-Kurde, stary!-odłożywszy słuchawkę, spojrzał na przyjaciela i odezwał się przejętym głosem-Właśnie do mnie zadzwoniła!
-Elena?-Reus oderwał wzrok od czytanego w tamtym momencie czasopisma i przeniósł go na podnieconego ciemnego blondyna. Właściwie i teoretycznie, totalnie mu zwisało to czy Goetze poderwie tę laskę czy nie. W głowie obecnie siedziała mu tylko i wyłącznie Łucja. W myśli błagał, aby zaraz do niego zadzwoniła z deklaracją, że mogą się już spotkać. Nie widział jej jeden, niecały dzień, a już świruje gdy nie ma jej gdzieś blisko.
-Nie! Łucja!-blondyn na to imię zareagował gwałtownie. Momentalnie odłożył trzymaną w rękach sportową gazetę i skupił się na przyjacielu.
-Lu?-powtórzył.
-Tak! Dzwoniła w imieniu Eleny. Powiedziała, że ona chce się ze mną spotkać. Stary, jestem z nią umówiony za dwie godziny! Czaisz!-chłopak szybko podskoczył z radości i rzucił się na Marco, który w myślach miał tylko ją i każdy wie co to 'ją' oznacza.-Przynosisz mi szczęście, brachu!-Mario, siedzący na kolanach przyjaciela chciał go wycałować, na co ten drugi odkrzyknął mu wyraźne słowa sprzeciwu, a potem przeszedł do czynów, zwalając Goetzego na zimną podłogę w salonie. Piłkarz zaśmiał się i wstając klasnął w dłonie na znak zadowolenia. Tak, na pewno się cieszył. Podobała mu się przyjaciółka Polki i był w ogromnej euforii po tym telefonie. W momencie kiedy przypomniał sobie jakieś dziwne odgłosy po drugiej stronie telefonu, kiedy rozmawiał z dziewczyną na twarzy pojawiło się skupienie.-Ej, stary... Łucja ma psa?
-Nie...-pokręcił głową.
-A skąd Ty to przepraszam bardzo wiesz?!-Aha! Ma go! Dosłownie i w przenośni. Przecież nikt nie wie o ich romansie i mimo, że dobrze zna odpowiedź na pytanie Mario to nie powinien się odzywać. Zesztywniał. Podrapał się po brodzie, przez chwile zastanawiając się nad jakimś dobrym kłamstwem.
-Eee... No wiesz.... Myślę, że nie ma. Przecież Lu pracuje i...no.... Nie miałaby chyba czasu na jakiekolwiek zwierzę w domu. Nie sądzisz?-Uff, chyba powoli z tego wybrnął. Wiedział, że jego słowa nie były przekonujące, no ale błagam! W końcu to Goetze! On jest za głupi i za bardzo roztargniony, a także za bardzo przejęty nadchodzącym spotkaniem, aby się zorientować, że coś może być na rzeczy. Marco odetchnął głęboko kiedy chłopak zawrócił się do kuchni odstawiając na blat kuchenny szklankę, po czym wybiegając z mieszkania krzyknął tylko 'cześć' i już go nie było. Całe szczęście! Nie wydało się! Marco i Łucja-1. rzeczywistość-0!
-*-
Założyła na siebie zwykłe czarne jeansy skinny i pierwszy lepszy luźny sweter w kolorze jasnego beżu. Totalnie świadoma tego, że nie wygląda zbyt atrakcyjnie włożyła swoje czarne, zimowe botki i usłyszała ciche pukanie do drzwi. Stojąc zaraz przy nich, jednym zwinnym ruchem szarpnęła za klamkę i w drzwiach ujrzała Marco. Tak nieziemsko przystojny nawet pod warstwą ciepłej kurtki. Trzymał w ręku kwiaty. O Jezu! Pomyślał nawet o takiej drobnostce. Spojrzała na niego i kiedy on uśmiechnął się, zrobił krok w przód, pokonując próg i wręczył jej kwiaty, na jej twarzy również pojawił się uśmiech. Stojąc blisko niej najpierw leciutko nachylił się nad nią i złożył na jej ustach namiętny pocałunek, a potem wręczył w jej dłonie bukiet róż. Niby taki prymitywny gest, a jednak ją ucieszył. Bez słowa zawróciła do kuchni gdzie wyjęła z szafki wazon, w który wstawiła swój upominek. Wróciła do korytarza, gdzie chłopak czekał na nią, trzymając w rękach jej płaszczyk. Pomógł jej go ubrać, a potem sięgnął za brązowy granatowy komin, wiszący na wieszaku i jednym ruchem zarzucił go na Łucję. Pociągnął za drugi koniec szalu, tym samym przyciągając ją do siebie na taką odległość, że mógł ją spokojnie ucałować. Lu zaśmiała się, widząc w jakim humorze jest blondyn. Chyba, naprawdę czuje się dobrze. Zarówno on jak i ona.
-Ślicznie dziś wyglądasz.-odezwał się, trzymając jej twarz w swoich dłoniach.
-Ty też niczego sobie.-szepnęła, wyswobadzając się z jego dotyku. Pokierowała się w stronę drzwi. Przekroczyła próg i ruchem głowy zachęciła chłopaka do tych samych poczynań. Lu zamknęła drzwi na klucz i kiedy wsadziła je do torebki oboje zaczęli iść w stronę wyjścia, schodząc powolutku po schodach. Po chwili siedzieli już w samochodzie. To sportowe auto, które zapewne kosztowało setki tysięcy wprawiało Łucję w zakłopotanie. Po raz drugi, może trzeci raz jedzie z blondynem autem i za każdym razem innym. To z pewnością musi świadczyć o jego milionach na koncie. Choć, szczerze mało ją interesowało czy Reus jest bogaty czy nie. Najważniejsze dla niej było to jaki on potrafi być.-Dużo takie cacko kosztuje?-rzuciła temat, kiedy wyjeżdżali z osiedla dziewczyny.-I co to za marka?
-To Aston Martin Vanquish, najnowszy rocznik.-uśmiechnął się, a w oczach pojawił mu się błysk. Chyba jego kolejną pasją były samochody, a przynajmniej tak można było wyczytać z jego oczu i usłyszeć ten ton głosu, który świadczył o tym, że chłopak musi być prawdziwym pasjonatem.-Za ten dałem jakieś... 200 tyś euro.
-O Święty Walenty!-otworzyła szeroko oczy w geście zdumienia. Ok, wiedziała, że pewnie to auto kosztowało sporą sumkę ale, że aż tyle?! Przecież w przeliczeniu na polskie złotówki koszt tego samochodu wynosiłby jakieś 800 tyś! Tak, dobrze wie, że tu w Niemczech nie powinno się nic przeliczać na inne waluty, bo ludzie tu zarabiają inaczej niż w Polsce. Ale mimo to prawie zawsze to robiła, nawet kiedy w grę wchodziło mleko za 1 euro, a 2 euro.
-Stać mnie na takie przyjemności, więc sobie nie żałuję.-uśmiechnął się w jej stronę, zjeżdżając jednocześnie na pas po lewej.
-Interesujesz się motoryzacją, prawda?
-Tak. I to chyba bardzo.-oderwał wzrok od jezdni, aby móc spojrzeć w jej oczy. Mimo to, był bardzo uważnym kierowcą, który jeździł w miarę bezpiecznie i wolno. Albo może to tylko dlatego, że wiózł ze sobą dziewczynę. Może na co dzień śmiga po ulicach Dortmundu, a ludzie nazywają go piratem drogowym? W sumie, Lu wcale by się tego nie zdziwiła. Reus lubił adrenalinę.
-Właśnie planuję sobie odłożyć na jakiś samochód. Prawo jazdy mam ale nie jeżdżę dużo. W Polsce trochę kierowałam.-puściła w jego stronę oczko, a on spojrzał na nią z zaciekawieniem-Po przyjeździe tutaj jeszcze ani razu nie siedziałam za kierownicą. W sumie boję się, że wyszłam z wprawy. W końcu, już trochę tutaj jestem.-posłała mu kolejny uśmiech, po czym odwróciła głowę, podziwiając kolejne piękne miejsca tego miasta. Uświadomiła sobie, że odkąd tu jest, tak naprawdę nie zdążyła nawet zwiedzić połowy wspaniałych zakątków Dortmundu.-Gdzie my tak w ogóle jedziemy?-ocknęła się.
-Do mnie.
-*-
Mario i Elena siedzieli od dobrej godziny w kawiarni, sącząc powoli najlepsze Latte Macchiato w mieście. Na początku atmosfera była naprawdę napięta ale z czasem cały stres minął, a oni oboje mogli się swobodnie czuć w swoim towarzystwie. Rozluźnieni, rozmawiali na różne tematy. Nawet zeszło na politykę niemiecką, co było naprawdę dziwne, gdyż zarówno Elsner jak i Goetze nie orientują się w ogóle w tych sprawach. Od razu lepiej się poczuli kiedy Elena spytała go o grę w Borussii. Ona kochała ten klub. Była prawdziwym kibicem od dziecka. Jej tata wychował ją na miłości do tego klubu i ona jest mu cholernie wdzięczna, bo na dzień dzisiejszy nie wyobraża sobie życia bez tego klubu i tych piłkarzy. Kiedy jeszcze nie pracowała, chodziła często na Signal Iduna Park, oglądać poczynania Pszczółek z trybun. Jednak kiedy jej tato umarł wszystko się zmieniło. Musiała podjąć się jakiejś pracy, w końcu nie mogła całe życie nic nie robić. Na początku myślała o kontynuacji studiów, jednak nie mogła ich przedłużyć ze względu na problem finansowy. Tata dobrze zarabiał ale po jego śmierci dużo się zmieniło. Nie chciała obciążać matki, więc zaczęła pracować w Plazie. I na razie nie narzeka. Jest dobrze i bardzo lubi swoje życie, choć wie jak diametralnie różni się od życia Mario. On nie ma żadnego wykształcenia, a zarabia tyle, że El nie zarobi takich pieniędzy przez całe swoje życie. Ba! Ona i jej mama i pewnie nawet Łucja, razem wzięte nie zarobią tyle ile przez rok, albo pół roku zarobi niejeden piłkarz.
Pomimo faktu, że Elena i Mario pochodzą z dwóch różnych światów, nie mieli pomiędzy sobą żadnej bariery. Nawet to, że jakiś czas temu wylądowali w łóżku nie przeszkadzało im w prowadzeniu rozmowy. No właśnie! Ich konwersacja zeszła w pewnym momencie na Marco i Łucję. Zupełnie przypadkiem.
-Lu jest jakaś dziwna od wczoraj. Ona, moja świętoszka, wczoraj odważyła się na stwierdzenie, że "Sielankowy związek przepełniony miłością" jest o wiele nudniejszy od jakiejś intrygującej przygody. Nie mam pojęcia o co jej chodziło ale naprawdę nie wierzę, że te słowa wyszły z jej ust!-odezwała się, przewracając oczami i upijając łyk bardzo aromatycznej kawy.
-Ty wiesz, że Marco też się jakoś dziwnie zachowywał dziś rano?! Naprawdę! Był jakiś taki nieobecny i ewidentnie zamyślony.-pokręcił głową z niedowierzaniem.-On nigdy nie zmusza się do jakiś głębszych refleksji!-"Z resztą ja też" pomyślał, lekko karcąc się w myślach za to zdanie-Bo tak w ogóle o czym on mógłby tak intensywnie myśleć? No błagam! O polityce?-zaśmiał się ironicznie, zdając sobie sprawę, że przed chwilą także oni rozmawiali na ten temat, zupełnie nie mając zielonego pojęcia w tej dziedzinie.-On musi myśleć o kimś!-odparł stanowczo, czując narastającą, niezręczną ciszę.
-Czy Ty myślisz, że on myśli o Lu?
-Wiem, że ona mu się cholernie podoba, bo nigdy chyba nie widziałem go tak zaangażowanego w jakąś relację. Znaczy się... On bardzo chciał, aby pomiędzy nimi coś zaszło i starał się, aby ona go zauważyła.
-Mi się wydaje, że on też dla niej nie był obojętny. Nawet kiedy ona zaczęła chodzić z Marcelem wydawało mi się, że to....-zamyśliła się, szukając odpowiedniego słownictwa do zaistniałej sytuacji-...No... Po prostu wydawało mi się, że Marcel to tylko przykrywka. Że, ona chce zaprzeczyć samej sobie.-Oboje na chwile zamilkli, dając sobie chwile na dalsze refleksje. W głowach analizowali sobie te wszystkie zdarzenia i rozmowy ze swoimi przyjaciółmi i ciągle zastanawiali się czy pomiędzy ich znajomymi do czegoś doszło.
-Poczekaj... Powiedz mi, kiedy ostatnio widziałaś Lu?
-Przed naszym spotkaniem.
-Zachowywała się jakoś dziwnie?
-Nie wiem... Kurcze, nie przyjrzałam się. Z resztą, nawet się nie zastanawiałam.-podrapała się po głowie, jakby chciała pobudzić swoje szare komórki do pracy, aby pomogły jej przywrócić zdarzenia z dziś rana.-W sumie, czekaj. Chyba z kimś esemesowała.
-Więc, albo to przypadek i zbieg okoliczności albo wysyłała wiadomości do Marco, bo ten blondas dziś się nie rozstawał z telefonem! Nawet zażartowałem, że chyba powinien się oświadczyć swojej komórce!
No i proszę bardzo. Wszystko kiedyś może wyjść na jaw. Co prawda tajemnica Marco i Łucji jeszcze nie została odkryta ale ich najlepsi przyjaciele wszystkiego się domyślali. Takie jest życie. Jeśli sami się nie wkopiemy, to ktoś zrobi to za nas. Marco i Łucja-1, świat-1.
-*-
Weszła do jego domu i pierwsze co rzuciło jej się w oczy to naprawdę gustowny styl, w którym całe mieszkanie jest urządzone. Począwszy od przedpokoju, idąc do salonu. A nawet kuchnia, w której była tylko po szklankę wody zapierała dech w piersiach. Po czym poznać bogatego faceta? Najpierw myślała, że po jego partnerce, wybrance, dziewczynie, kochance. Jak zwał, tak zwał. Teraz wie, że bogatego faceta można poznać po niezliczonej ilości sportowych samochodów i wielkim domu. Naprawdę, nie rozumiała jak Marco może czuć się dobrze sam jak palec w takim obszernym mieszkaniu. Ona w swoim dwu pokojowcu czuje się pusto, a tu? Chyba by zwariowała i zaczęła rozmawiać ze swoim cieniem, gdyby dane jej było tu samotnie mieszkać.
Marco położył dłoń na jej łopatkach i zaprosił na kanapę. Oboje usiedli i przez chwile żadne z nich nie chciało się odzywać. Lu krążyła wzrokiem gdzieś po pomieszczeniu, podziwiając wszystkie zakamarki tego pokoju. Z pewnością salon należał do ładnych. Stonowane kolory, dobrze dobrane meble no i wygodna sofa. Naprawdę, wygodna sofa! Szczególnie wtedy kiedy czujesz jak czyjeś dłonie naciskają na Twoje biodra, a Twoje ciało delikatnie wbija się w kanapę. Marco bardzo szybko przeszedł do rzeczy. Rozsunął nogi Łucji, co umożliwiło mu bezpośrednie spoglądanie na nią z góry. Z jej bioder, jego ręce powędrowały na bok mebla. Zaczął ją całować, a ona odwzajemniać jego pocałunki. O Boże, ich języki znów się spotkały, tańcząc razem w swoim własnym rytmie. Jęknęła mu w usta, a on uśmiechnął się szarmancko. Uwielbiał sprawiać jej przyjemność. Pocałunkami zszedł powoli na obojczyki. Całował jej szyję, a ona oplotła swoje nogi wokół jego bioder. Obsunęła się jeszcze bardziej, co sprawiło, że piłkarz miał jeszcze większą kontrolę nad tym co się działo. Wsunęła palce w jego włosy, przyciągając jego twarz jeszcze bliżej swojego ciała. W pewnym momencie, chłopak po prostu ściągnął z niej jej beżowy sweterek, który rzucił gdzieś za siebie. Czuła jego mokre usta na swoim dekolcie. Dzięki Bogu, że założyła ten koronkowy stanik! Przynajmniej nie musi się wstydzić za samą siebie. Znów jęknęła kiedy język Marco jechał od dekoltu po sam pępek. Jego delikatny zarost lekko mierzwił podbrzusze, doprowadzając ją przy tym do obłędu. Pragnęła jak najszybciej ściągnąć z niego tę koszulę i znów móc zobaczyć jego idealnie wyrzeźbione ciało. Nie zastanawiała się długo tylko szybko przeszła do poczynań. On zachłannie całował jej szyję i dekolt, a ona próbowała uporać się z tymi cholernymi guzikami mikroskopijnych rozmiarów. Kto to do cholery szył?!
-Spokojnie, mała.-zaśmiał się, czując jej rozochocenie. Pragnęła go równie mocno jak on ją. Tylko, że on umiał nad sobą panować, a swoje doświadczenie wykorzystywał przeciwko niej. Strasznie ją napędzał, drażnił ją i lubił patrzeć jak bardzo jej spieszno do tego czego ich prawie wszystkie spotkania prowadziły.
-Nienawidzę tej koszuli-odparła, kiedy odpinała ostatni guzik. Szybkim ruchem złapała za kołnierz i przyciągnęła chłopaka do siebie, aby ten znów całował jej usta. Dobrze wiedział czego ona chce. Pieścił swoim językiem jej podniebienie, a ona włożyła dłonie pod jego koszulę, pomagając mu ją bardzo szybko zdjąć. Zarzuciła ręce na jego kark, czekając na jego ruch. On delikatnie włożył swoje ręce pod nią i począł poszukiwać metalowego zapięcia od jej stanika. Kiedy go znalazł i już chwycił w swoje sprawne palce w celu pozbawienia dziewczynę ostatniej górnej części jej garderoby coś go powstrzymało. Albo raczej ktoś. Usłyszał trzaśnięcie frontowymi drzwiami, na co oboje zareagowali gwałtownym ruchem. On jak najszybciej się wycofał, a ona dynamicznie się poderwała. Reus sam teraz zaklinał w myślach moment, w którym postanowił ubrać dziś akurat tę koszulę z tak drobnymi guzikami. Błyskawicznie zrozumiał dzisiejsze rozdrażnienie jego kochanki. Ona szybko zarzuciła na siebie sweter i poprawiła włosy, które z pewnością były rozczochrane, zważając na to, że Marco uwielbiał bawić się nimi w takich sytuacjach jak np. ta, która miła miejsce dosłownie kilka chwil temu.
-Marco, mój blondasku!!!
-Kurwa, tylko nie on!-odezwał się, przygotowując się do biegu do przedpokoju w celu zatrzymania swojego przyjaciela, który zawsze wpadał w najmniej odpowiednich momentach-Uspokój się i zachowuj jakby nic się nie stało.-powiedział, wpijając się w jej usta raz jeszcze, po czym od razu udał się do korytarza, w którym zastał Mario i... Elenę!
-Marco, przyjacielu!-krzyknął Goetze, klepiąc kolegę po ramieniu. Od razu z twarzy blondwłosego Niemca można było wyczytać niechęć.
-Stary, nie wiesz do czego służy dzwonek do drzwi? Albo chociaż wypadało zapukać!-skarcił go.
-A co? Przerwaliśmy Ci coś?-Mario wyminął przyjaciela i skierował swoje kroki do salonu, w którym siedziała Łucja. O Boże, szedł w tamtą stronę! W myślach zarówno Lu i Marco modlili się, aby ich wymyślona na poczekaniu wymówka była dobra i wystarczająco wiarygodna.
-Mario, nie napijesz się czegoś?! Elena?!
-Nie, nie! Jesteśmy zmęczeni, chętnie usiądziemy!-Elsner wtórowała facetowi, z którym była dziś na randce. Ona również wyminęła Reusa i powędrowała za ciemnym blondynem. Stało się!
-O, Łucja! Co za spotkanie!-ucieszył się Goetze.
-Lu, co Ty tu robisz?!-spytała jej przyjaciółka, która tak jak Kulmaczewska kilkanaście minut temu, rozejrzała się po całym pomieszczeniu podziwiając oryginalny design tego pokoju. Zaśmiała się w duchu na widok przyjaciółki w domu Marco. W tamtym momencie wszystko wskazywało na to, że ich przypuszczenia się sprawdzają, a ich najlepsi znajomi mają ze sobą gorący romans.
-To pytanie mogłabym również zadać Tobie.-uśmiechnęła się sztucznie, bo w duchu, aż się zagotowała. Spojrzała na Marco, który stał w progu, opierając się o futrynę ogromego łuku, który oddzielał korytarz od salonu.
-Och, Elena! Głupie pytania zadajesz! To chyba jasne, że Twoja koleżanka przyszła odwiedzić mojego uroczego blondaska.
-Daruj sobie, Mario.-głos zabrał Marco. Och, jezu! Jego stanowczy, nieziemski głos sprawił, że Łucja wzdrygnęła. Jaki on był seksowny! Pod każdym względem! Nawet w takiej sytuacji jak ta nie brakowało mu uroku osobistego!-Spotkaliśmy się przypadkiem w galerii.
-Lu, nie mówiłaś nic, że jedziesz na zakupy!-Elena wtrąciła swoje cztery grosze. O Jezu, co oni knuli?!
-Spontaniczny wypad.-odparła, próbując ratować dalszą sytuację. Z jednej strony to było okropne. Czuła się jak na jakiś policyjnym przesłuchaniu. Ale z drugiej jakie to było podniecające! To ryzyko i to, że wraz z jej 'prywatną jedenastką' stąpają po niebezpiecznie cienkim lodzie wprawiało ją o zawroty głowy.
-I spontanicznie też znalazłaś się tu?-Goetze delikatnie się śmiał, obserwując całą tę sytuację.
-Wpadliśmy na siebie i zaproponowałem Łucji, że odwiozę ją do domu. Po drodze jeszcze zajechaliśmy do mnie, bo kiedy byliśmy w Marsylii Lu myślała, że zgubiła swoją bluzę, a po prostu podczas prania przez przypadek to ja jej ją podkradłem i spakowałem do walizki. Wczoraj po przyjeździe się dopiero zorientowałem.-Marco zniknął na moment za ścianą, a Mario i Elena obserwowali z zaciekawieniem to co się będzie działo. Kurde, jak Reus wiarygodnie brzmiał! Nie było po nim w ogóle widać, że jeszcze kilka, może kilkanaście minut temu prawie kochał się z Łucją na kanapie w salonie! Ona nadal była rozpalona i na pewno nie była w stanie prowadzić wiarygodnej konwersacji z tą dwójką, która pytała o wszystkie szczegóły. A ten pomysł z bluzą genialny! Dobrze wiedziała o jaką bluzę chodziło. I myślała, że rzeczywiście ją zostawiła we Francji, tyle, że w innych okolicznościach. Pewnej nocy wpadła na chwile do Marco i bluza jej zaginęła. Sami pewnie dobrze wiecie jak skończyło się ich spotkanie. Całe szczęście, że tak się wtedy stało i, że Reus ma tę część garderoby, należący do dziewczyny, bo teraz ich argumenty były naprawdę dobre!
Po chwili blondyn pojawił się z bordową bluzą w ręce. Dobrze znaną jej bluzą, bo należała do jej ulubionych. Łucja wstała i pewnym krokiem podeszła do piłkarza, przechodząc obok Mario i Eleny z podniesioną głową. Stanęła przed Marco i kiedy ten wręczył jej bluzę, ona uśmiechnęła się do niego w taki sposób, że tylko on zrozumiał o co jej chodziło.
-Dziękuję.-spojrzała mu w oczy i zwróciła się do przyjaciół.-Nie będę już przeszkadzać. Do zobaczenia wszystkim!-odwróciła się na pięcie, zarzucając specjalnie włosami przy Reusie, dobrze wiedząc jak on to uwielbia. Nie da się zaprzeczyć, że zrobiła to złośliwie, aby teraz on poczuł się tak rozdrażniony. W duchu zachichotała i przybiła piatkę ze swoją wewnętrzną boginią.
-Poczekaj! Odwieźć Cię?-spytał, by móc jeszcze raz spojrzeć w jej oczy, które zdecydowanie się wtedy cieszyły.
-Nie, dziękuję. Mam autobus. Do zobaczenia-krzyknęła, zakładając płaszcz i buty, po czym otworzyła drzwi i wyszła. O Jezu, co to w ogóle było! Taka dawka adrenaliny dobrze jej zrobiła! Bardzo dobrze! Marco i Łucja-2, świat-1!
-//-
Hej kochane!
Dziś jestem na czas! No prawie, bo planowałam dodać wcześniej, tyle, że od godziny 12 nie miałam internetu.
Wiecie co? Piątek trzynastego był dla mnie koszmarny. Miałyśmy turniej, w którym mogłam zatańczyć za zgodą mojej rehabilitantki. Niestety na sam koniec występu zbiegłam ze sceny. Upadłam na ławkę i zaczęłam ryczeć. Przybiegł potem jakiś facet, który powiedział, że jest rehabilitantem i odciążył mi trochę kolano ale powiedział też, że prawdopodobnie musiałam uszkodzić łękotkę... Super! Kolejny problem! Potem chcieli nawet wzywać pogotowie, bo nie mogłam chodzić (nawet ktoś mnie chciał znieść na rękach, ale mało pamiętam ;) ). Na szczęście po okładach z zimnego lodu i mojej okropnej maści jest trochę lepiej. Zobaczymy co mi powie rehabilitantka, bo jadę jutro.
Trzymajcie się, xxx
Ell
Nareszcie mam czas, aby skomentować! Oceny wystawione, także spodziewaj się mnie znacznie częściej :) Cieszę się, że dodałaś już kolejny rozdział, potrzebowałam przeczytać coś porządnego! Naprawdę mogę bez wahania stwierdzić, że to mój ulubiony blog. Akcja jest cholernie wciągająca, że pragnie się czytać tego coraz więcej i więcej, a niestety... rozdziały zawsze w jakimś momencie się kończą. Czytając powyższy rozdział oznajmiam, że jesteś genialna. Uwielbiam Twój styl pisania, bardzo przyjemnie się czyta Twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńMasz problemy z kolanem? Niefajnie... wiem jakie to uczucie. Przez te kolana miałam mnóstwo 'wycieczek' do szpitala ;/ Okropne. Życzę zdrowia, kochana :)
Pozdrawiam.
Przepraszam ! Strasznie przepraszam, że komentuje tak późno ;/ Niestety byłam na weselu i jeszcze trochę kiepsko się czuje ;/
OdpowiedzUsuńRozdział po protu MEGA <3 Mario i Elena <3 cudowni, pasują do siebie <3 jezu jak mi adrenalina skoczyła na końcówce ;o ale świetnie uratowałaś Marco i Lu ;D chociaż domyślam się, że ich przyjaciele im tak łatwo nie odpuszczą xd kurde musieli im przerwać w takim momencie ?! ja na ich miejscu to bym zabiła ! nie dziwie się, że Lu miała ochotę na Marco, tez bym miała <3 czekam na next ! tylko szybko <3 hahaha :*
och współczuje Ci ;/ ja mam czasami problemy z kolanami, ale nie są one duże ;/ na pewno wszystko się ułoży :* zobaczysz, trzeba wierzyć ;D
Buziaki :*
Witaj. Czytalam z zapartym tchem. Powiem Ci, ze uwielbiam tego bloga- pewnie sie powtarzam, ale faktycznie tak jest.
OdpowiedzUsuńJesli chodzi o rozdzial... wspanialy :-) Boje sie tylko odrobine , ze Lu wystraszy sie tego , iz przyjaciele cos wyczuli i przestanie umawiac sie na potajemne schadzki z Reusem. Tego bym nie chciala. Ich relacja jest taka mrrrrr ;-) Na Mario jestem zla poniewaz nie musial przybyc do domu blondyna w takim momencie ;-) Wiez miedzy Marco i Lu sie zaciesnia i bardzo dobrze. Uwielbiam te potajemne spotkania, skradzione pocalunki. To jest mega wciagsjace i dodaje ich historii pazura. Piszesz wspaniale. Zawsze czekam z niecierpliwoscia na weekend poniewaz wiem, ze zapewne twoj nowy post dostarczy nam wielu wrazen. Nigdy sie nie zawiodlam . Czekam na nastepny :-)
Przykro mi z powodu kolana... niestety jak juz ktos ma takie problemy to czesto pojawuaja sie nowe. Ja sama powinnam poddac sie operacji poniewaz mam problem z wiezadlem, ale jakos na razie sie nie zdecydowalam. Moze flatego ze to juz stara sprawa, a ja dowiedzialam sie dopiero jakis czas temu. Da sie w miare funkcjonowac, choc pewnie predzej czy pozniej bede musiala przez to przejsc. Zycze zdrowka i pozdrawiam :-)
Sorki za literowki, pisalam z tel i nie wszystko poprawilam jak widze :-)
UsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńJak zwykle pełen namietności i czułości.
Czekam tylko aż ich związek przestanie być tylko schadzkami pełnymi erotyzmu a czymś więcej.
Ach ten Goetze! Lepszego momentu sobie wybrać nie mógł!
Czekam na nn
Buziaki i zapraszam do siebie: http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/
Ooooooo no w takim momencie Mario musiał wpaść?
OdpowiedzUsuńTo sie jednak nazywa wyczucie czasu:) Nie ma co!
Marco i Lu coraz lepiej. Uwielbiam ich razem po prostu. Pasuja do siebie jak ulał. Nie mogę sie doczekać momentu aż będą razem tak na dobre i na złe.
Czekam na nn i zapraszam do siebie na nowy: http://kochac-nie-znaczy-miec.blogspot.com/
Kolejny cudowny rozdział. Uwielbiam czytać Twojego bloga. Naprawdę masz talent do pisania. :* Fajnie, że Łucja umówiła Mario i Elenę na randkę. Może zostaną parą. Moim zdaniem pasowali by do siebie. Świetnie opisujesz relacje Marco i Lu. Idealnie do siebie pasują. Mam nadzieję, że niedługo nie będą musieli się ukrywać i zostaną parą. Tyle jest w nich namiętności. Dobrze wymyśliłaś ich wymówkę, ale wydaje mi się, że Elena i Mario skapną się o co chodzi. :) Czekam z niecierpliwością na następny. Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńKiedy bedzie kolejny rozdzial?
OdpowiedzUsuńNajprawdopodobniej w niedzielę:)
UsuńTo było ... wow ! Jezu, chyba jeszcze raz będę czytała ten rozdział. Niesamowicie wspaniały i wciągający rozdział. To co jest między Lu a Marco jest tak cholernie prawdziwe, namiętne. Między nimi jest taka więź, której nie da się określić słowami. Coś co do końca nimi zawładnęło.
OdpowiedzUsuńOboje ciągle stąpają na tej granicy kłamstwa i z czasem jest im chyba coraz trudniej je trzymać w tajemnicy. Mario i Elena są najbliżej prawdy i nie wiadomo co będzie, gdy przyłapią przyjaciół na gorącym uczynku.
Uwielbiam te wszystkie opisy w Twoim wykonaniu i te wszystkie emocje. To jest mistrzowskie ! Piękne ! Zaczarowałaś mnie tym rozdziałem i pragnę znów zostać oczarowaną w kolejnym.
I jeszcze na koniec przepraszam, ze tak późno komentuje i nie pozostawiłam śladu w poprzednim rozdziale :(
Pozdrawiam ♥
Super :) Mario i Elena do siebie pasują, już myślałam że przyłapią Lu i Marco, ale z nich są bardzo wiarygodni kłamcy. Kiedy w końcu się ujawnią? Mam nadziej, że jak najszybciej i że nie wybuchnie przy tym jakaś afera. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :D Zapraszam na mojego bloga :)
OdpowiedzUsuń