Delikatnie musnął jej szyję, a ona od razu przymrużyła oczy na znak, że bardzo podobają się, a zarazem okropnie drażnią, poczynania chłopaka. Nadal nie dowierzała temu co się wydarzyło. A jeszcze bardziej nie mogła zrozumieć swojego zachowania. Potężna dawka adrenaliny ciut ją otrzeźwiła, a mimo to nadal miała ochotę powtórzyć to co wydarzyło się między nią, a Marco. Czuła jego spokojny oddech na swoim karku. Leżała, głową opartą na ramieniu chłopaka. Och, jego łóżko było tak wygodne! Nie chciała się z niego ruszać, choć w jej pokoju obok stało identyczne łoże. Najwyraźniej obecność Reusa działa na nią tak przyciągająco. To niesamowite, że w przeciągu zaledwie kilku godzin tak drastycznie zmieniło się jej nastawienie do piłkarza. Co w nią wstąpiło? Nieważne co to było. Łucja była 'temu czemuś' wdzięczna za to, że dzisiejszej nocy odważyła się na takie odważne kroki.
-Chyba muszę iść...-mruknęła o nosem.
-A musisz?-szepnął cicho, wdychając jej cudowny, owocowy zapach. Ulubiony żel pod prysznic o zapachu marakui robi swoje!
-Niechętnie...-uśmiechnęła się, wstając i owijając się śnieżnobiałym prześcieradłem. Złapała za koronkowe majtki i stanik, które leżały swobodnie tuż przy łóżku na podłodze. Z bielizną w ręku powędrowała do łazienki. Zostawiając otwarte na oścież drzwi, ubrała to co miała i powróciła do pokoju. Dzięki Bogu, Elena wpakowała jej ten komplet bielizny. Chyba po powrocie jej solidnie za to podziękuje.-Widziałeś mój top?-spytała, wciągając na biodra jeansy.
-Ten?-uśmiechnął się szyderczo, podnosząc z podłogi czarny crop top, który złapał za ramiączko i delikatnie pokręcił nim przed sobą.
-Tak, ten...-zbliżyła się do niego, a kiedy wyciągnęła w jego stronę rękę, ten odsunął swoją.
-Coś za coś...-mruknął.
-Może kiedyś...
-Może teraz?-jednym ruchem złączył ich usta w pocałunku i ponownie pieścił językiem jej podniebienie. Och, jak on to robi?!
Odsunęła się kiedy poczuła, że blondyn puszcza skrawek jej bluzeczki, a po chwili materiał znajduje się już w jej rękach. Mimo to jeszcze raz go pocałowała, ale tym razem centralnie w kącik ust. Wyobraźcie sobie, jak go to rozdrażniło! To chyba najgorszy punkt jaki mogła wybrać. Odwróciła się, zakładając otrzymany z powrotem top, po czym założyła jeszcze swoje beżowe półbuty. Czas opuścić to toksyczne miejsce! Zbliżała się do drzwi kiedy poczuła jak chłopak podbiega do niej i obraca w swoją stronę jednym ruchem ręki, składając na jej ustach kolejny czuły pocałunek.
-Łucja...
-Dobranoc Marco.
-Powtórzymy to kiedyś?-na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, który wprawiał ją w zakłopotanie.
-Może...-odwróciła się, puszczając wolno jego dłoń.
-Śpij dobrze!
-*-
Obudziła się kilka minut po 10 w swoim pokoju. Mimo, że spała tak mało to czuła się wypoczęta jak nigdy dotąd. Kto by przypuszczał, że bliskość pewnej osoby może tak pozytywnie działać na drugiego człowieka? Usiadła prosto, przeciągając się niemrawo. Spojrzała w bok i ujrzała koło siebie Marcela. Och tak! Pamięta jak wrócił chyba coś koło 4, bądź 5 rano. Troszkę hałasował ale nie zorientował się, że dziewczyna nie śpi. Całe szczęście! Ona sama ledwo zasnęła, chyba z wrażenia. Cóż, to co się stało.... To było niedozwolone ale za to jak przyjemne! Chyba nie na próżno mówi się, że 'to co zakazane najbardziej kusi'. Choć przez większość życia brała to za puste, nic nie znaczące słowa to od dzisiejszej/wczorajszej nocy zgadza się z nimi bezapelacyjnie.
Poprawiła swoje blond włosy i odgarnęła je na lewe ramię. Spojrzała na chłopaka i po krótkim zastanowieniu, rzuciła mu się na ramię.
-Dzień dobry!-uśmiechnęła się, całując go w policzek.
-Witam...-stęknął niechętnie, wciskając głowę w poduszkę.
-No wstawaj! Idziemy na śniadanie!-nachyliła się nad nim i patrzyła jak się meczy.
-Skąd Ty tyle energii masz nagle?-zaśmiał się, po raz pierwszy dziś, patrząc na nią.
-Umm... Ładna pogoda, jutro moje urodziny, jesteśmy w moim ulubionym państwie w Europie... Czego chcieć więcej?-wzdrygnęła ramieniem.
-A co z cudownym chłopakiem Marcelem?-uniósł się, marszcząc czoło. Włosy miał porządnie roztrzepane. Widać, że dopiero co się obudził.
-No... I oczywiście chłopak Marcel!-zawahała się ale mimo to wymusiła z siebie uśmiech.
-Tak lepiej.-złożył na jej ustach krótki pocałunek.
-Idę pod pod prysznic.
-Wspaniały pomysł! Chodźmy!
-Nie!-pokręciła przecząco głową-SAMA-zaakcentowała ostatnie słowo i powoli wygramoliła się z łóżka, kierując się bezpośrednio do łazienki. Chłopak odprowadził ją wzrokiem, po czym postanowił rozpocząć swoją poranną rutynę.
-*-
-No wstawaj! Idziemy na śniadanie!-nachyliła się nad nim i patrzyła jak się meczy.
-Skąd Ty tyle energii masz nagle?-zaśmiał się, po raz pierwszy dziś, patrząc na nią.
-Umm... Ładna pogoda, jutro moje urodziny, jesteśmy w moim ulubionym państwie w Europie... Czego chcieć więcej?-wzdrygnęła ramieniem.
-A co z cudownym chłopakiem Marcelem?-uniósł się, marszcząc czoło. Włosy miał porządnie roztrzepane. Widać, że dopiero co się obudził.
-No... I oczywiście chłopak Marcel!-zawahała się ale mimo to wymusiła z siebie uśmiech.
-Tak lepiej.-złożył na jej ustach krótki pocałunek.
-Idę pod pod prysznic.
-Wspaniały pomysł! Chodźmy!
-Nie!-pokręciła przecząco głową-SAMA-zaakcentowała ostatnie słowo i powoli wygramoliła się z łóżka, kierując się bezpośrednio do łazienki. Chłopak odprowadził ją wzrokiem, po czym postanowił rozpocząć swoją poranną rutynę.
-*-
Zjechali oboje windą i udali się korytarzem wzdłuż blado pomarańczowej ściany, na której wisiało kilka francuskich krajobrazów tak jak na przykład widok na Kanał La Manche, wieża Eiffla nocą, urokliwe, marsylskie plaże, a nawet oryginalne, wąskie, paryskie kamieniczki. Niektóre z nich potrafiła nawet rozpoznać. Są popularne, a ona lubiła nimi spacerować podczas kiedy jej rodzice załatwiali sprawy służbowe. W sumie, bardzo często bywali w stolicy Francji. Rodzice jako właściciele dużej firmy prowadzili wiele zagranicznych interesów, co skutkowało regularnymi wyjazdami. Najczęściej właśnie bywali w Paryżu. Potrafili nawet jechać tam na całe wakacje. Cóż, Łucja zakochała się w tym mieście i akurat tam zawsze chętnie jeździła.
Weszli do ogromnej stołówki i od razu zobaczyli swoich znajomych, zajmujących stół tuż przy dużym oknie, z którego można było podziwiać w oddali piękne morze. Kiedy podeszli bliżej z miejsca od razu poderwał się Marco.
-Witaj Łucja-szepnął enigmatycznie, witając dziewczynę swoim nieziemskim głosem. Jak to się stało, że dopiero wtedy zaczęła dostrzegać wszystkie jego zalety? Cholera, to jego spojrzenie! Tylko oni wiedzieli co się między nimi dzieje i co ten wzrok oznaczał. Dzięki Bogu!
-Dzień dobry, Marco...-uśmiechnęła się w jego stronę, po czym zasiadła na krześle obok.
Cały stół obstawiony był lekkimi sałatkami, owocami i warzywami. Centralnie na środku swoje miejsce znalazły dwa ogromne dzbany. Jeden wypełniony był świeżo zrobionym sokiem pomarańczowym. Drugi zaś, wypełniała zwykła, przezroczysta woda mineralna. Lu nachyliła się, aby sięgnąć po dzbanek z sokiem i dosłownie w tym samym momencie zrobił to również blondyn siedzący naprzeciwko niej. Ich dłonie spotkały się na rączce naczynia. Od razu powróciły do niej wspomnienia z minionej nocy. Te dłonie... Dotykały każdego zakamarka jej ciała. Dokładnie tak jak usta. 'O Jezu, Lu opamiętaj się!'-w głowie usłyszała głos swej podświadomości, który natychmiastowo kazał jej zapomnieć o tym co wydarzyło się wczoraj. Ale jak tu zapomnieć, kiedy dokładnie na przeciwko Ciebie siedzi ten seksowny facet, któremu oddałaś się całkowicie kilka godzin temu... Zupełnie zapomniała o swoim chłopaku, siedzącym tuż obok niej, który przyglądał się im ze zdumieniem. Co oni robią?
-Soku?-blondyn posłał jej jeden ze swoich najpiękniejszych ale zarówno najbardziej szarmanckich uśmiechów. Poczuła jak gdzieś w środku echo jego głosy odbija się od wszystkich ścian jej ciała. Boże, jak on to robi?
-Bardzo chętnie.-zasiadła z powrotem na krześle, wypuszczając powietrze z płuc. Wpatrywała się jak chłopak wypełnia jej szklankę sokiem z pomarańczy, jakby było to czymś ciekawym. Właściwie w tamtym momencie wydawało jej się, że czegokolwiek Reus nie zrobi, będzie dla niej zaskakujące i na tyle wciągające, aby móc zapomnieć o wszystkim dookoła.
Po chwili poczuła na swoim udzie czyjąś dłoń. No nie tak do końca 'czyjąś'. Oczywiście była ta dłoń Marcela, który posłał przyjacielowi wzrok, który podkreślał, że Łucja jest już zajęta, co oznacza, że nikt nie może się do niej nawet spróbować zbliżyć. 'Och, gdybyś tylko wiedział..'-w duszy zakpił z Fornella i powrócił do swojej poprzedniej czynności-konsumpcji śniadania. Co dziwne, wcale nie czuł się źle z tym, że przespał się z dziewczyną swojego przyjaciela. Poczucie winy wcale go nie zżerało-wręcz przeciwnie. Tryskał radością i najchętniej wykrzyczał by całemu światu, że wczorajszą noc spędził w towarzystwie urokliwej Polki.
-Jak tam Łucja?-rozmowę spróbowała zacząć Mia, która dziś wyglądała równie dobrze jak wczoraj. Włosy tym razem pozostawiła naturalnie rozpuszczone, przez co brązowe fale delikatnie opadały na szczupluteńkie ramiona Niemki. Zarówno Mia jak i Elena, były totalnym zaprzeczeniem stereotypu, że Niemieckie kobiety należą do brzydkich. Bzdura! Jak na razie Kulmaczewska, żadnej takiej nie poznała. Być może jej przyjaciółka i panna Kastner miały jakieś zachodnie korzenie? Mia w zasadzie miała coś w sobie nietypowego. Ciemniejsza karnacja, brązowe oczy, pełne usta.
-Doskonale!-uśmiechnęła się w jej stronę-A jak wam udał się wczorajszy wypad do klubu?-nie wiele ją to interesowało ale wypadało spytać. No, a przynajmniej tak uważała.
-Również dobrze! Potańczyliśmy, trochę wypiliśmy i uczciliśmy nasz przyjazd do Marsylii. Żałuj...-przeniosła swój wzrok na Marco-... Żałujcie, że nie poszliście z nami!
-Prawda! Atmosfera była cudowna. Nie trzeba było dużo wypić, aby dobrze się bawić.-wtrącił się Paul, który posłał swojej dziewczynie czułe spojrzenie. Emanowało od nich miłością! Co chwile na siebie spoglądali, całowali się, obejmowali. Wyglądali jak para z dobrego amerykańskiego filmu pełnometrażowego, opowiadającym o dwójce zakochanych ludzi, których związek jest aż nadto przesłodzony, bla, bla, bla. Za dużo miłości w jednym zdaniu.
-A jak Ty spędziłeś wieczór, blondasku?-zażartował jeden z czwórki pozostałych przyjaciół Reusa. Chyba nazywał się Leo. Tak, to był on! Ta charakterystyczna brąz czupryna...
-Ja Ci dam "blondasku"!-próbował być groźny ale bardziej był zabawny niż przerażający. Może to dlatego, że jego wdzięk osobisty, był na tyle czarujący, że ciężko było sobie Łucji wyobrazić go jako faceta, który potrafił wszcząć kłótnię, czy bójkę.-Dzięki, że pytasz złamasie. Po waszym wyjściu pisałem z Lewym, potem zszedłem na dół do bufetu na jakąś kolację i po drodze akurat spotkałem Łucję. Zjedliśmy coś i wróciliśmy do siebie. Ja potem położyłem się spać i... tyle.Nie wiem co potem robiła Lu.-Och, kłamał! Tak cudownie kłamał! Po raz kolejny zapewnił blondynce zastrzyk porządnej adrenaliny. Podobało jej się to i sama nie mogła w to uwierzyć!
-Nie nudziłaś się?-doszedł do niej troskliwy głos bruneta siedzącego tuż obok niej.
-Nie, nie, skądże! Marco dotrzymał mi towarzystwo podczas kolacji, także...-uśmiechnęła się. Pierwszy raz w życiu brnęła w taką grę kłamstwa i prawdy.
-Rozmawialiśmy o modzie...-zawtórował Reus, spoglądając ukradkiem na siedzącą na przeciwko Lucy. O Boże! O modzie?-Lu, opowiadała mi ile by dała, aby zapełnić całą swoją szafę tymi krótkimi bluzeczkami... Emm... Crop topami!-Jezu, w co on gra? Ona od razu wiedziała o czym blondyn mówi. Oboje stąpali po niebezpiecznie cienkim lodzie.
-Crop topy!-piskliwy głos brązowowłosej koleżanki wyrwał ją z transu, w którym myślała tylko o Reusie i o tym jak daleko potrafił zajść.-Idziemy dziś na zakupy!-po tych słowach, dziewczyna od razu usłyszała głosy sprzeciwu, wyrażające niechęć do spędzenia dzisiejszego dnia na chodzeniu po dziesiątkach, albo setkach sklepów.
-Doskonale!-uśmiechnęła się w jej stronę-A jak wam udał się wczorajszy wypad do klubu?-nie wiele ją to interesowało ale wypadało spytać. No, a przynajmniej tak uważała.
-Również dobrze! Potańczyliśmy, trochę wypiliśmy i uczciliśmy nasz przyjazd do Marsylii. Żałuj...-przeniosła swój wzrok na Marco-... Żałujcie, że nie poszliście z nami!
-Prawda! Atmosfera była cudowna. Nie trzeba było dużo wypić, aby dobrze się bawić.-wtrącił się Paul, który posłał swojej dziewczynie czułe spojrzenie. Emanowało od nich miłością! Co chwile na siebie spoglądali, całowali się, obejmowali. Wyglądali jak para z dobrego amerykańskiego filmu pełnometrażowego, opowiadającym o dwójce zakochanych ludzi, których związek jest aż nadto przesłodzony, bla, bla, bla. Za dużo miłości w jednym zdaniu.
-A jak Ty spędziłeś wieczór, blondasku?-zażartował jeden z czwórki pozostałych przyjaciół Reusa. Chyba nazywał się Leo. Tak, to był on! Ta charakterystyczna brąz czupryna...
-Ja Ci dam "blondasku"!-próbował być groźny ale bardziej był zabawny niż przerażający. Może to dlatego, że jego wdzięk osobisty, był na tyle czarujący, że ciężko było sobie Łucji wyobrazić go jako faceta, który potrafił wszcząć kłótnię, czy bójkę.-Dzięki, że pytasz złamasie. Po waszym wyjściu pisałem z Lewym, potem zszedłem na dół do bufetu na jakąś kolację i po drodze akurat spotkałem Łucję. Zjedliśmy coś i wróciliśmy do siebie. Ja potem położyłem się spać i... tyle.Nie wiem co potem robiła Lu.-Och, kłamał! Tak cudownie kłamał! Po raz kolejny zapewnił blondynce zastrzyk porządnej adrenaliny. Podobało jej się to i sama nie mogła w to uwierzyć!
-Nie nudziłaś się?-doszedł do niej troskliwy głos bruneta siedzącego tuż obok niej.
-Nie, nie, skądże! Marco dotrzymał mi towarzystwo podczas kolacji, także...-uśmiechnęła się. Pierwszy raz w życiu brnęła w taką grę kłamstwa i prawdy.
-Rozmawialiśmy o modzie...-zawtórował Reus, spoglądając ukradkiem na siedzącą na przeciwko Lucy. O Boże! O modzie?-Lu, opowiadała mi ile by dała, aby zapełnić całą swoją szafę tymi krótkimi bluzeczkami... Emm... Crop topami!-Jezu, w co on gra? Ona od razu wiedziała o czym blondyn mówi. Oboje stąpali po niebezpiecznie cienkim lodzie.
-Crop topy!-piskliwy głos brązowowłosej koleżanki wyrwał ją z transu, w którym myślała tylko o Reusie i o tym jak daleko potrafił zajść.-Idziemy dziś na zakupy!-po tych słowach, dziewczyna od razu usłyszała głosy sprzeciwu, wyrażające niechęć do spędzenia dzisiejszego dnia na chodzeniu po dziesiątkach, albo setkach sklepów.
-*-
Od kilku godzin cała siedmioosobowa 'paczka' szwendała się po Marsylii. Właściwie to piątka z nich co chwile narzekała na to, że bolą ich nogi i, że nie mogą już nigdzie więcej iść. Okropnie się nudzili i było to widać. Paul chodził tylko z kartą kredytową i płacił za zakupy swojej dziewczyny. Cóż, chyba musiał ją naprawdę kochać, skoro powtarzał, że nie pozwoli jej zapłacić za te wszystkie rzeczy z jej pieniędzy. W sumie Fornell robił to samo, choć Kulmaczewska definitywnie się na to nie zgadzała, mówiąc mu, że ma własne pieniądze. Co prawda, nie miała fortuny, co z pewnością sprawiało, że dziewczyna była inna od nich wszystkich. To całe towarzystwo nie narzekało na brak kasy. Reus był piłkarzem, Marcel wybitnym tancerzem, Leo i Max również grali podobno gdzieś w nogę, a Paul był jakimś szefem firmy-chyba. A kim była Łucja? Łucja była po prostu dobrą córką, przyjaciółką, absolwentką Wyższej Szkoły Handlowej w Warszawie i zwyczajną kelnerką, w najzwyklejszym klubie w Dortmundzie. W takim razie, czy było się czym tu chwalić? Raczej nie... No może po za tym, że jej rodzice byli właścicielami dużej korporacji w stolicy Polski i gdyby tylko chciała załatwiliby jej bardzo dobrą pracę z niemałymi zarobkami. Ale kim wtedy by była? Nadal byłaby tylko dobrą córką, za którą wszystko wykonują rodzice. A tego nie chciała i mimo tego, że teraz nie starcza jej na wszystko i nie może pozwolić sobie na kosmetyki od Diora, czy nową sukienkę od Coco Chanel to nie żałuje swojej decyzji. Nie żałuje tego, że wyjechała do Niemiec, bo to tam poznała swojego chłopaka, przyjaciółkę i... kochanka (?).
Po kilku godzinnym łażeniu po sklepach wszyscy udali się z powrotem do hotelu, gdzie dosłownie byli przez może 15 minut, aby tylko pozostawić wszystkie swoje zakupy w pokojach i wziąć ze sobą aparat fotograficzny i mapę miasta. Wszystkie siedem osób miało na tamto popołudnie plany, aby udać się do kilku znanych miejsc, które warto zobaczyć w Marsylii. Uznali, że najlepiej będą się bawić, poruszając się po mieście zwykłym autobusem miejskim. Właśnie to podobało się Łucji w nich najbardziej. Mimo tego, że byli oni znanymi na swój sposób osobami to potrafili zachowywać się normalnie, jak każdy przeciętny człowiek. Ich pierwszym celem była Bazylika Notre Dame, potem przenieśli się do katedry La Major. Oba miejsca były naprawdę godne uwagi. Jednak wszyscy najbardziej nie mogli doczekać się zwiedzania pałacu Longchamp, który nocą wygląda ponoć naprawdę zjawiskowo! Była to ich wisienka na torcie dzisiejszego dnia. Dotarli na miejsce coś koło godziny 20:00. Rozpoczęli zwiedzanie od typowego i powszechnie znanego wykonania 'selfie', czyli zdjęcia zrobionego sobie samemu ręką. Tak, to chyba najbardziej logiczne wyjaśnienie tego pojęcia. Fotka od razu powędrowała na instagram Reusa i cieszyła się naprawdę dużą popularnością.
-*-
Poczuła jak wśród tysięcy korytarzy pałacu ktoś nagle łapie ją za nadgarstek i mocno ściska. Po chwili już ciągnie dziewczynę gdzieś za sobą. Przebijała się przez kilkoro ludzi, aż w końcu chłopak zaciągnął ją do jakiegoś schowka, w którym panował półmrok. Tak, to był Reus. Nie widziała jego twarzy ale kiedy tylko chłopak przywarł ją do ściany i zaczął całować, od razu go rozpoznała. Wpił się zachłannie w jej usta, co sprawiło, że blondynka od razu poczuła jak stado motyli wiruje po jej całym ciele. Mięśnie podbrzusza ponownie się zacisnęły, a ryzyko, że ktoś może ich właśnie przyłapać w jednoznacznej sytuacji, jeszcze bardziej podsyciło ich pragnienie. Po raz kolejny językiem jeździł po jej podniebieniu. Chyba wyłapał, że jest to jeden z kilku miejsc, które podniecają Łucję. Wkrótce i jej język włączył się do gry, walcząc teraz o dominację. Boże, jak on nieziemsko całował... Po prostu rozpływała się przed nim. Kiedy złapał za jej pośladki, ścisnął je i przyciągnął do swojego ciała, coś jeszcze bardziej ją ośmieliło. Zarzuciła mu ręce na kark i nie przestając całować wplotła swoje palce w jego miękkie blond włosy. Jęknęła kiedy poczuła jak pocałunkami schodzi na jej odkrytą szyję, a potem jak jednym ruchem dłoni ściąga jeden rękaw swetra, odkrywając jej kościste ramię. Zaczął je całować, przechodząc na obojczyk, a potem znów na szyję, aż do ucha. O Jezu! Zaraz nie wytrzyma! Próbowała go od siebie odsunąć ale ten wtedy jeszcze bardziej przycisnął jej ciało do ściany i ponownie wpił się w jej usta chyba po to aby nie mogła nic powiedzieć.
-Marco...-położyła swoje dłonie na jego klatce piersiowej, czując te wszystkie mięśnie, ukryte pod piękną koszulą w niebieską kratkę. Walczyła z nim i z samą sobą. Delikatnie udało jej się go odepchnąć tak, że stracili na chwilę kontakt ze swoimi ustami.-Ktoś może wejść...-dysząc, wymamrotała z siebie te słowa, które ciężko przeszły jej przez gardło. Wcale nie chciała tego przerywać i dobrze wiedziała o tym ona i on.
-Czemu musisz być taka pociągająca?-mistycznie wymówił te słowa przez co w głowie dziewczyny, aż zawirowało. Czy to znaczy, że Marco Reus właśnie o niej fantazjuje? Na samą myśl robiło jej się słabo.-Nie zniósłbym ani chwili dłużej gdybym Cię zaraz nie pocałował.
-Chodźmy, bo zauważą, że zniknęliśmy...-niechętnie zmieniła temat. Prawda była taka, że chciała tu zostać, z nim i móc znów czuć jego ręce i usta na swoim ciele. Mogłaby nawet kochać się z nim w tym kantorku, gdyby nie to, że gdzieś za ścianą czaić się może jej chłopak. Jezu, jakie to skomplikowane...
"Don't let me go
Hold me in your beating heart
I won't let go
Forever is not enough"
-//-
No kochane, udało mi się coś z siebie wyciągnąć. Nie jestem do końca zadowolona ale cóż. Rzadko kiedy bywam. Chciałam napisać coś lepszego i weselszego ale po czwartkowym odcinku The Vampire Diaries straciłam jakikolwiek humor i chęci na wszystko. Jeśli jest tu ktoś kto kocha serialowego Stefana równie mocno jak ja to pewnie zrozumie moją rozpacz ;).
Dobra, pozostawiam was z tym czymś powyżej i lecę zająć się projektem z fizyki.
PS. Lewy królem strzelców!!!♥
xoxo, Ell
JEJEJEJEJEJEJEJE ! Wreszcie ! <3 Nawet nie wiesz, ile czekałam :P\A więc do rzeczy - rozdział bardzo, bardzo mi się podoba :) Marco i Lu bardzo by do siebie pasowali :')
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3
Co mogę powiedzieć ? Cudowny, świetny, powalający, fantastyczny rozdział. Zresztą jak cały blog. Każdę słowo, zdanie, linijka tekstu sprawiała, że przenosiłam się do nich do opowiadania i widziałam wszystko bardzo wyraźnie. Podoba mi się Twój styl pisania, masz w sobie coś co przyciąga i bardzo żałuje, że chociaż w połowie nie umiem napisać jednego tak świetnego rozdziału jak Twoje wszystkie. Najpierw czekam na rozdział tyle czasu ile trzeba, nawet jeżeli to jest bardzo długo lub bardzo krótko to czekam z niecierpliwością. Za każdym razem gdy wchodzę na swojego bloga i widzę, że dodałaś rozdział to uśmiech pojawia się na mojej twarzy. Ogarnia mnie wewnętrzna radość. Wchodzę od razu na Twojego bloga, wyłączam muzykę, która zawsze towarzyszy mi gdzieś w tle, zamykam drzwi i czytam. W ciszy, spokoju tak jest najlepiej, najbardziej mi się podoba. Potrafie czytać Twój jeden rozdział po kilka(naście) razy, a jeżeli nowy rozdział nie ukazuje się przez dłuższy czas to czytam stare rozdziały w kółko i kółko, aż do znudzenia, czyli cały czas. Zakochałam się w Twoim stylu pisania, Twoim blogu, we wszystkim.
OdpowiedzUsuńA teraz powiem coś więcej o rozdziale. Hmmm ... Tak długo na to czekałam, wreszcie jestem mega szczęśliwa, że coś między nimi jest. Rozumiem Lu, bo Reus jest taki pociągający. Ich romans jest cudowny <3 a te kłamstwa ? matko ! cały czas jak czytałam to miałam takiego banana na twarzy, że koszmar. Ktoś z boku pomyślałby, że jestem głupia albo szalona, ale ja wgl na to nie patrze. Cieszyłam się chwilą i dalej się cieszę pisząc ten krótki (bardzo) komentarz. Mam nadzieje, że ich romans będzie trwał, a za jakiś czas zmieni się w coś więcej, w związek. Z jednej strony szkoda mi Marcela, a z drugiej no cóż nie jest mi go szkoda. Widocznie Lu nie jest mu pisana, tylko jego przyjacielowi. Oh, a ten wyjazd *_* zazdroszczę jej! bardzo jej zazdroszczę. Jasne to jej chłopak załatwił ten wyjazd, ale to właśnie Marco ją jeszcze bardziej uszczęślił. Rozpisałam się, bardzo się rozpisałam. Mam nadziejej, że mi wybaczysz xdd Nie zamierzam zapraszać Cię na swoje blogi, bo to byłoby nie na miejscu ;D
Pozdrawiam i czekam z ogromną niecierpliwością na następny rozdział <3 życzę dużooo weny :* do zobaczenia przy następnym tak cudownym, albo jeszcze lepszy rozdziale (jeżeli wgl się da napisać lepszy). Buziaki :*
Ps. Przepraszam, że tak chaotycznie i za błędy, bo na pewno jakieś będą.
Kiedy czytam Twoje rozdziały zastanawiam się czy Ty możesz nas jeszcze bardziej zaskoczyć i okazuje się, że możesz ! To nie bywałe co piszesz i jak to piszesz. Rozpływam się nad każdym zdaniem, każdym akapitem, rozdziałem. Teraz odleciałam totalnie !
OdpowiedzUsuńTyle czekałam, aby między nimi w końcu wydarzyło się coś poważniejszego, a tu proszę ! Teraz będę żyła tylko tym rozdziałem.
Ona jest z innym, niby go kocha a jednak wplątuje się w ...romans ? Tak, zdecydowanie tak. I to jaki. Tak cholernie gorący, czuły, namiętny. Przecież, kiedy oni są razem, tracą dla siebie głowę. Są tak pochłonięci sobą, że nic nie jest ważniejsze poza tym !
Strasznie nurtuje mnie jak dalej się potoczy ten toksyczny związek. Skoro oni nawet podczas śniadania nie potrafią sie już kontrolować, to co będzie dalej ?
Dziewczyno! Kocham Cię za to opowiadanie ! ♥ To jest Twój najlepszy blog ( oczywiście nie ujmując pozostałym )
Czekam bardzo niecierpliwie na kolejny rozdział.
Pozdrawiam ♥
Jezu jakie to piękne i wciągające. :) Kocham czytać Twojego bloga. Jest po prostu niesamowity. Cudownie opisujesz relacje pomiędzy bohaterami. <3 Bałam się, że Lu przespała się z Marco pod wpływem alkoholu, ale na szczęście nie. Czuję, że zakochała się w Marco. Oni muszą być razem. Idealnie do siebie pasują. Wcale nie dziwię się, że nie może się opanować i tak ją Marco pociąga. ;D Mam nadzieję, że niedługo zerwie z Marcelem i nie będą musieli się ukrywać z Reusem. Zapewne Marco straci przyjaciela, ale za to zyska dziewczynę w której zakochał się od pierwszego wejrzenia. I jestem pewna, że wybierze to drugie. Czekam z niecierpliwością na następny. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńUff jednak ich nikt nie przyłapał :D Jeju oni są słodcy! Ciekawe kiedy wyjdzie na jaw że się spotykają? Mam tylko nadzieję że Marcel przez to nie zniszczy Lu życia. Rozdział jest cudowny, jak Ty wszystko dokładnie opisujesz, aż chce się czytać.
OdpowiedzUsuńJa oglądam "Pamiętniki Wampirów". Fajnie że Lewy jest królem strzelców a Reus najlepszym piłkarzem sezonu :D
Czekam na następny rozdział, pozdrawiam :)
Witam :)
OdpowiedzUsuńCzytałam kilka razy i powiem Ci, że na tych kilku się nie skończy. Uwielbiam, uwielbiam i jeszcze raz uwielbiam ten blog, a Ty masz wielki talent i jeszcze większą wyobraźnię. Relacja między Marco i Łucją - wyjątkowa, pełna namiętności i żaru. Uwielbiam jak między bohaterami aż tak iskrzy. Zastanawiam się również kiedy ich romans wyjdzie na jaw i w jakich okolicznościach. W sumie to ich ukrywanie się jest bardzo , ale to bardzo ciekawe. Czytając końcówkę myślałam, że w tym kantorku dojdzie do czegoś więcej ;) Myślę, że ich romans będzie się rozwijał, jakoś nie podejrzewam, że Lu zbyt szybko zdecyduje się na zakończenie związku z Marcelem. Choć gdybym była na jej miejscu wolałabym Reusa ;) W końcu nie co dzień trafia się na chłopaka z takim temperamentem :) Swoją drogą ciekawe jaki jest w realu Marco. Ile cech z naszych opowiadań ma?
Czytałyście news? MARCO ZOSTAJE W BVB NA KOLEJNY SEZON :) Podejrzewałam to, ale miło jest przeczytać, że sam wypowiedział te słowa. Teraz to już jest pewne na 100%.
Na początku chciałam przeprosić cię za zaniedbanie twojego bloga.Czytam i pamiętam oni niestety czasu w liceum jest bardzo mało,ale już wszystko po kolei nadrabiam.
OdpowiedzUsuńWiesz czego ci zazdroszczę,że potrafisz cudownie pisać.Ze zwykłego zdania można wyczytać uczucia,wszystko jest składne i ciągle trzymasz się tematu...to wszystko jest takie idealne :)
Co do rozdziału to przez myśl mi przeszedł romans Marco i Lu,mam nadzieję że to prawda bo trochę zamieszania wprowadziłabyś do opowiadania.Jestem ciekawa co będzie dalej i czy Marcel zorientuje się co między nimi zaszło :)
Nominowałam Cię do Liebster Award. Szczegóły na moim blogu http://naprzeciw-marzeniom.blogspot.com/2014/05/liebster-award.html .
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam na czwóreczkę do mnie http://new-life-with-you-baby.blogspot.com/. Jak będzie sporo komentarzy to jeszcze w tym tygodniu pojawi się nowy rozdział :)
Boooże!To jest coś..nie umiem tego opisac słowami.Jestem zachwycona.Każdy,kolejny rozdział jest coraz lepszy.Potrafisz sprawic,że czytając te rozdziały przenoszę się do świata Marco i Łucji.Uwielbiam ten blog.Czytałam kilka razy ten i poprzedni rozdział.W końcu dzieje się coś miedzy Marco a Łucją.Mam nadzieje,że będą razem. :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam,ze dopiero teraz tu jestem i komentuje,ale na prawdę nie miałam kiedy..Czekam na następny i pozdrawiam gorąco :** !