Zmęczony po całym przedpołudniu spędzonym na boisku treningowym wpadł do szatni i od razu zasiadł na swoim miejscu. Mario szedł tuż za nim, po czym usiadł po jego prawej stronie i wziął duży łyk wody mineralnej. Od wczoraj stosunki między nimi są dość napięte. A przynajmniej tak wydawało się im obu. Marco stresował się, że jego przyjaciel zaczął coś podejrzewać, a co gorsza, zaczął też węszyć. I to nie sam, bo z Eleną, która wcale mu nie ustępowała. Ba! Momentami przechodziła nawet samego Goetzego!
Reus wziął do ręki butelkę wody i wylał sobie część jej zawartości na włosy, które przeczesał swoimi palcami. Kiedy to zrobił od razu uśmiechnął się sam do siebie na myśl, że Łucja uwielbiała wplatać swoje drobne palce w jego włosy podczas pocałunków i tych bardziej intymnych spraw. Po prostu wszystko wokół mu o niej przypominało. Najchętniej pojechałby do niej i dokończył to co przerwano im wczoraj u niego w mieszkaniu. Myśl, że nie może tego zrobić, bo Lu jest właśnie w prace okropnie go rozczarowała. Wiedział dobrze, że ich spotkania nie powinny być, aż tak częste, bo w końcu naprawdę ktoś się zacznie domyślać. To ich sekret i nikt nie może się o nim dowiedzieć. W szczególności Marcel! To jego przyjaciel, a on ma romans z jego dziewczyną. To wbrew ich męskiego kodeksu! Fornell zabiłby go gdyby ich kiedyś na czymś konkretnym przyłapał. Czasem nawet sumienie dręczyło Reusa. Zastanawiał się czy aby na pewno jest warto ciągnąć dalej ten romans, bo dobrze wie, że krzywdzi swojego przyjaciela od lat. A mimo wszystko kontynuuje to co zaczęli z Polką w Marsylii. Bo nie potrafi się jej oprzeć. Kocha swojego przyjaciela jak brata ale z nim nie może się kochać, tu jest różnica. Ale czy właściwie on robi to wszystko tylko i wyłącznie tylko po to by móc uprawiać seks z Łucją? Nie, na pewno nie!
-Marco, co Ty taki zamyślony?-trząchnął go Hummels.
-Ja?-słowa przyjaciela wyrywały go ze swoich myśli. Momentalnie ocknął się i przypomniał, że jest tu, w szatni z prawie całą drużyną.-A tak w sumie to o niczym konkretnym.
-Taa, taa, pewnie szuka kolejnego pretekstu, żeby spotkać się z pewną dziewczyną.-Goetze od razu wyczuł temat i wcale nie zamierzał przesiedzieć cicho. Trafił chyba w czuły punkt Marco. Musi wymyślić kolejne wiarygodne kłamstwo. Które to już?
-Mario odczep się! Wczoraj Ci wszystko wyjaśniłem. Odpuść sobie, naprawdę. Lepiej zajmij się wyrwaniem Eleny, bo chyba tego chcesz, nieprawdaż?-inteligentnie próbował zmienić temat i chyba mu się udało, bo wszyscy obecni w pomieszczeniu na imię 'Elena' odwrócili się, patrząc pytająco raz na Reusa, raz na Goetze.-Niech on wam wyjaśni.-blondyn uniósł ręce na wysokość ramion i rozłożył je lekko w celu podkreślenia, że nie ma zielonego pojęcia o sytuacji z El.
-Kto to Elena?-do konwersacji włączył się również Kevin, który też wykazał zainteresowanie obecnym tematem.
-Koleżanka!-szybko zareagował Goetze, spoglądając na Marco, który szeroko się uśmiechał. Tak, to była ta sytuacja, w której mógł jednym słowem sprawić, że Mario zostanie obwalony pytaniami na temat tajemniczej Eleny.
-Wy też romansujecie ze swoimi koleżankami?-jego pytanie było złośliwe i może nie na miejscu ale zadał je, mogąc teraz spokojnie udać się pod prysznic.
-*-
Wróciła zmęczona do domu. No proszę! Pierwszy dzień pracy po powrocie, a tu takie zamieszanie i tyle pracy. Całe szczęście, że miała dziś na pierwszą zmianę. Marcel przyjechał po nią rano i odwiózł do pracy, upewniając się czy aby na pewno jest bezpieczna. Thomas mógł być tu gdzieś i znów się czaić, co z pewnością nie było bezpieczne. Dziś jak otwierała z Eleną bar znalazła na blacie dużą bombonierkę czekoladową, na której leżała karteczka z wiadomością od szefa, mówiąca, że bardzo mu przykro z powodu tamtej sytuacji i ma nadzieje, że to się więcej nie powtórzy, a czekoladki jak i kwiatki stojące obok w wazonie należą do Łucji. Cóż, ładnie z niego strony, że tak zadbał o to wszystko!
Siedziała właśnie na kanapie w salonie rozmyślając, jedząc i przeskakując ciągle z kanału na kanał, szukając czegoś dla siebie odpowiedniego. Nudziła się i to strasznie. Chciała zadzwonić do Eleny, aby przyjechała, ale ta ma dziś randkę z Goetze. Kolejną... No, sama Elsner mówi, że to po prostu przyjacielskie spotkanie ale chyba każdy wie dobrze, że oni będą ze sobą romansować, czy tego chcą czy nie.
Wykręciła numer do Marcela. Chwilę się zastanowiła ale w końcu nacisnęła zieloną słuchawkę. Chyba powinna poświęcać mu więcej czasu. Tak! Na pewno! Żeby nie zrobiło się nic podejrzane. Z resztą. Przecież go kocha i chce się z nim spotkać, pocałować go, przytulić. Tak, tego na pewno chce!
-Halo?-usłyszała głos swojego chłopaka i mimowolnie się uśmiechnęła. Rozejrzała się po pomieszczeniu i delikatnie przeciągnęła.
-Hej! Robisz coś ważnego? Bo pomyślałam, że może byś do mnie wpadł? Porobilibyśmy coś ciekawego.-podrapała się po głowie i znów uśmiechnęła. Chyba zaczynała za nim tęsknić. Tęskniła?
-Och, skarbie! Wiesz co... Teraz akurat jestem bardzo zajęty. Jesteśmy z chłopakami na sali, a potem już się z nimi umówiłem, że pójdziemy do klubu.-poczuła jakieś zażenowanie. Nie była typem zazdrośnika ale mógł chociaż jej powiedzieć, że zamierza spędzić dziś pewnie całą noc w jakimś pubie. Powinien, prawda? W końcu była jego dziewczyną, miała prawo wiedzieć. Poczuła narastającą złość ale nie chciała na niego krzyczeć.
-Aa... Ok, w porządku.-jej ton głosu natychmiastowo się zmienił. Całe ciało przepełniło uczucie, którego nie potrafiła nawet opisać. Liczyła, że Fornell powie, że zrezygnuje ze swoich planów dla niej, bo chce z nią spędzić trochę czasu. Ale nie zrobił tego.
-Umówimy się jutro, buziaki kochanie! Kocham Cię!-zapewnił, szybko się rozłączając. Nie no super! Jej własny chłopak tak ją mógł potraktować? Po raz kolejny wybrał imprezę od niej. Och, czuła, że będzie na niego zła i to przez długi, długi czas.
-*-
Po całym domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Poderwała się z kanapy, na której już prawie zasnęła. Kogo do niej sprowadza o takiej porze? Znaczy, było wcześniej niż jej się wydawało. Przechodząc przez kuchnie zobaczyła, że na mikrofalówce widnieje godzina zaledwie 17:06. Może jednak trochę jej się przysnęło? Powędrowała do drzwi i nie spoglądając przez wizjer przekręciła zamek i pociągnęła za klamkę. Przed nią stał on. Uśmiechnęła się na jego widok. Był tak nieziemsko przystojny. I mimo, że wiedziała, że każdego dnia nic mu nie przybywa to mimo wszystko zdawało jej się, że za każdym ich wspólnym spotkaniem on jest coraz przystojniejszy. Coraz bardziej pociągający. Chwyciła za jego dłoń i wciągnęła do środka. Od razu go pocałowała, a on objął ją w talii. Zamknęła drzwi nogą, aby móc czuć się bardziej dyskretnie i prywatnie. Kiedy się od siebie oderwali ona się zaśmiała. To nie był taki zwykły pocałunek dwojga kochanków. W nim była czułość, a nie tylko pożądanie. Odsunęła się od niego tylko na chwilę. Zaraz potem wylądowała w jego ramionach. Och, potrzebowała tego. Żeby ktoś ją teraz przytulił. Chciała czułości, której nie dał jej Marcel. Marco pocałował ją w skroń, wiedząc, że nie wszystko jest ok. Lu zaprosiła go dalej-do salonu. Usiedli na kanapie i przez chwilę nic nie mówili. Tylko patrzyli sobie głęboko w oczy. Było coś w oczach Reusa. Coś co sprawiało, że się rozpływała. Były szczęśliwe ale tylko wtedy kiedy on miał ją.
-Przyjechałeś...-pokręciła z niedowierzaniem głową-Nawet nie musiałam dzwonić... Skąd wiedziałeś, że potrzebuję aby ktoś do mnie przyjechał?-uśmiechnęła się w jego stronę.
-Intuicja.-puścił do niej oczko na co ona się cicho zaśmiała.-Przypadkiem usłyszało mi się chyba, że chłopaki wybierają się dziś do klubu. Właściwie to też mnie zapraszali ale...
-Odmówiłeś...-usiadła prosto i przybliżyła się do niego, by móc spojrzeć w jego zielone tęczówki. W środku dalej się rozpływała. Miała ochotę skakać z radości i krzyczeć całemu światu, że ktoś taki jak Marco Reus jest tu teraz z nią.-...Odmówiłeś, by przyjechać do mnie...-uśmiechnęła się kiedy on potwierdził to jednym ruchem głowy. O matulu! Wybrał ją, a nie imprezę w męskim gronie! Nie wierzyła. To Marcel był jej chłopakiem, a on nawet się nie kwapił, żeby coś takiego zrobić. Marco wyciągnął dłoń i położył ja na jej policzku. Był zimny. Jej musiało być zimno. Zawsze uważał, że najlepszym lekarstwem na chłód jest bliskość dlatego przyciągnął jej twarz blisko swojej i po prostu złożył na jej ustach ciepły pocałunek, od którego zawróciło aż jej się w głowie. Znów się uśmiechnęła.
-Nie ma nic piękniejszego na świecie od Twojego uśmiechu...-szepnął na co ona cicho zachichotała. Jej policzki przybrały teraz barwę delikatnie purpurową. Kto by pomyślał, że takim komplementem może sprawić, że Lu poczuje się właśnie tak. Że ją to zawstydzi.-Zimno Ci...-stwierdził, łapiąc jej dłoń w swoją rękę,
-Troszkę.-odpowiedziała, nie odrywając wzroku od jego oczu.
-Nie jesteś głodna? Może coś ugotujmy?
-Dobry pomysł, chodźmy!-wstała i pociągnęła go za rękę. Poprowadziła go do kuchni , gdzie Marco wziął ja na ręce i posadził na jednym z blatów. Wsunął się pomiędzy jej nogi i znów pocałował. Ale tylko raz. Potem odsunął się i podszedł do lodówki. Otworzył ją i wyraźnie czegoś szukał. Po chwili wyjął z niej trzy jajka, znalazł patelnię, mąkę, cukier i wszystko inne co potrzebne jest do zrobienia naleśników. O Jezu! Marco Reus właśnie zamierza gotować w jej kuchni! Zeskoczyła z blatu i podeszła do niego, proponując pomoc, na co on zareagował jednoznacznie. Znów uniósł ją do góry i usadził na blacie tuż obok niego, tak aby mogła patrzeć na jego poczynania.
-Ty siedzisz, ja gotuję. Jasne?-popatrzył na nią.
-Jak słońce.-uśmiechnęła się, dając mu całusa. Boże, co on z nią robił?
-*-
Po przepysznej kolacji oboje znów wrócili na kanapę. Siedział tuż za nią, tak, że mógł ją obejmować. Jej głowa leżała na jego umięśnionym torsie. Jedna ręka była spleciona z ręką Marco, a druga leżała na jej brzuchu. Z resztą jego też. Delikatnie gładził jej miękką skórę. I po prostu leżeli. Nie potrzebowali niczego, ani nikogo więcej. Po prostu leżeli, myśleli, śmieli się. Czemu to on tu jest? Czemu jej chłopak nie potrafi taki być? Czemu jej kochanek jest bardziej romantyczny i czemu to on bardziej o nią dba? Kocha go? A może kocha obu? W tamtej chwili nie chciała myśleć o problemach. Kiedy Marco był w pobliżu od razu o nich zapominała. Nie interesowało jej, że może nie starczyć jej na czynsz, albo, że dawno nie widziała się z rodzicami. Nic w tamtym momentach nie istniało po za nią i Reusem.
Leciutko muskał jej policzek i szyję, ściskając jej dłoń w swojej. Czemu nie mógł mieć jej na co dzień? Och, pragnął, aby była tylko jego. Aby, nie musiał się nią z nikim dzielić. Pragnął mieć ją dla siebie. Tylko i wyłącznie. I choć rzeczywistość sprzeczała się z jego oczekiwaniami to mimo wszystko cieszył się, że w ogóle coś pomiędzy nimi jest. Zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia to pewne. Zastanawiał się i miał nadzieje, że i ona się w nim powoli zakochuje. Bo wszystko co robił on było z uczuciem. Bo on darzył ja ogromnym uczuciem.
-Jak spędzasz święta?-uniosła głowę trochę do góry, aby móc na niego spojrzeć.
-W zasadzie to jeszcze nie wiem. Nie zastanawiałem się.
-Nie jedziesz do rodziców?-spytała, patrząc jak jego uśmiech powoli schodzi z twarzy.
-Ja nie mam rodziców, Lu...-odparł, a w jego głosie od razu można było dosłyszeć nutę smutku, a może nawet tęsknoty.
-Masz Marco. Masz rodziców....-poderwała się, odwróciła i usiadła między jego nogami, by móc spokojnie patrzeć w jego oczy. Kontakt wzrokowy w tej sytuacji był wręcz wskazany.-Oni Cię kochają. Może i nie jesteś ich biologicznym synem ale wychowali Cię. I kochają Cię jak swojego. Bo jesteś ich. Wykorzystaj to, że ich masz. Że masz rodziców. Niektórzy w ogóle ich nie mają. I codziennie modlą się, aby ich znaleźć. A Ty nie musisz szukać. Nie możesz robić ich odrzucać. Kochają Cię najbardziej na świecie. Nie zaprzepaść tego...-uśmiechnęła się delikatnie, aby upewnić się w tym co powiedziała. Dobrze wiedziała, że bez rodziców jest w życiu ciężko. Ona miała swoich ale oni ciągle pracowali. Nie ma nic gorszego od posiadania rodziców pod względem fizycznym, a jednocześnie nie czucia ich obecności, wsparcia...
-Kocham Cię, wiesz?-zamknął oczy, a ich czoła się złączyły. Oparci o siebie nie mogli patrzeć sobie w oczy. Nie chcieli. Nie tym razem...
-Wiem, że mnie kochasz, Marco.-mimo, że powiedział to dopiero po raz pierwszy od kiedy się poznali to ona dobrze wiedziała, że ją kocha. To dało się wyczuć.-I ja też kocham Ciebie...
"Sometimes I wish we could be strangers
So I didn't have to know your pain
But if I kept myslef from danger
This emptiness would feel the same..."
-//-
Witajcie kochane!
Ten rozdział jest cóż... Trochę krótki, trochę o niczym i trochę bardzo nudny. No ale mam nagły zanik weny. W mojej głowie już mam pomysł na ciekawe pociągnięcie tego opowiadania, więc mam nadzieje, że mi się uda zrealizować moje plany.
Nie dodam rozdziału w piątek dlatego chciałabym wam życzyć szczęśliwego zakończenia roku i samych dobrych ocen na świadectwie! :)
Ja jutro wybywam na biwak z moją klasą, więc pewnie będę totalnie odcięta od internetu przez trzy dni:) Lecę się zaraz pakować i zrobić jakieś zakupy.
Buziaki kochane!
Xxx, Ell
Rozdział bardzo, ale to bardzo mi się podoba i nie mogę się doczekać kolejnego ♥♡♥ Życzę udanego biwaku :3
OdpowiedzUsuńTen rozdzial wcale nie jest nudny, wcale nie jest o niczym... Ten rozdzial pokazuje , ze Lu powinna zdecydowac sie na rozstanie z Marcelem, ktory zdecydowanie nie poswieca jej tyle czasu ile ona potrzebuje, ktory nie daje jej takiego poczucia bezpieczenstwa jakie daje jej Reus i zdecydowanie nie daje jej tyle czulosci co Marco. Ona potrzebuje uwagi, bliskosci i poczucia, ze to ona jest najwazniejsza. Zreszta wszystkie kobiety tego potrzebuja. Ciesze sie, ze Marco i Lu wyznali co do siebie czuja, choc podejrzewam, iz teraz wcale nie bedzie im latwiej... dopoki lu nie podejmie decyzji co do jej zwiazku z Marcelem, jej i Reusowi bedzie ciezko. Potajemne schadzki sa ciekawe i ekscytujace, ale nie na dluzsza mete. Boje sie reakcji Marcela, kiedy ich romans wyjdzie na jaw. Mam nadzieje, ze nie poleje sie krew... pozdrawiam i udanego biwaku.
OdpowiedzUsuńRozdział jest strasznie ekscytujacy . Nareszcie powiedzieli sobie że się kochają. Co z tego wyniknie ??
OdpowiedzUsuńLu powinna rozstać sie z Marcelem bo on na nią nie zasługuje. Rani ją tylko. A Marco? Pokazał że zależy mu na Lu. Zrezygnował z imprezy żeby tylko się z nią zobaczyć . To cudowne. TAKŻE TEN........Rozdział jest genialny.<3 <3
Pozdrawiam . :-*
PS Zapraszam na nowy rozdział na Mario i Susanne. :
http://mario-i-susanne.blogspot.com/2014/06/40-bede-zawsze-tam-gdzie-ty.html
Buziaki :-* :-*
Mi bardzo sie podoba rozdział:)
OdpowiedzUsuńWidać, że nie chodzi tylko o seks, Oni naprawdę bardzo siebie potrzebują.
Marco zachował się jak prawdziwy facet, Marcela zostawie bez komentarza.
Mam ogromną nadzieję, że będą już niedługo razem i Marco nie będzie sie musiał z nikim dzielić Lu.
Czekam na nn i zapraszam do siebie: http://powrotyirozstania.blogspot.com/
Och ! Jestem taka głupia ! Zapomniałam skomentować. Wybacz :/ mam dużo na głowie :3 ale już jestem <3 sprawiałaś, że moje urodziny (które mam 21 czerwca) się przeciągnęły. To taki prezent dla mnie, sprawdziałaś mi ogromną radość <3 dziękuje Ci za to !
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, coraz bardziej mi się podoba. Widzę, że Lu powoli się przekonuje co do uczucia jakim darzy Marco. Dobrze, że sobie to wyznali, na pewno wiele ich to kosztowało. Widać, że relacja "just sex" jakoś uciekła, to już nie jest tylko i wyłącznie romans, tu chodzi zdecydowanie o co więcej. Kobieta pragnie i potrzebuje miłości, czułości, silnej męskiej ręki, poczucia bezpieczeństwa. A Marcel ? Nie podoba mi się jego zachowanie. Nie stara się już tak bardzo, nawet nic nie zauważył. Jakby ją na prawde kochał to wyczułby, że coś jest nie tak. Jak można olać swoją dziewczynę dla kumpli ? No błagam, to cios poniżej pasa. Ja wszystko rozumiem, ale przyjaciele to przyjaciele, a dziewczyna, którą podobno kocha to dziewczyna. Cieszę się, że Reus wciąż walczy *_* ciekawa jestem kiedy Lu wreszcie się zdecyduje, w końcu nie może okłamywać Marcela tak długo. On mimo wszystko zasługuje na prawdę. Tak się zastanawiam czy on przypadkiem też jej nie zdradza ? Nie to chyba nie możliwe xd
Co do Mario i Eleny to mam nadzieje, że szybko zostaną parą. Lekko mnie wkurzają swoim zachowaniem, ale pewnie na ich miejscu też bym chciała się dowiedzieć prawdy.
Jak potoczą się ich losy ? Nie potrafie tego rozgryźć, tylko Ty to wiesz :* mam nadzieje, że rozdział następny będzie szybko. Bo już nie muszę się zastanawiać czy będzie dobry, bo zawsze jest. Ba ! On jest za każdym razem cudny <3 buziaki :*
Ps. Przepraszam, że taki krótki komentarz i wybacz mi jeżeli są jakieś błędy ://
Wspaniały rozdział. ;) Uwielbiam Lu i Marco. Oni muszą być razem. Łucja powinna rozstać się z Marcelem, bo na nią nie zasługuje. Ona powinna być z Reusem bez żadnego ukrywania się. W końcu doczekałam się, że powiedzieli sobie, że się kochają. Choć Marco wie, że może stracić przyjaciela, myślę, że bez zastanowienia wybierze dziewczynę i życie u jej boku. Jestem strasznie ciekawa jak to się dalej potoczy i co wymyślisz. Czekam na następny. Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga!
OdpowiedzUsuńKocham wszystko co wychodzi spod Twej ręki! :)
Jak Ty to robisz?
Co do rozdziału to właśnie widać na czym Marcelowi bardziej zależy. Nie to co Marco.
To On powinien być z Lu. Oboje na siebie zasługują. I są przy tym bardzo słodcy *.*
Czekam na nn i wpadaj do mnie w wolnej chwili: http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/
Hej. Przepraszam że dopiero teraz komentuje, ale tego bloga znalazłam 3 dni temu, a że chciałam przeczytać do końca to troszkę mi to zajęło.
OdpowiedzUsuńBlog. Powiem szczerze że historia jest wspaniała, taka inspirująca i naprawdę prawdziwa. Dwóch chłopaków, rozdarte serce, takie nastoletnie życie. Powiem ci że opisujesz to w taki sposób, jak byś sama właśnie tak żyła, tak realistycznie. I za to naprawdę cię podziwiam <3 Każde wydarzenie jest napisane cudownie, chwila gdy są razem i chodź napisałaś że nie umiesz nie bardzo wiesz jak napisać sprawy łóżko-serco podobne, to powiem ci że wychodzi ci to fantastycznie. Wszystko piszesz takie dopracowane, przez co nie jest to wcale nudne.
Rozdział. Rozmowy między Marco a Łucją są pełne prawdy, zrozumienia. To właśnie dzięki temu jest wspaniałe. Szkoda że Marcel ją wystawił dla kolegów, ale ma Marco w którym zawsze może znaleźć pocieszenie. Po prostu to wszystko piszesz w taki niesamowity ale zrozumiały sposób.
Za to właśnie kocham tego bloga. Jest taki prawdziwy i naprawdę niesamowity. Taki magiczny. To wszystko co w nim się znajduję naprawdę do siebie pasuje <3
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział, naprawdę z niecierpliwością <3
POZDRAWIAM I CAŁUJE <3
Zapraszam również do siebie <3
http://ja-dortmund.blogspot.com/
No dobra,pora w końcu skomentować to cudeńko. Czytałam twoje wcześniejsze opowiadanie o Robercie i Lenie i nie powiem,przypadło mi do gustu jak cholera :D Oczywiście przy ostatnim rozdziale ryczałam jak dziecko,bo opisałaś to w tak realistyczny sposób,że sama odczuwałam w tym momencie to samo co Lena. No,a co do tego opowiadania,to muszę szczerze powiedzieć,że jest jeszcze lepsze od poprzedniego :) Wchodzę tutaj co weekend i jak widzę,że pojawił się nowy rozdział,to cieszę się chyba bardziej niż na widok słodyczy :) Dlatego pisz dziewczyno,bo masz naprawdę wspaniały talent. I koniecznie w wakacje chcę więcej rozdziałów,więcej ! :D Kocham parę Łucja-Marco i chcę wiedzieć co będzie się działo z nimi dalej :) Oczywiście liczę jeszcze na trochę dreszczyku,a nie,że od razu zostawi Marcela dla naszego kochanego Reusa :) Liczę,że niedługo pojawi się NN,a tymczasem zapraszam na swoje opowiadanie,też o piłkarzach,jednak nie z Bundesligi :) Zresztą jeżeli będziesz chciała,to sama wejdziesz i się przekonasz :P
OdpowiedzUsuńhttp://love-fast-and-forever.blogspot.com
Pozdrawiam :)