raz drugi ciepłym całusem. Wspólnie zamknęli drzwi na klucz i zeszli schodami w dół, gdzie na dworze czekała na nich taksówka. Marcel otworzył drzwi Łucji i pomógł jej wsiąść do środka, po czym sam zwinnie usadowił się obok niej. Po poinformowaniu taksówkarza o miejscu do którego powinni się kierować, złapał swoją towarzyszkę za rękę i delikatnie przejechał kciukiem po jej miękkiej skórze dłoni. Spojrzał jej głęboko w oczy i znów na moment zatrzymał jej bicie serca. Jezu, jak on to robił? Jak to robił, że Lu potrafiła zapomnieć o wszystkim i wszystkich wokół. W takich chwilach czuła jak po prostu rozpływa się przed nim. Traciła głowę na samą myśl o Marcelu, a jego obecność wprawiała ją w zakłopotanie. Tak samo było i tym razem kiedy chłopak szepnął jej do ucha zwyczajne "Kocham Cię", a potem zostawił na jej szyi dwa, może trzy subtelne pocałunki, które sprawiły, że w żołądku pojawiło się całe stado motyli a w środku jej duszy wszystko zaczęło wrzeć. Ta dziwna relacja została przerwana kiedy pojazd zatrzymał się, a kierowca powiadomił parę, że dotarli na miejsce. Marcel nie chętnie przerwał pocałunek i zapłacił taksówkarzowi należącą się mu sumę, po czym pomógł opuścić auto blondynce. Chłopak wyjął obie walizki, objął swoją dziewczynę silnym ramieniem i razem z nią udał się w stronę wejścia na lotnisko. Po przekroczeniu progu od razu udali się na odprawę, co zdziwiło trochę dziewczynę.
-Nie czekamy na Twoich przyjaciół?-spytała.
-To oni na nas czekają.-puścił w jej stronę oczko.
-Jak to?-zaśmiała się, na co chłopak również się uśmiechnął, po czym odgarnął kosmyk jej jasnych włosów za ucho.
-Właściwie, oni są już w Marsylii.-mruknął.
-Co?
-Przylecieli tam dziś nad ranem. Chciałem, żebyśmy spędzili trochę czasu sami.-cmoknął ja w nos.
-Chciałam ich poznać...-zmarszczyła nos na co on zareagował śmiechem.
-Spokojnie, jeszcze będziesz miała ich dość!-pocałował ją w skroń i oboje zachichotali, kierując się w stronę odprawy.


      Fala ciepłego powietrza zderzyła się właśnie z parą zakochanych, opuszczających pokład samolotu. Żartujących, śmiejących się... Tak, wyglądali jak normalna, zwykła, szczęśliwa do granic możliwości para. I oboje się tego trzymali. Mieli siebie i czuli się szczęśliwi. Ludzie zaczęli wchodzić do autobusu, który zawiózł ich prosto do miejsca, w którym mieli odebrać walizki. Jedni pędzili, drudzy rozmawiali już przez telefon, trzeci siedzieli w ciszy, inni zaś pozostawali poddenerwowani. A wśród tych ludzi była również Łucja i Marcel, których nie obchodziło nic po za nimi samymi. Beztroscy, młodzi, zakochani. Tak, to dobre słowa ich określające. Po odebraniu bagażów młodzi pokierowali się do wyjścia, skąd wsiedli do pierwszej lepszej taksówki, która zawieźć ich miała do hotelu, w którym czekać mieli już znajomi Fornella. Chłopak rozmawiał zacięcie z francuskim kierowcą, a dziewczyna podziwiała w spokoju widoki urokliwego miasta. Tak, to dziwne ale była przekonana, że zakochała się w Marsylii, mimo, że była tam po raz pierwszy w swoim życiu. Może to dlatego, że miasto miejscami przypominało jej Paryż, w którym była kilka razy w życiu, a może to po prostu, że od dziecka podobała jej się francuska architektura, kultura i ludzie, którzy zawsze byli mili, sympatyczni i przyjaźni dla obcokrajowców. A może po prostu wszystkie te rzeczy wpłynęły na to, że Polce spodobało się to miejsce? Tak, to będzie pięć najlepszych dni w jej życiu!
       Wysiedli z pojazdu pełni energii i uśmiechu. Po wyjęciu walizek Niemiec objął dziewczynę w talii i złożył na jej ustach namiętny pocałunek, przyciągając jej ciało do swojego. Kiedy dziewczyna 'odkleiła się' od niego ten zaśmiał się radośnie. Zwinnym ruchem Łucja zdjęła z nosa Marcela jego czarne, proste okulary przeciwsłoneczne, które założyła na swój własny nos.
-Tak lepiej!-uśmiechnęła się.
-Mi się podoba!-odparł, po czym pociągnął dziewczynę do hotelu. Przy odbieraniu kluczy do pokoju Lucy zorientowała się jak kosztowna musiała być ta wycieczka dla chłopaka. Nie dość, że zapłacił za przelot samolotem to jeszcze wynajął pokój w czterogwiazdkowym hotelu tuż przy plaży. Cóż, to na pewno nie są małe koszta!
    Uśmiechnięta od ucha do ucha wsiadła do windy, którą udali się na piąte piętro, gdzie znajdowały się pokoje całej 'ekipy' z Dortmundu. Wysiadłszy z elewatora, udali się pod pokój 404. Jednym ruchem karty, chłopak odblokował zamek w drzwiach, które otworzył i wpuścił dziewczynę do środka. Kulmaczewska rozejrzała się po pomieszczeniu i nie dowierzała, że to wszystko dzieje się naprawdę. Na środku pokoju stało wielkie, dwuosobowe łóżko, starannie pościelone. Meble z ciemnego mahoniu idealnie kontrastowały z delikatnym beżem na ścianach. Naprzeciwko drzwi było wyjście na przestronny balkon, na którym znajdowały się trzy ogrodowe fotele i nieduża ławeczka z białym obiciem, na której spokojnie mieściły się dwie osoby. Smaku dodała jej jeszcze przepiękna łazienka, znajdująca się w rogu pomieszczenia. Duży prysznic, szerokie lustro, ogromny zlew. Po prostu pomieszczenie z jej marzeń! Och, jej wewnętrzna bogini miała ochotę wydrzeć się ze swojego ciała i wykrzyczeć światu jak bardzo jest szczęśliwa.

-Skarbie?-zapukał do drzwi łazienki-Jak się już tam wystroisz to zejdź proszę na dół. Przedstawię Cię chłopakom! Będziemy w hallu!
-Będę za góra dwadzieścia minut!-mruknęła, owijając swoje ciało mięciutkim ręcznikiem. Tego potrzebowała! Długiej, orzeźwiającej kąpieli. Czuła jak stres, napięcie i poddenerwowanie spływa z niej wraz z pojedynczymi kroplami wody. Tak, teraz może zejść tam na dół i dumnie reprezentować swoją osobę. Wychodząc spod prysznica od razu sięgnęła po suszarkę, którą zwinnie uruchomiła i rozpoczęła dziesięciominutową walkę z burzą blond włosów. Potem wykonała tylko leciutki makijaż, ubrała się w spodnie high west i jeden z crop topów, a na ramiona zarzuciła ciemny kardigan. Teraz była już gotowa do wyjścia. Przekręciła zamek w drzwiach i wyszła z pokoju, zamykając go uprzednio na klucz. Wsiadła do windy i po prostu pojechała z powrotem na parter. Wysiadła i od razu pokierowała się prosto. Po dwóch minutach dostrzegła swojego chłopaka machającego do niej ręką. Uśmiechnęła się w jego stronę, mimo, że wiedziała, że on i tak tego nie dostrzeże, bo dzieli ich zbyt wielka odległość. Pewnym krokiem ruszyła przed siebie i po chwili znalazła się już u boku chłopaka. Ten objął ją ramieniem i pocałował w policzek.
-Chłopaki, poznajcie moją dziewczynę... Łucję-próbował ukryć trudność z wymówieniem jej imienia ale mimo wszystko było słychać, że ciężko mu się je wymawia. Mimo wszystko w głosie Lu dosłyszała dumę i powagę.
-Hej! Lu, Lucy, albo Łucja... Jak wam prościej.-wyjaśniła i posłała całej trójce przyjazny uśmiech.
-To jest Max, Leo oraz Paul-przywitała się z każdym z nim-a to jest Mia-dziewczyna Paul'a.-wyjaśnił. Lu obleciała dziewczynę wzorkiem. Cóż, wyglądała na zadbaną, porządną kobietę o niedługich, ciemnych włosach splątanych w nieco roztarganego już warkocza. Miała stanowczą urodę ale to mogło być zarówno jej urokiem. Była naprawdę olśniewająca! Figury pewnie zazdrościła jej nie jedna!
-Miło Cię poznać, Lu!-Mia wyciągnęła dłoń w stronę blondynki, a ta uścisnęła ją bez zastanawiania się.
-Mi Ciebie również!-obie wymieniły się ciepłymi uśmiechami.
-W zasadzie jest nas piątka... Ja, Leo, Paul, Max i... o własnie idzie nasza zguba!-Fornell przeniósł wzrok na osobę wychodzącą z windy-...Marco!
      W momencie kiedy Łucja odwróciła się w stronę dobrze znanego jej chłopaka o imieniu Marco, jego coś ścisnęło. Zobaczył ją. Znów tak samo piękna, urocza, urzekająca, pociągająca i delikatna. Żadna nie mogła się jej równać. No, a przynajmniej nie dla niego. Ostatni raz widział ją ponad tydzień temu, w jednym z Dortmundzkich szpitali, gdzie dziewczyna jasno dała mu do zrozumienia, że nic z 'Marco i Lucy' nie wyjdzie. Jak ona się tu znalazła? Jezu, przecież to oczywiste! To ona jest tą dziewczyną Marcela, o której chłopak opowiada przyjacielowi od miesięcy! Jak on mógł się nie domyśleć? Przecież oboje nie raz rozmawiali o Łucji, nawet nie zdając sobie sprawy, że obaj mają na myśli tę samą dziewczynę! Jedyne co go zabolało w tym momencie, było to, że Kulmaczewska wolała Marcela. Że to Marcel jest tym, który sprawia, że ona się uśmiecha i jest szczęśliwa.
-Marco...-jej oczy zalśniły, a usta lekko otworzyły się na jego widok. On też wyglądał tak samo, choć może nie było w nim tego samego blasku, jak w dniu kiedy się spotkali. Coś go kuło w serce i było to widać na pierwszy rzut oka. Niektórzy tego nie zauważają ale niektórzy potrafią dostrzec ból w oczach, nawet jeśli osoba skrywająca go jest bardzo dobrym aktorem.
-Łucja...-wymówienie jej imienia bolało go zarówno tak bardzo jak cieszyło. To skomplikowane i on sam gubił się w tym wszystkim.
-Przepraszam, wy się znacie?-Marcel nie krył swego zdziwienia.
-Nie!-oboje odparli chórem jak na komendę co wywołało u wszystkich uśmiech.
-W takim razie poznajcie się... Łucja-Marco, Marco-Łucja.-blondyn ujął dłoń koleżanki i lekko pocałował ją w jedną z kości palców. Dziewczyna posłała mu hermetyczny uśmiech i przeniosła swój wzrok na jego oczy. Tak zranione, a nadal tak piękne...

         Prowadził ją wzdłuż linii brzegu morza. Fale delikatnie obijały się o mięciutki piasek, a słońce gdzieś w oddali rzucało swoje promienie słoneczne na spokojną taflę wody, które odbijały się od niej i raziły wszystkich spacerowiczów w oczy. Termometry wskazywały gdzieś około 17 stopni, co na grudzień jest bardzo wysoką temperaturą. Nie ma nawet co porównywać z Dortmundem, w którym jest może 3 stopnie na plusie. Nikt nie myślał o codzienności. Wszyscy skupieni byli na tym co dzieje się tu i teraz. Chłopcy wędrowali powoli kilka kroków przed Łucją i Marcelem. Tamci rzucali się piaskiem, ganiali, byli nawet zdolni do tego aby wrzucić kogoś do wody. I nie przeszkadzało im to, że idzie wśród nich Mia. Widać, że dziewczyna dużo akceptuje i jest naprawdę ludzka. Większość kobiet pewnie już by się darła za takie zachowanie, a ta po protu kręciła z niedowierzaniem głową i przyglądała się temu co robi jej chłopak wraz z przyjaciółmi. Chyba tylko Marco nie brał tak żwawo udziału w tej całej 'bitwie'. Łucja przez czarne okulary przeciwsłoneczne swojego chłopaka mogła intensywnie się mu poprzyglądać i skusić się na jakieś spostrzeżenia. Był inny ale ukrywał to, że jest mu źle. A na dodatek, pewnie obecność Polki jeszcze bardziej go dezorientowała i peszyła. Trochę było jej z tym źle, bo w końcu jego brak humoru był spowodowany jej osobą, a raczej tym co zrobiła jakiś czas temu. Założy się, że Marco przyleciał tu po to aby odpocząć i zapomnieć o sprawach w Dortmundzie, a z jego planów najprawdopodobniej nici...
        Z zamyśleń wyrwała ją Mia, która złapała Lu pod ramię i szeroko się do niej uśmiechnęła.
-Odbijam!-zaśmiała się w stronę Marcela-Idź sobie do swoich nienormalnych kolegów i porzucaj się z nimi piaskiem!
-Ech, jak sobie życzysz...-pocałował Lu w czoło i podbiegł kilka metrów do przodu aby włączyć się do rozmowy z przyjaciółmi. W tym samym momencie kiedy Reus ujrzał obok siebie Fornella, swój wzrok przeniósł na Łucję. Ich spojrzenia spotkały się na kilka sekund, po czym ona odwróciła go i skupiła się na rozmowie z Mią.
-Od dawna jesteście z Marcelem razem?-uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Kilka miesięcy...
-No to świeży związek! Musicie być w sobie serio zakochani...
-Jesteśmy...-uniosła kąciki ust ku górze-...a przynajmniej tak mi się wydaję.
-Och, na pewno tak jest!
-A Ty i Paul? Od dawna?
-Od roku.-brunetka otworzyła szerzej oczy, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Musiało do niej wrócić jakieś miłe wspomnienie-było to widać!
-To już kupa czasu!
-Nadal tego nie odczuwam... Że to już tyle czasu! Jak kogoś kochasz to nie zdajesz sobie sprawy jak szybko mija czas, dni, miesiące... Wszystko jest jak w bajce.-Lu zaśmiała się ironicznie-A czasami jest też tak, że myślisz, że kogoś kochasz a tak naprawdę tak nie jest... Miłość jest dziwna...-skwitowała.
-Dziewczyny, wracamy!!!


       Leżała na łóżku, patrząc tępo w sufit. Coś nie dawało jej spokoju. Albo ktoś. Marco nie dawał jej spokoju. Ciągle był w jej głowie odkąd znów zobaczyła go przed sobą. Nie przeszkadzała jej jego obecność ale sto razy prościej byłoby jej się rozluźnić gdyby go tu nie było. Była spięta, znów poddenerwowana i nie potrafiła skupić swoich myśli na jednej rzeczy. Czuła jakby szare komórki urządziły sobie jakiś szaleńczy wyścig w jej głowie. Powoli rozmasowywała skroń z nadzieją, że lekki ból ustąpi.
-Kochanie, Ty nie gotowa?-zdziwił się wychodząc z łazienki.
-Nie, skarbie... Idźcie beze mnie... Źle się czuję.-usiadła na łóżku, a on po chwili przysiadł się do niej.
-Już dwie osoby nie idą...-zaśmiał się ironicznie-Może chcesz żebym z Tobą został?
-Nie, nie! Idź i baw się! Tylko z rozsądkiem!
-Na pewno?
-Tak, no idź, żeż już!-stanął nad nią i delikatnie ucałował ją w czoło. Och, tak cudownie było poczuć jego usta właśnie w tym miejscu...
-Marco też zostaje...-odparł zakładając na siebie swoje białe Nike'i-Może poproszę go, żeby miał na Ciebie oko? My wrócimy nad ranem..
-Spokojnie, nie jestem małą dziewczynką!-zachichotała z poirytowania-Bawcie się dobrze!-na pożegnanie złożył na jej ustach pocałunek i wyszedł.


     Zapukała leciutko w mahoniowe drzwi i po usłyszeniu słowa 'proszę' chwyciła za klamkę i powoli otworzyła drzwi, po czym zwinnie przekroczyła próg pokoju. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Czy naprawdę można urządzić tu taki bałagan przez zaledwie pół dnia? Na podłodze leżały bokserki, koszula i jakieś spodnie, a w rogu pokoju znalazła swoje miejsce walizka, która była otwarta, a rzeczy w niej porozwalane. Na komodzie obok wejścia leżały papierki po batoniku zbożowym, snickersie i pusta puszka po pepsi. Chyba wśród tego wszystkiego tylko łóżko było nienagannie pościelone. Chłopak z zakłopotaniem zaczął uprzątać swoje rzeczy. Łucja schyliła się po czarne jeansy, leżące tuż pod jej nogami. Podała je blondynowi, a ich spojrzenia ponownie się spotkały.
-Przepraszam za ten bałagan... Po prostu...-podrapał się po głowie-nie spodziewałem się nikogo. Myślałem, że wszyscy poszli do klubu.
-Masz może ochotę...-wyciągnęła zza siebie butelkę czerwonego wina i pokazała ją chłopakowi-... się trochę napić?-Spojrzał na nią pytającym wzrokiem i po krótkiej chwili ciszy podszedł do niej ponownie.
-Z chęcią...-przejął szklaną flaszkę z alkoholem i powędrował z nią za dziewczyną-na balkon. Łucja postawiła dwa szklane kieliszki a chłopak otworzywszy butelkę, uzupełnił naczynia do połowy. Po chwili już oboje siedzieli na ogrodowej ławeczce. Lu delikatnie oparła się rączkę mebla, tak aby mogła patrzeć na blondyna.-Czemu nie poszłaś?
-Trochę źle się czułam... Z resztą nadal boli mnie głowa. Myślałam, że alkohol w niczym mi nie pomoże ale po głębszych refleksjach uznałam, że chyba po prostu potrzebuję się upić!-zanurzyła bladoróżowe usta w soczyście czerwonym trunku. Mocny!-a Ty?
-Nie miałem ochoty ani siły na imprezowanie. Trochę jestem zmęczony po podróży.-odparł, poprawiając się na swoim miejscu tak by i on mógł patrzeć na Łucję.
-Wiesz co? W życiu sobie Ciebie tutaj nie wyobrażałam...-uśmiechnęła się patrząc pusto na zachodzące daleko słońce.
-To tak jak ja Ciebie...-również obdarował ją bladym, ironicznym uśmiechem.

      Trzeci, czwarty, piąty kieliszek! Oboje zażyli już ogromną ilość alkoholu, opróżniając butelkę do połowy. Ich zachowanie drastycznie się zmieniło. Teraz żartowali, śmiali się, opowiadali sobie kawały i śmieszne historie ze swojego życia. Napięcie, które było między nimi zniknęło i przerodziło się w naprawdę przyjemną atmosferę.
-Kiedyś byłam na zakupach i zaczęłam wkładać zakupy do nieswojego wózka, nigdy tego nie zapomnę haha!-opowiadała.
-Ja jak byłem w podstawówce to do Pani od matematyki kilkakrotnie mówiłem 'mamo'. Haha, żebyś tylko widziała jej minę! Do dziś to pamiętam!-zaśmiał się, a ona razem z nim.
-Ja kiedyś byłam ścięta na chłopaka i jakaś znajoma moich rodziców wzięła mnie za ich syna!
-To jeszcze nic! Ja kiedyś byłem rudy!!-podekscytował się wiedząc, że tą informacją przebije wszystko.
-Dobra, nic nie mówiłam! Haha!
-Jeszcze?-blondyn złapał za butelkę wina i lekko poderwał się ze swojego miejsca.
-Chętnie..-dziewczyna nadal śmiejąc się odgarnęła pojedynczy kosmyk włosów za ucho. Marco w tym momencie pochylił się nad koleżanką, aby wypełnić kieliszek soczyście czerwonym trunkiem. Ich spojrzenia ponownie się spotkały i nagle oboje przestali mówić, chichotać, a nawet się uśmiechać. Stał nad nią i mógł centralnie wpatrywać się w jej śliczne oczy, gdyż głowę opartą miała o rączkę mebla. To było coś magicznego. Marco zbliżył swoją twarz na bardzo niebezpieczną odległość. Ryzykował wszystko ale tak naprawdę nie mógł się opanować. Kiedy ich nosy już prawie się stykały, Łucja ujęła jego twarz w dłonie i mocno go do siebie przyciągnęła, wpijając się w jego usta dynamicznie. Chłopak jedną ręką podtrzymał się oparcia ławki, a drugą zaczął gładzić jej lekko różowy policzek. Oddał pocałunek co jeszcze bardziej ośmieliło ją do kolejnych działań. Straciła głowę. Nie wiedziała co robi. Po chwili ich języki odnalazły się i co dziwne, idealnie ze sobą współgrały. On zaczął pieścić jej podniebienie, a ona chcąc nie chcąc wydała z siebie cichy jęk. Jego ręce powędrowały na jej biodra. Uniósł je lekko, co spowodowało, że dziewczyna mimowolnie się podniosła. Przysiadł się do niej i ciągle obdarowywał ją namiętnymi pocałunkami. Był zdziwiony kiedy Lu nagle przerwała tę czułość ale na szczęście, zrobiła to tylko po to aby zmienić pozycję. Teraz to ona siedziała na nim. Wplotła swoje palce w jego perfekcyjnie ułożone włosy i odchyliła głowę do tyłu, dając mu dojście do szyi. Marco od razu zrozumiał o co chodzi i momentalnie przeniósł pocałunki właśnie w tamto miejsce. Rysował ustami linię od ucha przez kark, ramię, aż do obojczyka. Pozwoliła mu zajść tak daleko, więc nie pozostało mu już nic innego. Podniósł się, łapiąc Łucję za pośladki, kierując się z nią do wnętrza sypialni. Po drodze obili się o drzwi balkonowe i przewrócili nieduży fotel, który stał im na drodze. Ponownie zasiedli, tym razem na łóżku. Ona cały czas była nad nim. W końcu ściągnęła z niego biały t-shirt, który po chwili znalazł się gdzieś za nią. Może na podłodze, może na szafie... Nieistotne... Popchnęła go jedną ręką, co sprawiło, że chłopak teraz leżał, a nie siedział. Nachyliła się, całując jego klatkę piersiową. Boże, co za klata! Wpatrywała się w nią przez chwilę przez co straciła na moment uwagę, a blondyn to wykorzystał. Ściągnął z niej luźną bluzeczkę i przewrócił na plecy tak, że teraz to on znajdował się nad nią. Zaczął całować ją znów od ucha przez szyję, zagłębienie między obojczykiem, a ramieniem, lewą pierś, brzuch, aż zatrzymał się na kości pod biodrem. Zaczęły przeszkadzać mu jej spodnie, więc szybko się z nimi uporał, całując przy tym każdy centymetr kwadratowy jej ciała. Tak idealnego ciała... A jej się to podobało! Ba! Lu również zaczęła doskwierać ciągła obecność jego czarnych jeansów, więc rozpinając guzik, a potem rozporek zsunęła je z jego bioder. Był nad nią. Mógł patrzeć, podziwiać, zachwycać się... Mógł zrobić właściwie wszystko.
-Jesteś taka piękna...-palcem przejechał po policzku i złożył na ustach zachłanny pocałunek.Szybko pozbawił ją reszty garderoby a ona dynamicznie mu oddała, ściągając z niego już ostatni fragment garderoby. Pragnęła tego tak bardzo jak i on. I sama nie wiem, czy Łucja była świadoma tego co robi ale w tamtym momencie jedyne czego była pewna to tego, że nie wytrzyma jeśli zaraz chłopak nie przejdzie do dalszych działań. Po chwili poczuła go w sobie. Tak! Tak, tego chciała! Stali się jednością przez tę chwilę, która dla nich mogłaby trwać wieczność. Współgrali ze sobą i oboje poruszali się w ustalonym przez siebie tempie. Zapomnieli o wszystkim.
      Kiedy skończyli zrobili to jeszcze raz i jeszcze raz, mimo, że byli już bardziej świadomi tego co się dzieje, niż wtedy za pierwszym razem. Nie liczyły się konsekwencje. Nie liczyło się nic. Kochali się kilka razy, zupełnie zapominając o rzeczywistości.


-//-
Jeśli dotrwałeś do końca to gratuluję! :) 
Dziś troszkę dłuższy rozdział i mam nadzieje, że jest też ciekawszy. Miałam na niego pomysł od początku do końca i chyba zrealizowałam swoje plany dotyczące tego powyżej:) Co prawda, miał być dłuższy ale postanowiłam go jednak podzielić, bo ten i tak trochę zajął wam czasu pewnie! W sumie, w końcu jestem z jakiegoś rozdziału nawet zadowolona. No może po za tą końcówką ale naprawdę nie umiem pisać takich scen, wybaczcie mi! Jakoś może się podszkolę! ;) 
xoxo, Ell 

19 komentarzy:

  1. No proszę nie spodziewałam się Marco w Marsylii :D Wyszedł Ci genialny rozdział. Bardzo fajnie piszesz opisujesz wszystko dokładnie dzięki czemu czytelnik może się tam przenieść myślami. Dla mnie rozdział idealny. Boję się tyko że jak się obudzą i zobaczą co zrobili atmosfera między nimi jeszcze bardziej się pogorszy, albo że ich ktoś przyłapie.
    Czekam na następny rozdział i zapraszam na mojego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mrrr :* Super rozdział ♥czekam na nn ♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam ! Od razu wiedziałam, że Marco jest kolegą Marcela xdd a jak okazało się, że i Reus i Lu zostają w hotelu to nie trudno było się domyślić co się stanie :D wreszcie <3 mam nadzieje, że Lu rzuci Marcela dla Marco albo, że będą mieli romans (wiem jestem okropna). Kurde, ale oni tak bardzo do siebie pasują <3 koocham ich <3 mam wielką nadzieje, że teraz będzie między nimi więcej dobrego niż złego ;D pozdrawiam :* czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  4. jeju ! piekna ta ostatnia scena <3 caly rozdzial smialam sie do monitora <3 cudownie to naisalas <3 mam nadzieje ze szybko dodasz next ;) i moze tak do bohaterow zdjecia przyjaciol Marcela i Mia? :) pozdrawiam i zycze weny <3 oby wiecej takich scen ;))))

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest niesamowite! Nie umiem pisać powalających komentarzy,więc jakiegoś pogromu tu nie zrobię ale no jestem pod wrażeniem! Trzeba być wyjątkowym aby napisać tak długą treść,tak idealną i składną :) Podziwiam cię z całego serca!Co do tej historii to chyba przechodzisz samą siebie.Zaciekawiasz z każdej strony,nie mogę się doczekać aż uchylisz skrawka tajemnicy. :DWszystko jest genialne i powiem ci,że zazdroszczę takiej kreatywności i talentu ; ) Jesteś niesamowita i choć cię nie znam,to mogę to stwierdzić,chociażby pod względem twórczym ♥ Pozdrawiam gorąco i czekam na następny ;* Karolina ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Choćbym chciała nie wiem jak bardzo , to nigdy nie mogłabym mieć takiej wyobraźni jak ty... Twoje opowiadanie to nie tylko opowiadanie... to coś dzięki czemu ja i inne osoby możemy oderwać się od okrutnej rzeczywistości.... ten blog sprawia że odlatuję zupełnie... Nic się nie liczy .... wszystko jest inne... Ja jestem inna... Szczęśliwa, radosna... Wiesz że potrafię zamknąć się w swoim pokoju , nałożyć słuchawki na uszy i po kilka razy czytać te rozdziały?
    Wiem to może być dosyć dziwne... Ale nie dla mnie.. Ten blog daje mi inne spojrzenie na świat. Czuję się jakbym znała bohaterów.... chyba lepiej juz byc nie moze bo jest idealnie <3 nic dodac nic ujac ;* i ta scena +18no najlepsza <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. koraxd ....... Oh jak to miło że skopiowałaś fragment mojego komentarza spod 4 rozdziału na blogu http://milosccierpliwajest.blogspot.com/ ..... -,-

      Nie chcę cię obrazić, ale napisz to co ty czujesz, a nie kopiuj komentarze innych i to jeszcze Z INNEGO BLOGA ....ok???
      Pozdrawiam ...

      Usuń
  7. uuuu szykuje sie romans :D fajnie fajnie taki cichy romansik :) przynajmniej bedzie co czytac ;p zycze weny i czekam na nn <33

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo proszę, aby osoba pisząca powyższe komentarze anonimowe nie pisała ich wielokrotnie. Wnioskuję iż, piszę to jedna osoba, po czasie, w jakim ostatnie cztery komentarze się pojawiły.
    Nie chcę aby były jakieś nieporozumienia, bądź zarzuty, które mówiłyby, że piszę je sobie sama:)
    Być może jest to jakiś błąd bloggera, bądź google, za co z góry przepraszam.
    Dzięki, xoxo

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialna jesteś ♥ Jak zobaczyłam jak długi jest to miałam wewnętrzną erupcję szczęścia! :) Uwielbiam takie rozdziały,zwłaszcza na takich blogach,dobrych blogach jak twój.Co ja mówię,on jest najlepszy! Co do treści to co za przełom! *o* Pisałaś niedawno,że możemy sporo się spodziewać co do Marco i Lu ale tego się nie spodziewałam :) Oczywiście to mega,mega dobrze <3 Masz talent,mówię ci to ja. :D Pozdrawiam i do kolejnego :*
    ____
    Tak z tymi komentarzami to dość dziwna sprawa.Wydaję mi się,że widzę w nich swój,dokładnie taki jaki dodałam dziś na jednego z blogów,przyznam,że trochę mnie to wbiło w krzesło :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział ! :) Bardzo się cieszę, że taki długi. Już myślałam, że Łucja narazie nie będzie z Marco, bo jest szczęśliwa z Marcelem. Ale mnie zaskoczyłaś z Lu i Marco. Nawet nie wiesz jak się z tego cieszę. :) Życzyłam im tego już od samego początku. Moim zdaniem poprostu idealna para. Super, że przyjechali do tej Marsylii w tym samym czasie. Ale kompletnie mnie zaskoczyłaś tą końcówką. Mam nadzieję, że to nie była konsekwencja alkoholu, tylko, że zrobili to świadomie i że zostaną teraz parą i będą szczęśliwi razem. Czekam z niecierpliwością na następny, nawet nie wiesz jak mnie zaciekawiłaś. Proszę Cię dodaj szybko następny rozdział, bo nie wytrzymam z ciekawości. Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam. Uwielbiam takie poranki, kiedy wchodze na moje ulubione blogi i okazuje sie, ze sa nowe posty :-) Rozdzial wspanialy. Spodziewalam sie Marco w Marsylii, ale wspolnej nocy Lu i Reusa sie nie spodziewalam. To znaczy w przyszlosci na pewno tak, natomiast nie od razu po przyjezdzie :-) Zaskoczylas mnie, ale bardzo milo :-) To nie prawda, ze nie potrafisz pisac takich scen- swietnie Ci to wyszlo :-) Wedlug mnie Lu ciagnie do Marco , choc bronila sie przed tym, a nie powinna. Nie trzeba walczyc z uczuciami. Ci dwoje pasuja do siebie, jest miedzy nimi chemia. To nie alkohol pchnal ich w swoje ramiona, on ich jedynie osmielil. Ciesze sie z tego powodu, choc nie sadze by po tej nocy wszystko bylo dla nich juz takie proste. Jest przeciez Marcel. Generlanie zdradzily go dwie bloskie mu osoby- dziewczyna i przyjaciel. Kiedy to wyjdzie na jaw-o ile wyjdzie sytuacja nie bedzie latwa. No coz... tak tez bywa. Chyba sie odrobine rozpisalam ;-)
    Szkoda mi Marcela, ale wedlug mnie to Marco i Lu powinni dac szanse uczuciu, ktore wykielkowalo w ich serduchach ;-) pozdrawiam i chyba nie musze dodawac, ze niecierpliwue czekam na kolejna odslone tej historii ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Tym rozdziałem pobiłaś wszystko i wszystkich ! Czytałam z takim zaciekawieniem, że nic nie było mnie w stanie oderwać od tego ! Brak mi słów po prostu. Coś przeczuwałam, że na wyjeździe pojawi się Marco i tak się okazało. Oboje musieli być w niemałym szoku na swój widok. Chwilami tak cholernie było mi ich szkoda, czytając o tym co jest między nimi. Te spojrzenia i ten smutek, ból. Ale to co wydarzyło się na koniec totalnie mnie zaskoczyło i chyba nigdy bym się tego nie spodziewała, zwłaszcza po Lu ! Opisałaś to fenomenalnie i ... jestem pod wrażeniem ! Ciekawe co teraz się wydarzy. I czy Marcel się dowie. Jeju, to takie wciągające...
    Nie wiem czy doczekam kolejnego rozdziału !
    Jesteś niesamowita !
    Pozdrawiam serdecznie ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Zacznę od tego, że niesamowite jest to, co tu tworzysz. Coraz bardziej, z dnia na dzień, zakochuję się w tej historii. Jest piękna. Szczerze... Wiedziałam, że wśród grona przyjaciół Marcela, znajduje się Reus, ale końcówką mnie totalnie zaskoczyłaś. Oczywiście cieszę się z tego bardzo, bo od początku czekałam na jakiekolwiek bliższe relacje Łucji i Marco. Także jestem wniebowzięta! Między nimi jest potężna więź i myślę, że oni byli całkowicie świadomi swoich czynów, może nie za pierwszym razem, lecz później - tak. Jestem straszliwie ciekawa, co będzie dalej. Mam nadzieję, że żałować nie będą. Nie powinni. Nie mają czego, to jest miłość! Aczkolwiek... szkoda mi Marcela, nic nie poradzę jednak, iż Lu bardziej - moim zdaniem - pasuje do naszego kochanego piłkarza. Hm, Fornell się dowie? A może sam ich przyłapie? Bo raczej zauważy, że w pokoju brakuje jego ukochanej. Nie wiem, nie wiem, ale chcę się dowiedzieć! Koniecznie! Dlatego czekam na następny, równie ciekawy, a może bardziej - rozdział :) Nie.. bardziej już się chyba nie da, chociaż... pewnie mnie zaskoczysz jeszcze nie jeden raz.
    A co do komentarzy. Iwi ma rację, anonimek jakimś cudem napisał taki sam komentarz, jak ona sama na innym blogu. Ojj, nieładnie! Jestem świadkiem, bo widziałam ten komentarz wcześniej :) Urok anonimowych czytelników, ale wiedz, że na bloggerze są jeszcze takie kochane anonimy. Nie przedłużając, pozdrawiam Cię serdecznie, Wielki Talencie! <3
    http://2szansa.blogspot.com/ - zapraszam na jedynkę :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocie ja cię bardzo przepraszam.
    Mam nadzieję ze mi to wybaczysz :-* W ostatnich tygodniach jest mi bardzo ciężko i nie mogę pozbierać myśli.. Jakas taka roztargniona jestem. Nie wiem co się ze mną dzieje. Pisze żebys wiedziała ze ja jestem z tobą! I będę nadrabiać powoli wszystkie rozdziały.. Bo muszę przyznać ze jestem w tyle :-\ przepraszam.. Naprawdę :-*
    Już się biorę za czytanie <3

    OdpowiedzUsuń
  15. No więc tak :
    Przepraszam cię za ten komentarz -odpowiedź na "opinię" koryxd tam powyżej, ale musiałam to napisać.... To zwykła chamskość... kurcze... ja tak bym nigdy nie zrobiła że kopiuje czyjś komentarz a potem wklejam go pod postem innego bloga.... TO BYŁ FRAGMENT MOJEGO KOMENTARZA SPOD POSTA NA BLOGU AUTORKI HOPE REUS.... :)
    Ymmm to teraz odnośnie rozdziału:
    Jest boooski! Nie spodziewałam się zupełnie takiego obrotu sprawy... <3 Ta scena na samym końcu...omomomom *o* Ehh ten "mój" Marco... Szkoda mi teraz trochę Marcela... Co się stanie jak on się dowie??? Lu go zdradziła! To jest fakt! Ale ja i tak wolałabym ją u boku Marco! .....I ja się pytam: Skąd ty wzięłaś TAKI talent ?!! <3 :D Jesteś genialna :) Pozdrawiam serdecznie! <3

    Katerina :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Witam :) Nie widzę Spam- u więc tutaj zaproszę Cię na kolejny rozdział mojego opowiadania http://new-life-with-you-baby.blogspot.com.
    Wrzuciłam rozdział nr 2 . Wyjawię, że drogi Marco i Natalie się skrzyżowały, ale w jaki sposób dowiesz się na moim blogu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest też rozdział nr 3 :) Pozdrawiam i mam nadzieję, że odwiedzisz mój blog i skomentujesz :)

      Usuń
  17. Świetne!
    Zapraszam do mnie
    http://living-fine-terrible.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń