niedziela, 8 czerwca 2014

12



     Czasem bywa tak, że życie komplikuje nam się wbrew naszej woli. Prawda jest taka, że nie zawsze los daje nam to co chcielibyśmy od niego otrzymać. Bywa, że podejmuje on za nas decyzje, a nawet popycha nas do pewnych działań. Czasem nie ważne jak bardzo byśmy się starali nie możemy uciec od naszego przeznaczenia. Nie możemy go oszukać. To coś niewykonalnego. Podobno mówi się, że rodząc się automatycznie wybieramy sobie imię, rodziców, drogę życia, przyszłą karierę. W takim razie co wybrał sobie Marco? Czy naprawdę pragnął zakochać się w dziewczynie, której teoretycznie mieć nie może? Właściwie, mógłby ale co z przyjaźnią? Co z paktem męskiej solidarności i przyjaźni? O! I tu pojawia się kolejny fakt. Jeśli podążamy drogą ich 'męskiego kodeksu' trzeba zauważyć, że właściwie to Reus ma 'prawo' do Łucji, zważywszy, że to on jako pierwszy ją poznał. To on pierwszy się z nią spotkał, ją pierwszy zaprosił na wyjście. Więc czyja tak naprawdę jest Polka? Komu los ją przeznaczył? Marco czy Marcel?




-*-




     Zmęczona wparowała do swojego mieszkania. Tak! W końcu w domu-u siebie. W miejscu, w którym czuła się chyba najlepiej i najbezpieczniej. Walizkę powoli dociągnęła za sobą na górę i prędko puściła ja wolno w przedpokoju. Od razu zza rogu wyłoniła się filigranowa brunetka, której uśmiech nigdy nie schodził z buzi. Szybko podbiegła do przyjaciółki i mimo tego, że była mokra od prószącego lekko za oknem śniegu, wyściskała ją tak jakby była jej matką, oczekującą na powrót córki z kilkutygodniowej podróży. Bez słowa (tylko cicho piszcząc) pomogła zdjąć koleżance kurtkę i poprowadziła ją do kuchni gdzie czekała na nią ciepła herbata i świeżo upieczona zapiekanka z serem. Wypuściła głośno powietrze z płuc, siadając swobodnie na krzesełku. Obleciała wzrokiem całe pomieszczenie i blado uśmiechnęła się do czterech ścian. Nic się tu nie zmieniło. 
-No mów! Opowiadaj! Jak było?
-Dobrze...-wzdrygnęła ramionami-..dobrze-powtórzyła, chyba dopiero zdając sobie sprawę z tego co to słowo dla niej znaczyło. 
-Kurka, Łucja!-krzyknęła-Pięć dni nad Morzem Śródziemnym i Ty mi tylko mówisz, że było "dobrze"?!
-El, wszystko ok? 
-Nie!-Niemka otworzyła szeroko oczy po tym jak w głowie powtórzyła sobie to słowo i zdała sobie sprawę, że powiedziała to na głos.-Znaczy tak!-na twarzy pojawił się grymas rozgoryczenia a oczy skupiły się na stojącej tuż przed jej nosem, filiżance.
-Hej, hej, coś się stało! Widać to!
-Potrzebuję czegoś mocnego, żeby to powiedzieć....-westchnęła. 
-Dobra, w takim razie rusz tyłek, jedziemy do supermarketu po jakieś wino, ewentualnie jakiś mocniejszy alkohol. Zabalujemy! 



-*-


        Do mieszkania wróciły obładowane zakupami. Obie niosły po dwie reklamówki, które wyglądały tak jakby za chwilę miały się rozerwać, a ich zawartość rozsypać się po czyściutkich kafelkach w kuchni. Zdążyły dosłownie tylko westchnąć i od razu zabrały się za rozpakowywanie prowiantu. Właściwie nie było w siatkach nic ciekawego. Chipsy, ciasto, alkohol, alkohol i jeszcze raz alkohol. Łucja chyba też skrycie chciała tego. Chciała się upić po tym wszystkim co wydarzyło się we Francji, a to, że jej koleżanka też ma jakiś problem było idealnym pretekstem. Właściwie ona nie musiała się nikomu tłumaczyć, ale czy wytrzymałaby długo nic nie mówiąc o gorącym romansie z przyjacielem jej chłopaka? I to jeszcze nie byle jakim przyjacielem, bo samym Marco Reusem, który jako pierwszy zabiegał o względy blondynki. Życie jest do bani. 
        Elena wyjęła dwa kieliszki, które postawiła na stole w salonie i po kilku minutach wróciła się jeszcze po alkohol. W kuchni Łucja kroiła delicję czekoladową kupioną w pobliskiej cukierni. Czekolada jest najlepszym lekarstwem na smutki, a zaraz po nim wódka, wino i inne napoje o wysokim stężeniu procentowym. W połączeniu te dwie rzeczy potrafią tworzyć mieszankę wybuchową. Pod jej wpływem możemy powiedzieć trochę, więcej niż na początku zamierzaliśmy. Tak też było tamtego dnia. Od dobrej godziny zabawa trwała w najlepsze. Pierwsza butelka wina została szybko opróżniona przez dwójkę przyjaciółek, a ciasto w zadziwiająco szybkim tempie zniknęło z talerza. Ta niby niepozorna zabawa zaczęła przeradzać się   w szaloną imprezę, której końca nie było widać. Pod wpływem alkoholu robi się dziwne rzeczy ale chyba jeszcze nikt nigdy nie widział Łucji Kulmaczewskiej tańczącej na stole w salonie do jednej z piosenek Bon Jovi, z butelką wina w ręku. Ba, gdyby tego było mało wszystko nagrywała roześmiana od ucha do ucha Elena, która również wspaniale bawiła się naśladując przyjaciółkę. Obie nie myślały o tym co działo się wokół nich. Liczyła się tylko ta chwila. I czuły się dobrze. Mimo, że obie popełniły błąd. A może wcale nie? Może po prostu nazywały to błędem, bo nie chciały przyznać się do tego, że postąpiły tak, bo tego chciały? 
-Miłości jest do dupy!-Elsner po wypowiedzeniu tych słów, bezwładnie opadła na kanapę, oparła głowę o zagłówek, po czym upiła łyk whisky, którego podała jej Łucja. Chyba żadna z nich nie zdawała sobie sprawy z tego co robią, bo po chwili Polka przejęła od niej butelkę i jednym łykiem wypiła 1/4 pozostałej zawartości. Szkoda, że nikt jej nie powstrzymał. Kac będzie ją męczył. 
-Po co to komu?-zaśmiała się, poprawiając ręką włosy. 
-Błagam, powiedz mi, że jestem okropną osobą!-spoważniała. 
-Czemu?-Łucja dalej chichotała, nie zważając na to, że jej koleżanka z pewnością mówi poważnie. 
-Powiedz mi jak bardzo okropną, głupią i lekkomyślną osobą jestem, skoro przespałam się z Mario....
-Eleno, jesteś.... CZEKAJ, CO?!-Niemka znowu przechwyciła butelkę z trunkiem i ponownie zanurzyła w nim usta, delektując się jego smakiem. 
-Tak... Przespałam się z tą marną piłkarzyną, którą uwielbiam... Taki paradoks... Cheers Łucja!-Elena uniosła w górę szklaną butelkę na w tym przypadku ironiczny znak 'zdrowia'. Oszołomienie nie potrafiło opuścić Lu, która ciągle siedziała, wpatrując się w przyjaciółkę, przetwarzając wszystkie informacje jakie właśnie do niej docierały z zewnątrz. 
-Ale... jak?-w końcu z siebie coś wydusiła. 
-No normalnie. Przyszedł do baru dwa dni temu i zaprosił mnie na ognisko, które organizował ze znajomymi. To było w jakimś domku za miastem. Na początku się nie zgodziłam, no bo wiesz... Pogoda. Właściwie kto robi ogniska w środku grudnia?!-przerwała.
-Właściwie, kto zgadza się na wyjście na ognisko w środku grudnia?-zakpiła. 
-Nieistotne.-pokręciła z dezaprobatą głową i kontynuowała-W każdym razie. Namówił mnie. Nie wiem jak. Może jego urok osobisty tak na mnie zadziałał, a może po prostu  miałam dość jego zrzędzenia i po prostu się zgodziłam... Nie wiem jak znalazłam się tam. Było sporo ludzi. Przeważnie jego znajomi, którzy okazali się naprawdę mili! Tamtego wieczoru za dużo wypiłam. Podobno całą noc spędziłam na dzikim tańcu z Goetze-przewróciła butnie oczami i zacisnęła usta w cienką linię.-no a skończyło się na strychu tego feralnego domku. Obudziłam się bardzo wcześnie nad ranem kiedy on jeszcze spał. O dziwo, nie pamiętałam wszystkiego po za nocą spędzoną w jego towarzystwie... Kiedy doszło do mnie co się stało, szybko się ubrałam, zamówiłam taksówkę i po prostu wróciłam do domu.
-Jak to? Wyszłaś tak bez słowa?!
-Tak
-A on nie zadzwonił? Nie napisał?!-oburzyła się na myśl, że najlepszy przyjaciel jej kochanka mógł po prostu tak bezczelnie wykorzystać Elenę. 
-Lu, minęło dwa dni, a on bez przerwy do mnie wydzwania...-odparła jakby nigdy nic. 
-No dobrze, w takim razie nic nie rozumiem...Ty idiotko, nie mów, że go spławiasz! Słaby jest w łóżku, czy co?!-po raz kolejny zwróciła się do koleżanki z wyczuwalną nutą szyderstwa. 
-Nie, wręcz przeciwnie!-natychmiast zaprzeczyła-Właściwie to nie wiem czemu nie odbieram od niego telefonów... Fajny jest, no ale kurde, Lu! Przespałam się z nim! Przespałam się z chłopakiem, którego ledwo znam! Ty kurde powinnaś od razu mi prawić wywody jak bardzo źle postąpiłam,a  Ty co? Cóż za metamorfoza, dziewczyno... 
-El, daj spokój. Po prostu... Nie uważasz, że taka przygoda jest intrygująca? Jeszcze bardziej niż jakiś sielankowy związek przepełniony miłością. Och, błagam, dławię się tym. 
-Lu....-zawahała się, mrużąc lekko oczy. Halo, czy to na pewno jej wiecznie święta przyjaciółka?!-Czy Ty na pewno dobrze się czujesz?-gwałtownie przeniosła swoją dłoń na jej czoło, żartobliwie sprawdzając czy przyjaciółka przypadkiem nie ma gorączki. 
-Ha-ha, śmieszne-pokręciła głową-Mówię prawdę. Korzystaj z tego! Jutro jak wytrzeźwiejesz to własnoręcznie sprawię, że to Ty do niego zadzwonisz. Chłopak pewnie myśli, że się go wystraszyłaś, głupku!-Łucja klasnęła w ręce i powoli wstała z kanapy-A tymczasem dobranoc. Możesz spać ze mną albo tu na kanapie, jak wolisz.-puściła oczko do przyjaciółki i udała się prosto do sypialni. Nie była nawet w stanie, wziąć prysznicu, więc chwiejnym krokiem powędrowała do łóżka i po chwili zagubiła się w swoich własnych myślach i po prostu usnęła. Zagubiona... 




-*-

\

      Znów miała ten okropny koszmar, który odwiedził ją po raz kolejny. Poderwała się zadziwiająco szybko, czując jak traci powietrze w płucach. Tak jakby się dusiła... Albo tonęła... Ciężko oddychając podeszła do okna i otworzyła je, chcąc złapać trochę etery. Oparła się delikatnie o parapet i spuściła głowę w dół, po czym znów ją podniosła, patrząc w swoje odbicie w szybie. Co jest z nią nie tak? Spojrzała sobie głęboko w oczy i cały czas miała przed oczami ten okropny sen. Znowu... Spędzała sobie radośnie czas, bawiąc się, śmiejąc i kochając się z Reusem, a w tym samym czasie Marcel ranił ją, a potem znikał. Umierał... I Elena... Ona też... I rodzice... I Marco... Zostawała sama... "Och, wynoś się z mojej głowy!"-zaklęła sama do siebie, szarpiąc delikatnie za swoje włosy. To było okropne. I to się powtórzyło, bo miała ten sen po raz czwarty, o ile się nie myli. Już nie jest tą samą dziewczyną co kiedyś... Już nie jest taka potulna, miła... Teraz jest inna. I coraz częściej zastanawia się czy jest inna w pozytywnym, czy może negatywnym sensie... 
        Podeszła do nocnej szafeczki, z której zabrała telefon i pierwsze co zrobiła to sprawdziła godzinę. 4:48... Szlag! Tak wcześnie... Mimo to, po krótkim zastanowieniu wybrała kontakt do osoby, której głos po prostu chciała usłyszeć. Sama nie wie dlaczego akurat wykręciła ten a nie inny numer. Coś, jakiś wewnętrzny szept, który do niej dochodził i odbijał się echem prosił aby zadzwoniła akurat do niego... Przycisnęła mocno telefon do ucha i czekała, aż ktoś podniesie słuchawkę. Kiedy już myślała, że nikogo nie usłyszy po drugiej stornie usłyszała go. 
-Słucham?-ten głos od razu ją uspokoił. Zasiadła spokojnie na łóżku, wiedząc, że już jest bezpieczna. Wtedy właśnie doszło do niej, że ten koszmar minął i już jest w rzeczywistości, i on żyje, i ma się dobrze, i właśnie z nią rozmawia.-Łucja? Czemu Ty nie śpisz? 
-Marco...-szepnęła, dopiero zdając sobie sprawę z tego ile wypiła tej nocy i momentalnie poczuła jakiś skurcz w głowie, który nasilał się za każdym razem kiedy próbowała wymówić jakiekolwiek słowo. 
-Lu, stało się coś? Jest przed piątą... 
-Nie, już jest ok...-westchnęła głośno-Po prostu... Z resztą. Nie ważne.
-Łucja, mów. Mamy czas...
-Marco?
-Tak?
-Chciałabym, żebyś mnie teraz przytulił...-te słowa ledwo przeszły jej przez gardło ale była szczera. Taka była prawda, bo w jego ramionach czuła się bardzo bezpiecznie. Sama dokładnie nie wie co sprawiało, że tak było. Wiedziała, że potrzebuje jego bliskości.-Do bani, że nie jesteś tu ze mną...
-Czekaj na mnie, wsiadam już w samochód.-oznajmił stanowczo. Łucja od razu poczuła jak chłopak zrywa się z łóżka i powoli ogarnia się do wyjścia, tj. na przykład zaciąga właśnie jedne ze swoich jeansów, w których wygląda nieziemsko.
-Nie, czekaj! Nie możesz...
-Dlaczego?
-Elena śpi u mnie. Miała problem i została na noc...-przeczesała włosy ręką.
-Ty też masz teraz problem, więc ja zostanę na noc.-No tak, jego ironiczne i bardzo specyficzne poczucie humoru nie odstępowało go nawet na krok. W głębi serca Lu miała ogromną ochotę, aby chłopak zjawił się u niej w mieszkaniu tu i teraz ale prawda była taka, że nie mógł to być, bo gdyby rano Elena zobaczyłaby Reusa śpiącego w łóżku Łucji, albo w ogóle w mieszkaniu Łucji to byłaby tragedia! No bo, co może robić w jej mieszkaniu Marco, z którym Lu była w bardzo surowych stosunkach przed wyjazdem? No właśnie... To chyba oczywiste, że dziewczyna od razu by się domyśliła. Ona może czasem wygląda i zachowuje się jak lekko ułomna ale w rzeczywistości to bardzo ambitna, lecz również  zakręcona dwudziestoparolatka.
-Marco, poczekaj! Pomyśl co by było gdyby El zastała Cię rano w moim mieszkaniu? Przecież wiadomo, że od razu domyśli się, że coś może być na rzeczy.
-No to mnie schowasz.-zaśmiał się, a ona pokręciła ironicznie głową-Będziesz mogła schować mnie w szafie tak jak wszystkie te nastolatki, których rodzice przyłapują z chłopakiem w łóżku.-teraz i ona się zaśmiała. Te słowa to kolejne potwierdzenie, że Marco nawet jak jest przejęty to potrafi dobrze zażartować.
-Nie, słuchaj to naprawdę zły pomysł. Zostań w domu, połóż się z powrotem spać.
-A co jeśli zaraz do Ciebie przyjadę?
-To nie otworzę Ci drzwi!-zachichotała, a on wraz z nią.
-Wejdę oknem.
-Również je pozamykam.
-Będę spał na wycieraczce.
-Zabrakło mi zaprzeczeń.-znowu odezwali się do siebie cichym śmiechem. Jezu, jak on to robił, że ona potrafiła zapomnieć o wszystkim? I to przez telefon! Podejrzewa, że jeśli piłkarz byłby tu z nią byłoby jeszcze ciekawiej. Jakkolwiek sobie to zinterpretujecie...
-W takim razie...
-...siedź w domu, poważnie. Już mi lepiej. Spotkajmy się jutro.
-Jutro czy dziś?-spojrzała na zegarek i przypomniała sobie, że tak naprawdę jej 'jutro' miało oznaczać 'dziś'. Przecież jest kilka minut po piątej.
-Dziś...
-Dobrze, w takim razie przyjadę po Ciebie kiedy dasz mi znać, że jesteś już wolna. Ok?
-Ok.-powtórzyła, uśmiechając się sama do siebie. Tak, już w głowie wyobrażała sobie jak ich spotkanie mogłoby wyglądać. Kiedy jej myśli zaszły ciut za daleko, otrząsnęła się i powoli zaczęła wracać do rzeczywistości. Chyba zapomniała, że na linii jest jeszcze jej kochanek.
-Dobranoc, Lu... Śpij dobrze, mała.
-Dobranoc, dzień dobry albo lepiej: Do zobaczenia, Marco.





-*-




            Przebudziła się kiedy usłyszała jakieś okropne hałasy dobiegające z jej kuchni. Tylko nie to! Pewnie Elena już coś zmajstrowała, a na dodatek Łucję męczy kac i ten dźwięk był jeszcze bardziej dotkliwy niż zwykle. Powoli usiadła na łóżku, po to aby flegmatycznie wygramolić się spod cieplutkiej pościeli, założyć kapcie a potem narzucić na siebie jej ulubiony, mięciutki szlafrok. Wyobraziła sobie co by było gdyby Reus zobaczył ją w takim stanie. W rozczochranych włosach z worami pod oczami i jeszcze w tym anty seksownym szlafroku, który bodajże dostała kiedyś od ciotki. Nie sądzi aby w takim stroju piłkarz nawet na nią spojrzał gdyby nie znał jej atutów, kiedy wygląda... normalnie. 
           Szurając kapciami po podłodze weszła do kuchni, gdzie zastała Elenę na podłodze. Dziewczyna siedziała i sprzątała dwa, może trzy rozbite talerze. Trzeba przyznać, że z początku wyglądało to dość komicznie. Potem zaś-żałośnie. Lu pokręciła głową i pusto się zaśmiała, kucając przy przyjaciółce i pomagając jej zbierać resztki talerzy Polki. 
-Co Ty żesz zrobiła?-zaśmiała się, wstając z podłogi i zabierając od Niemki zebrane przez nią kawałki szkła, wrzuciła je do kosza. 
-Nic... Chciałam tylko wyciągnąć talerz no i... Odkupię Ci..-machnęła ręką, a drugą złapała się za głowę. Zaczęła powoli i intensywnie masować swoją skroń, na co Lu zareagowała chyba tak jak powinno, bo rzuciła przyjaciółce paczkę jakiś tabletek na ból głowy. Elsner od razu podziękowała jej wzrokiem i zasiadła na jednym z krzesełek barowych. Oparła swoją głowę o dłoń i upiła łyk kawy. 
-Nie musisz.-uśmiechnęła się, zalewając wrzątkiem sypaną kawę.
-Czemu ja wyglądam jak siedem nieszczęść, a Ty wyglądasz dobrze? To nie fair.-odparła nadąsana, co sprawiło, że doprowadziła Kulmaczewską do krótkiego chichotu. 
-Nic nie jest fair na tym świecie, skarbie.-oznajmiła, zanurzając swoje usta w ciemnym kolorze kawy.-To co jemy? 
-Boże, daj mi szklankę mleka i postaw płatki przed nosem i sobie poradzę.-jej widok stawał się coraz bardziej zabawny. Męczył ją okropnie kac i było to widać. W głębi serca Łucja jej współczuła ale z drugiej strony mogła się trochę poznęcać nad koleżanką. 
-Się robi księżniczko!-puściła do niej oczko i spełniła jej prośbę. Elena nalała sobie mleka do szklanki, po czym otworzyła paczkę płatków i na zmianę: brała łyk mleka, a potem ręką spożywała kilka czekoladowych płatków śniadaniowych. Widzicie? Nawet miska nie jest potrzebna! 
-Co Ty w takim dobrym humorze?-odparła, przeczesując swoje po kołtunione  włosy. 
-W dobrym? Mnie też męczy kac ale patrzę na ten dzień z pozytywnego punktu widzenia. Może coś dobrego się dziś przytrafi... A może spotkasz się z Mario? Tak, to cudowny pomysł, Eleno! Gdzie masz telefon? Zadzwonimy do niego!-Polka ruszyła szybkim krokiem do salonu gdzie spała jej przyjaciółka. Jak się można było łatwo domyśleć Niemka miała telefon przy sobie, więc Lu szybko odnalazła go, leżącego na stoliku w pokoju dziennym. 
-Co? Nie, nie, nie!!-zaczęła wykrzykiwać, biegnąć do salonu.-Zostaw ten telefon, Lu!
-Och, przestań! Przynajmniej będziesz miała motywację, żeby się dziś ogarnąć!-zaśmiała się i pobiegła do łazienki, gdzie zamknęła się na klucz i uniemożliwiła koleżance odbiór swojego telefonu. Cóż, Lu dobrze wiedziała, że jeśli ona ich nie umówi to Elena na pewno sama nie zadzwoni.
-Łucja jeśli to zrobisz to obiecuję, że Cię własnoręcznie uduszę!!!!-zaczęła dobijać się do drzwi, wykrzykując kolejne to groźby.
-Jeszcze mi podziękujesz!-Łucja zaśmiała się i wyszukała numer do Goetzego. Ok, dobra to, że ma go zapisanego w telefonie pod nazwą "♥♡Mario♡♥"  wcale jeszcze nic nie oznacza, prawda? Oczywiście, że prawda... 
          Po chwili usłyszała męski, niski głos po drugiej stronie. Można było dosłyszeć w nim nutkę nadziei i szczęścia kiedy odebrał połączenie. Chyba naprawdę musiało mu zależeć na Elenie, skoro od razu jego pierwsze słowa wypowiedziane były z taką werwą. 
-Mario? Hej! Nie wiem czy mnie pamiętasz: Łucja. Tak, mi też miło Cię słyszeć!-mówiła bardzo szybko i nie pozwalała mu nawet dojść do słowa ale za to była zdecydowana i wiedziała po co dzwoni, więc po co to przeciągać?-Dzwonię w imieniu Eleny. Ona chciałaby się dziś spotkać. 
-Ze mną?-jego głos plątał się z piskiem Elsner, która krzyczała coś tam sobie, waląc lekko w drzwi łazienki. 
-Tak, z Tobą! No przecież nie ze mną!-zaśmiała się-A więc, co Ty na to?
-Czemu ona nie zadzwoniła?
-Ona... Emmm... Ma pewien problem i chyba bała się zadzwonić. W każdym razie ona już nie może doczekać się tego spotkania i bardzo zależy jej abyś się zgodził. Więc jak?
-Oczywiście, ja bardzo chętnie... Wszystko z nią ok? Chyba słyszę jej głos...-Niemka dalej nie odpuszczała i pokrzykiwała jakieś groźby do przyjaciółki.
-Nie, nie... Słyszysz mojego psa...-przez chwilę zastanowiła się nad tym co powiedziała i uświadomiła sobie, że było to chyba najgłupszym kłamstwem ale cóż, musiała coś powiedzieć, a było to jedyne co przyszło jej do głowy.-... nie ważne! To co? Dziś o 12:30 w Cudo Cafe?
-Ok, jasne, pewnie!
-Super! W takim razie do zobaczenia! Znaczy... Nie ważne!-machnęła ręką, mimo, że wiedziała, że on i tak tego nie zobaczy.
-Eee, Lu! Ucałuj ją ode mnie i powiedz, że też nie mogę się doczekać tego spotkania.
-Oczywiście! Przekażę i mocno ją wyściskam, a ucałować to sam ją ucałujesz jak się spotkacie!-znów zorientowała się, że powiedziała kolejną bezsensowną rzecz, która pewnie nie miała nawet sensu.-Na razie!
           Polka rozłączyła się i zadowolona wyszła z łazienki przed którą stała wkurzona na maksa Elena. Gdyby jej spojrzenie mogło zabijać, pewnie Lu byłaby już martwa. Mimo to, zadowolona z siebie oddała telefon przyjaciółce i powędrowała radośnie do kuchni, gdzie po raz kolejny upiła (tym razem trochę większy) łyk kawy. Uniosła wzrok i ujrzała w progu Elenę, która uderzająco przypominała Samarę Morgan z tego okropnego horroru. Cóż, może w trochę bardziej zabawnej odsłonie.
-12:30?! Powaliło Cię?! To za dwie godziny a mi powrót do domu zajmie jakieś 45 minut, przecież dobrze o tym wiesz!
-W takim razie uszykuj się u mnie. Mam od groma kosmetyków i na pewno znajdziesz też coś dla siebie w mojej szafie. Śmiało! Przecież nie chcesz wyglądać.. tak-wskazała palcem na ubiór i włosy przyjaciółki-..na spotkaniu z "Serduszko, serduszko Mario serduszko, serduszko"-zaśmiała się, na co koleżanka zareagowała złością, gdyż rzuciła w Kulmaczewską swoim różowym papuciem. Całe szczęście, że tym razem nic nie zbiła!-No chodź się szykować marudo! Dotrzymam Ci towarzystwa, bo sama muszę trochę poprawić co nie co.-puściła oczko do przyjaciółki i podeszła do niej, łapiąc za rękę i ciągnąć do łazienki gdzie udostępniła jej wszystkie kosmetyki. Obie zabrały się za swoją codzienną rutynę. W końcu, obie szykowały się do kogoś dla nich wyjątkowego, więc chciały wyglądać jak najlepiej.






      

"My heart is beating in a different way"


-//-
Kochane! Zawiodłam! Tak wiem! Totalnie i kompletnie pod każdym aspektem. Jestem sana na siebie zła za tak długą przerwę. Po prostu sporo się u mnie działo. Ostatnio (zbyt) często kłócę się z rodzicami, poprawiam wszystkie oceny na koniec roku, ciężko pracuję o powrót do tańca i sportu no i zaliczałam projekt gimnazjalny. Tak, porażka... Przez ostatnie trzy tygodnie najbardziej skupiona byłam na tym ostatnim. Było mnóstwo stresu, bo chciałam spełnić oczekiwania swoje, Pani i taty i nie chciałam nikogo zawieść tym essay'em. Na całe szczęście zaliczyłam go na sześć u bardzo wymagającej nauczycielki, więc sama z siebie jestem zadowolona. I teraz kiedy już mam to z głowy mogę na spokojnie zająć się blogiem. 
Szczerze, miałam nadzieje, że dodam rozdział w tamtą niedzielę ale była rocznica śmierci moich dziadków, potem zajmowałam się projektem, a na wieczór pomagałam koleżance z chemii, bo musiała poprawić zagrożenie. No a w tygodniu robiłam projekt i było mi ciężko cokolwiek wstawić. 
Dziękuję bardzo za wszystkie miłe komentarze i również za te, że pytałyście o kolejny rozdział i nawet czy u mnie wszystko ok. Czy u mnie wszystko ok? Nie do końca ale powoli staram się to wszystko ze sobą pogodzić. 
A co do tego rozdziału, tak trochę o niczym ale cóż... Dzisiaj postaram się nadrobić wszystkie zaległe rozdziały u was i uwierzcie: jest mi strasznie głupio, że tak was zaniedbałam. Przepraszam z całego mojego małego serca! 
Buziaki kochane, trzymajcie się! Życzę wam wspaniałego rozpoczęcia Mistrzostw Świata, bo pewnie będziecie ogląda tak jak ja :). Szkoda jedynie, że będą to mistrzostwa bez Marco ale zdarza się. Wiem, że powróci jeszcze silniejszy!
xxx, Ell 



6 komentarzy:

  1. Po raz kolejny mnie zaczarowałaś moja droga ! Jak napisałaś mi, że dodałaś nowy rozdział to bardzo się ucieszyłam. Od razu zabrałam się za czytanie i nie zawiodłam się ;D
    Szkoda, że Lu nie powiedziała swojej przyjaciółce o Marco, ale w sumie ją rozumiem :* nie ma to jak impreza w małym gronie, dużo alkoholu i czekolada <3 hahah :3 Elena i Mario ? Och jak słodko *_* a ta rozmowa Lu z Marco w nocy <3 bożee dziewczyno to było cudowne. Ona na prawdę go kocha, o nim nie wspominając, bo to jest już wiadomo od dawna ;) mam nadzieje, że szybko dodasz nowy, bo chce wiedzieć co się stanie na tych dwóch spotkania, mogę powiedzieć randkach ? Chyba tak ;D matko jak ja Ci zazdroszę talentu <3 szkoda, że Marco nie jedzie na Mundial :/ wierzę, że poradzą sobie bez niego, ale tak strasznie mi go szkoda :c a co do Twojej długiej nieobecności i Twoich problemów ... Hmm ... Każda z nas ma swoje życie prywatne, niektóre szkołe. Ja Cię rozumiem <3 nie przepraszaj nas ! To nie jest Twój obowiązek to pisać, ale przyjemność ! My powinnyśmy Ci za każdym razem dziękować za to, że piszesz <3 JA CI DZIĘKUJE <3 kocham Twojego bloga, nie wyobrażam sobie, żeby go nie było <3 teraz mam jeszcze lepszy nastrój na tą niedziele <3 DZIĘKUJE JESZCZE RAZ <3 czekam z next, miło mi, że o mnie pamiętałaś :* do zobaczenia <3

    Ps. Jak będziesz chciała pogadać to pisz do mnie <3 no i przepraszam za błędy, bo pewnie jakieś są :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj :)
    Świetnie, że dodałaś rozdział. Czekałam na niego z niecierpliwością. Nawet nie wiesz ile razy dziennie zaglądałam tutaj ... Doczekałam się. Cieszę się, że Twoja nieobecność była spowodowana jedynie licznymi obowiązkami. Szczerze mówiąc martwiłam się, że może z Twoim zdrowiem jest coś nie tak . Dobrze, że jest oki :)
    Rozdział wcale nie jest o niczym . Można się w niego wiele dowiedzieć. Rozmowa Lu i Marco nad ranem- mega mi się podoba :)
    Noc Eleny i Mario- hmm... mam nadzieję, że jak już w końcu się z nim spotka to coś z tego wyniknie. Myślę, że po pijaku czy nie ,ale tę dwójkę do siebie ciągnie. Czekam na rozwój sytuacji :)
    Mecz z Armenią oglądałam i jak zobaczyłam Marco zwijającego się z bólu po prostu zamarłam. Szczerze mówiąc jak go sprowadzili a potem zaczęła się druga połowa nie mogłam się skupić. Niby oglądałam, ale cały czas zastanawiałam się kiedy coś konkretnego powiedzą na temat jego kontuzji. Szczerze mówiąc od razu przyszło mi na myśl, że jego marzenie o grze na Mistrzostwach właśnie prysło. To wszystko za poważnie wyglądało. Potem przyszło mi przez myśl, że on się z tego podniesie ... tak myślę. Na pewno kilka dni będzie mega ciężkich, ale z tego co widzę ma obok siebie przyjaciół i rodzinę więc jestem pewna, że wróci i jeszcze nie raz sprawi, że kibice BvB będą mieli niejedną okazję do świętowania. Liczę też, że zdąży wykurować się na sierpień , bo szczerze mówiąc mam wielką ochotę wybrać się na ten mecz do Wrocławia :) Rozpisałam się... sorry. Zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak się cieszę, że dodałaś koleny rozdział :)
    Matko, ile razy zaglądałam tu z nadzieją, chociaż mam go w obserwowanych :P
    I masz mi tu nie gadać, że o niczym!
    Oj, Elena i Łucja pijaczyn jedne xd
    Rozmowa z Marco była natomiast urocza <3 Mistrzostwo! Czekam na kolejny. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Och Łucja, Łucja.
    No Oni tak lgną do siebie, no!
    Marco jest nawet w środku nocy do Niej przyjechać.
    Niech w końcu będą ze sobą, bo jak nie to sama im to ręcznie wytłumaczę jak to ma być!
    I Elena! ohohho z naszym Mariankiem?
    Aż dwa razy musiałam to doczytać, bo myślałam, że na oczy mi padło i źle widzę już :D
    Czekam na nn
    i zapraszam do siebie:*
    <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Awwwww next ♥♡Mario♡♥ dobre XD ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, że tak późno komentuję. :) Kolejny wspaniały rozdział. Nie mogłam doczekać się następnego. Nie spodziewałam się, że pomiędzy Eleną i Mario może coś być. Zaskoczyłaś mnie. Fajnie, że Lu umówiła ich ze sobą. Myślę, że będzie z nich świetna para. A co do Łucji i Marco to nie mogę się doczekać ich kolejnego spotkania. Cudownie opisujesz ich relacje. Mam nadzieję, że Polka wybierze Reusa i niedługo będą razem. Czekam z niecierpliwością na następny. Pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń