Tamtego dnia znowu prawie do czegoś między nimi doszło. Znowu wylądowaliby ze sobą w łóżku, gdyby nie to, że ktoś im umiejętnie to przerwał. Po raz kolejny... Historia lubi się powtarzać, no ale żeby aż tak? Czuli jakby krążyło nad nimi jakieś fatum. Jakby seks był dla nich czymś zakazanym, a przecież oboje są dorosłymi, rozsądnymi ludźmi. No może nad tymi 'rozsądnymi' można by było po debatować. Bo, czy rozsądni ludzie zdradzają? Zdradzają nie tylko osobę, którą kochają, ale i najlepszego przyjaciela. A najgorsze w tym wszystkim jest fakt, że zdradzają siebie. Że zaprzeczają samym sobą. Tracą i oszukują siebie. Ludzka egzystencja powinna polegać na ciągłym odnajdywaniu swojego własnego 'ja', dbaniu i pielęgnowaniu go, bo jednym z najgorszych uczuć jakie mogą nam towarzyszyć jest poczucie stracenia własnego siebie. Nikt nie powinien oddawać całego swojego poświecenia innej osobie. Na świecie jest parę osób z pobudkami altruistycznymi tak jak ja, ale co z tego skoro w glorii i chwale na koniec i tak jesteśmy nikim. Ludzie w dzisiejszych czasach muszą myśleć o osobie, nie o innych. Ufać i pomagać tylko przyjaciołom oraz rodzinie i nie dawać się wykorzystywać. Bo jeśli sami nie zawalczymy o siebie to... Czy ktoś o nas zawalczy? Czy jest na świecie osoba, która mogłaby uratować nas z walki z samym sobą i własnymi myślami?
Oboje oderwali się od siebie słysząc dźwięk dzwonka. Ktoś ewidentnie dobijał się do drzwi, bo kiedy Lu i Marco zlekceważyli dwa pierwsze dzwonki ta osoba nie przestawała. Na zmianę dzwoniła i pukała. Łucja nie chcąc być nie grzeczna zsunęła się z kolan Reusa, na co on niechętnie mruknął, dając jej do zrozumienia, że marzy o tym, aby do niego wróciła i to natychmiast. Na jego nieszczęście dziewczyna zarzuciła na siebie w pośpiechu sweter, którego została pozbawiona, przez tego blondyna siedzącego w jej salonie w samych spodniach i rozczochranych włosach. Udała się powoli do korytarza. Wyglądała na skupioną, choć w myślach cały czas obściskiwała się z piłkarzem. Miała nadzieje, że to po prostu listonosz, albo któryś z sąsiadów, bo pora na jakieś odwiedziny już ewidentnie się skończyła. Spojrzała w lustro na ścianie, poprawiła włosy, wzięła głęboki oddech i sztucznie się uśmiechnęła, nie dając po sobie nawet najmniejszego znaku zakłopotania i zgubienia, w którym tkwiła. Przez chwilę przeszła jej po głowie myśl, że może to Marcel, którego olśniło, że nie powinien wybierać imprezy z kolegami ponad swojej dziewczyny i przyjechał się zrehabilitować. I choć szczerze wierzyła, że to nie możliwe to bała się kogo zastania w drzwiach. Mimo, że chciała, żeby był jeszcze kilka godzin temu to teraz ma wielkie nadzieje, że to nie on. Miała ochotę wrócić w ramiona Marco i znaleźć w nich pocieszenie. Przekręciła zamek i pociągnęła za klamkę. Zobaczyła w drzwiach osoby, których się nigdy w życiu tu nie spodziewała. Zamarła. Co teraz? "Kurwa, Łucja, w coś Ty się wpakowała?"-jej rozum karcił ją wewnątrz za to co robiła.
-Mama?! Tata?!-z niedowierzaniem pokręciła głową, podnosząc swój głos celowo tak aby Marco mógł go usłyszeć. W myślach błagała, aby Reus jak najprędzej doprowadził się do ładu, żeby jej rodzice nie przyłapali ich na gorącym uczynku. No jeszcze tego by brakowało! Sparaliżowało ją. Nie wiedziała co robić. Jedyne o czym myślała to to aby przyszykować jakąś dobrą wymówkę i umiejętnie przytrzymać rodziców w przedpokoju.-Jezu, co wy tu robicie?!
-Jak to co? Nie dzwonisz, więc postanowiliśmy z ojcem, że zrobimy Ci niespodziankę i Cię odwiedzimy w tych Twoich 'Niemcach'.-pierwsza odezwała się matka, wciąż rozglądając się po korytarzu bloku. Widać było w jej oczach zaciekawienie ale i chyba też radość, że widzi swoją córkę pierwszy raz od kilku miesięcy. Tuż za Dianą stał jej mąż, który cierpliwie i jak na prawdziwego mężczyznę przystało trzymał w ręku dwie walizki. Zapewne swoją i swojej małżonki.-Nie wpuścisz nas, Łucja?-w końcu spojrzała na córkę i utkwiła w jej zakłopotanych oczach.-Chyba Cię nie obudziliśmy skoro nie jesteś jeszcze w pidżamach. Z resztą jest dopiero po 20.
-Nie, nie, nie spałam...-pokręciła przecząco głową, otwierając trochę szerzej drzwi wejściowe. Przesunęła się, robiąc trochę miejsca dla gości. Gestem ręki zaprosiła ich do środka. W głowie miała pustkę. Nie wiedziała co ma robić.-Wchodźcie...
-Cześć córciu!-kiedy jej ojciec postawił walizki na podłodze pierwsze co zrobił to przywitał się z Łucją. Mocno ją do siebie przytulił, dając jej znak, że bardzo za nią tęsknił. Lu, mimo, że była naprawdę zgubiona we własnych myślach uśmiechnęła się, będąc w ramionach swojego ukochanego taty.
-No kochanie, pokaż nam jak mieszkasz!-odparła Diana, która uporczywie rozglądała się po pomieszczeniu. Kiedy jej wzrok powędrował na kolejną ścianę, za którą znajdował się salon Łucja wzdrygnęła. Poczuła jak kręci jej się w głowie kiedy na dodatek zza tej ściany wychyla się jej kochanek. "O matulu! Co teraz?!"
Marco wyglądał tak jakby nic się nie stało. Jak zwykle jego stoicki spokój dodawał mu powagi, a granatowa koszula w kratę, komponująca się idealnie z czarnymi spodniami sprawiała, że prezentował się dojrzale i rozsądnie. Zapach jego mocnych perfum rozszedł się po całym, niewielkim pomieszczeniu. Zdecydowanie wyglądał na faceta dobrze wychowanego. No i jak zwykle był nieziemsko przystojny. Uśmiechnął się w stronę Lu i gości, dodając jej trochę otuchy tym gestem. Podszedł trochę bliżej matki jego kochanki i spojrzał na nią przyjaźnie z góry. Jak on to robił, że tak dobrze radził sobie z napięciem? Boże, Marco Reus to jedna wielka zagadka, której nikt nie potrafi odkryć!
-Ach, Ty pewnie jesteś Marcel! Chłopak Łucji!-Diana uśmiechnęła się szeroko do blondyna, na co on odwzajemnił jej uśmiech. Do młodej Kulmaczewskiej dopiero dotarło, że rodzice nawet nie wiedzą jak wygląda jej chłopak i w tym momencie właśnie mogli... Ba! Oni na pewno pomyśleli, że Reus jest Marcelem.
-Nie, nie, proszę Pani.-zwrócił się do niej tak bardzo grzecznie, że zadziwił chyba nawet samą Dianę-Nazywam się Marco Reus. Przyjaciel Łucji.-wyciągnął w jej stronę dłoń, a kiedy ona mu ją podała ten ucałował ją delikatnie i posłał jej naprawdę ciepły uśmiech. Działał tak, jakby wszystko to co się dzieje było normalne. Kochanek poznaje rodziców swojej kochanki. Przecież takie rzeczy dzieją się tylko i wyłącznie w filmach. No a przynajmniej tak się Łucji wydawało.
-Och, w takim razie najmocniej przepraszam... Łucja nic nie wspominała o Tobie.-jak zwykle była bardzo elegancka i elokwentna. No ale jaka mogła być? W końcu jest współwłaścicielką jednej z najlepszych firm w Warszawie. Takie cechy chyba musiała odziedziczyć w genach. Tryskała powagą i ambicją ale o dziwo nie przestraszyła tym młodego chłopaka.-Diana Kulmaczewska, matka Łucji.-Znakomicie znała niemiecki, więc nie bała się nim posługiwać. Tym właśnie zadziwiła Marco, który z początku odezwał się do niej w języku angielskim. Uśmiechnął się do niej raz jeszcze, po czym przeniósł wzrok na Lu i jej ojca. Wyminął rodzicielkę Polki i podszedł do jej ojca, ściskając mocno jego dłoń i powtarzając czynność przedstawienia się. Łucja stojąc obok przez chwilę pragnęła przedstawić rodzicom Marco jako jej chłopaka. Dopiero po chwili ocknęła się, uświadamiając, że jej chłopak jest teraz na imprezie i bawi się w klubie. Czemu Marcel nie może być taki jak Marco?
Kulmaczewska w towarzystwie Reusa zaprosiła rodziców dalej. Marco poprowadził ich do salonu, a Lu udała się do kuchni, by przygotować do picia coś ciepłego. Wstawiła wodę na herbatę i na chwilę zajrzała do pokoju, w którym zasiedli jej rodzice. Oni siedzieli na kanapie, a Marco na fotelu. Wszyscy prowadzili ze sobą konwersacje. Zaskoczyło ją to, że właśnie Reus był wobec nich naprawdę otwarty i co chwile rzucał jakiś temat. Taki idealny obrazek... Ukochany dziewczyny poznaje jej rodziców... Rozmowa trwa w najlepsze i wszyscy są szczęśliwy. To tak wygląda, tyle, że nie jest prawdziwe. Bo Marco to tylko kochanek... No właśnie. Tylko?
Kubki z gorącym napojem postawiła na stoliku w salonie i zasiadła na drugim fotelu-naprzeciwko Reusa. Ich spojrzenia spotykały się co chwilę, mimo tego, że ona starała się tego uniknąć. To tak jakby wszechświat kazał im na siebie patrzeć, nawet jeśli oni tego nie chcą. Uśmiechnęła się do rodziców i sama upiła łyk herbaty. Próbowała coś z siebie wykrztusić ale w głowie miała jeden wielki mętlik.
-Lu, nie wspominałaś nic o Marco...-upomniała ją matka, która jak zwykle swoją ciekawością przyćmiła wszystkich i wszystko. Łucja spojrzała przelotnie na swojego kochanka.
-Wy nie wspominaliście, że zamierzacie mnie odwiedzić...-umiejętnie zmieniła temat, uśmiechając się sztucznie w stronę swojej rodzicielki. W duchu modliła się, aby mama nie zadała jej, bądź Marco niezręcznych pytań. Bóg wie co mogła sobie pomyśleć kiedy zastała Marco o takiej porze w domu swojej córki.
-Chcieliśmy Ci zrobić niespodziankę. Nie dzwoniłaś ostatnio zbyt często, a zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Chyba nie myślisz, że dalibyśmy spędzić Ci je samotnie, prawda?-Diana skupiła swój wzrok na córce, a potem przeniosła go kolejno na męża i Marco.-To prawda, dalej czuję do Ciebie urazę za to, że wyjechałaś do Niemiec i pracujesz w jakimś byle sobie barze... To oczywiste, że stać Cię na coś lepszego, szczególnie z Twoim wykształceniem. Z ojcem mogliśmy załatwić Ci na wejściu pracę w dobrej firmie ale nie... Ty wybrałaś Niemcy...-pokręciła głową z dezaprobatą, upijając kolejny łyk herbaty. Marco wszystkiemu bacznie się przyglądał, analizując wszystko co powiedziała kobieta. Nie wiedział, że Lu skończyła studia i to najwyraźniej jakieś porządne, skoro mowa tu nawet o pracy w jakiejś firmie. Przez chwilę widział w Łucji krztę smutku. Jej oczy straciły trochę blasku po tych słowach matki. Miał ochotę wstać i ją przytulić. Współczuł jej.-...Ale mimo wszystko...-Diana wzięła głęboki oddech i kontynuowała swój monolog-...jestem Twoją matką, a tata Twoim tatą. Co byliby z nas za rodzice, gdybyśmy pozwolili córce spędzić samej święta?-Lu przez chwilę poczuła jakby miała się rozpłakać. Nie wie dlaczego... Wzruszyło ją to. Zawsze gdzieś tam w głębi wiedziała, że rodzicom jej na niej zależy ale prawie nigdy tego nie okazywali. Albo po prostu nie umieli. A teraz, kiedy ona się wyprowadziła, może w końcu dostrzegli to wszystko.
-Po za tym, martwimy się o Ciebie Lu.-ojciec posłał jej ten uśmiech, który posyłał zawsze, aby dodać córce trochę otuchy. Mało brakowało, żeby z jej oczu nie poleciała łza.-Na szczęście widzę, że jest tu ktoś kto o Ciebie dba.-puścił do Łucji oczko, a potem spojrzał na blondyna, siedzącego po jego prawej. Wyczuł coś? Wyczuł, że coś jest między nimi? Z początku Reus wzdrygnął ale potem szybko uspokoił nerwy i uśmiechnął się wdzięcznie, ciut się rumieniąc. O kurde! Marco Reus się zarumienił! Łucja myślała, że nigdy tego nie zobaczy!
-To czysta przyjemność spędzać z Łucją czas.-piłkarz pokiwał głową i również się uśmiechnął.
-Jak się poznaliście?-Lu dobrze wiedziała, że jej matka prędzej czy później o to zapyta. Była ciekawska. Może to życie ją taką uczyniło, może po prostu miała to w genach. I tak długo zwlekała z tym pytaniem, a przynajmniej tak wydawało się blondynce.
-W barze, w którym pracuję.
-A kochanie, gdzie Marcel? Przedstawisz go nam, prawda?-zadała kolejne niezręczne pytanie. Na twarzy Reusa pojawił się jakiś grymas, który ciężko było opisać. Jakby coś go zezłościło, a jednocześnie nie. To paradoks ale tylko to potrafi tę minę opisać. Zabolało go? Oczywiście, że tak. Marcel był jego przyjacielem, ale jednocześnie chłopakiem dziewczyny, którą on kochał najbardziej na świecie. Nienawidził się niczym dzielić, a już na pewno nie miał ochoty na dzielenie się Kulmaczewską.
-Marcel... On...-zawahała się co powinna powiedzieć. Skłamać, żeby Fornell nie stracił w oczach jej rodziców, czy może powiedzieć prawdę?-...Ammm...Wspominał coś, że jedzie do rodziców, czy coś...-Marco spojrzał na nią z politowaniem. Wiedział, że bolało ją to, że Marcel do niej nie przyjechał, a jeszcze bardziej bolało ją to, że kryła go, bo nie chciała, żeby rodzice od raz go skreślili. Była dobrą osobą. Czasem nawet zbyt dobrą.
-No, a Marco? Co Ty tu robisz o takiej porze?-Reus przeniósł swój wzrok dosłownie na trzy sekundy na zegar, który wskazywał godzinę za dwadzieścia pięć dziewiątą wieczorem. W sumie, matka Łucji mogła mieć jakieś wątki co do niego. Jakieś wątpliwości, czy coś.
-Pomagałem Łucji z wyborem samochodu.-uśmiechnął się. Kurde, jaki on jest bystry! Dobrze pamiętał rozmowę z samochodu kilka dni temu. Matulu, znów oboje stąpają po cieniutkim lodzie i obojgu to nie przeszkadza, a wręcz ich nakręca, podnieca.-Aczkolwiek, już późno. Teraz Lu jest w dobrych rękach, więc mogę już uciekać.
Marco wstał z miejsca i zanim udał się do przedpokoju pożegnał się z rodzicami Lu. Ta wstała i poszła odprowadzić go do drzwi. Reus ubrał kurtkę, buty i szal i był już gotowy do wyjścia. Chciał już opuścić mieszkanie Polki, kiedy ta go zatrzymała. Złapała za jego rękę i upewniła się, że nikogo nie ma z nimi. Stanęła lekko na palcach i pocałowała go tak jakby był jej partnerem. Pocałowała go z uczuciem, ale czy go kochała?
-Dziękuję...-uśmiechnęła się patrząc mu głęboko w oczy. One się cieszyły. Z resztą, jej chyba też.-Dobranoc...-Reus jeszcze lekko się nachylił i ucałował Polkę w skroń.
-Dobranoc Państwu!-krzyknął tak aby goście mogli usłyszeć go z korytarza. Jeszcze raz spojrzał na Łucję i powtórzył to co ona zrobiła kilka chwil temu. Potem tylko opuścił jej mieszkanie, pozostawiając ją samą z własnymi myślami i rodzicami na głowie... Oboje tak totalnie zagubieni...
-*-
Lu od dwóch godzin siedziała w pracy. Nie mogła się w ogóle zrelaksować, wiedząc, że jej rodzice siedzą u niej w domu. Sami... Bóg wie co oni mogą teraz robić. Jedyne czego pragnęła to żeby jak najszybciej wrócić do siebie i zabrać rodziców gdzieś, gdzie nie będą musieli myśleć o niej, Marcelu i Marco. Wszystko zaczynało przybierać coraz poważniejszego stanu. Ona i Marco tworzyli coraz bardziej niebezpieczny związek dwóch kochanków, przez co nie układało się między nią a Marcelem. W głębi gdzieś uważała, że to jego wina, bo kiedy ona go potrzebuje to go nie ma. I wtedy pojawia się Reus, który zawsze wie kiedy być i co robić. Ale dobrze wiedziała, że to ona zawiniła. Bo przecież to ona go zdradza, prawda? I to jeszcze z najlepszym przyjacielem Fornella. A co jest jeszcze gorsze? Fakt, że z dnia na dzień przestaje żałować tego romansu. Na początku ciężko było jej się pogodzić z tym, że zdradza swojego chłopaka. Dziś coraz bardziej cieszy się z każdego spotkania z Marco i przestaje wszystkiego żałować. Stopniowo, krok po kroku. Ma wielki mętlik w głowie, z którym nie wie czy sobie poradzi. Tkwi w jednym punkcie nazwanym 'Marco i Łucja' nie potrafi się z niego wyrwać. A może po prostu nie chce?
-Kochanie, jesteś jakaś nieobecna, słuchasz mnie w ogóle?!-Elena pomachała jej ręką przed twarzą, żeby ta się ocknęła. Miała rację, zamyśliła się i totalnie straciła uwagę.
-Przepraszam, po prostu myśli nie pozwalają mi spokojnie funkcjonować.
-Coś się stało? Chodzi o rodziców?
-Tak... i nie...-zawahała się czy aby na pewno powinna tak dużo mówić. Słowo było krótkie ale wnosiło tak wiele...
-Lu? Co się dzieje?-Elsner odstawiła kufel, który właśnie czyściła i skupiła się na przyjaciółce, która nie była pewna czy powinna dzielić się swoimi przemyśleniami z przyjaciółką. Nie żeby jej nie ufała... Po prostu chodziło o trójkąt Marcel-Łucja-Marco i jej gorący romans z pomocnikiem Borussii Dortmund. No jakby to w ogóle zabrzmiało, gdyby wyszło z jej ust?!
-Elena!-do pomieszczenia wparował szef tego baru, który musiał być naprawdę zapracowany, a przynajmniej na takiego wyglądał. Biała koszula wsadzona była do czarnych spodni, a marynarka idealnie układała się na jego ramionach. Trochę starszy facet, a mimo to wyglądał niczego sobie. Widać było, że to biznesmen, zarządca kilkoma restauracjami. Całe wrażenie jakie robił nie sprzeczało się z prawdą.-Potrzebuję Twojej pomocy! Pojedziesz ze mną, bo muszę odebrać nowo zamówione szklanki i nowy ekspres do kawy. Lu zostanie i przypilnuje baru.-Głęboko odetchnął, kładąc jakąś teczkę, z której aż wypływały dokumenty na bar, po czym położył ręce na biodra i pokręcił głową-Dasz sobie radę, Łucja?
-Oczywiście szefie!-uśmiechnęła się szczerze, choć w głębi duszy nie wiedziała czy aby na pewno to prawda. Nie było ogromu ludzi ale dziś miała zły dzień i była anty-skupiona. Mimo to, liczyła na jakieś dodatkowe grosze, więc co innego miała zrobić?
-Wspaniale! Chodź Elena, nie mamy czasu!-pociągnął ja za łokieć, a ta wyrwała jak ze struny.
-Szefie! Ja jeszcze kurtkę!-nawet nie zdołała skleić całego zdania z tego pośpiechu. Widocznie bossowi się spieszyło i to nieźle. Elsner odziała się w płaszczyk i wychodząc spojrzała jeszcze na przyjaciółkę, której posłała jednoznaczne spojrzenie, mówiące "Jeszcze sobie pogadamy, Kulmaczewska!".
-*-
Pogrążona we własnych myślach powoli jakoś funkcjonowała. A przynajmniej próbowała. W barze nie było wiele ludzi. Może to dlatego, że to jeszcze nie odpowiednia pora, a może po prostu było zbyt zimno, żeby przechadzać się po mieście i wpaść na filiżankę kawy do Plazy. Gdzieś w rogu siedziała jedna para, którzy cicho nad czymś debatowali. Tuż po lewej od wejścia miejsce zajmowały dwie kobiety. Plotkowały i to głośno. Jakby nie zważały na to, że są w miejscu publicznym i każdego mogą tu spotkać.
Lu czyściła kubki kiedy spostrzegła, że ktoś wchodzi do baru. Mimo to, nie spojrzała się w stronę drzwi, a głowę podniosła dopiero wtedy kiedy ta osoba podeszła do niej i oparła się jedną ręką o blat.
-Dzień dobry Pani!
-Marco?! Co Ty tu robisz?!-zdziwiona przetarła oczy, aby upewnić się czy przypadkiem to nie są jakieś jej głupie halucynacje przez to, że mało spała i ogólnie cały dzień tonie w swoich refleksjach.
-Przyszedłem Panią odwiedzić.-Reus jednym, zwinnym ruchem przekroczył odległość ich dzielącą i podszedł do Łucji na niebezpieczną odległość. Przyległ do niej i spojrzał jej w oczy, na co ona się uśmiechnęła. Ten wtedy popchnął ją do pomieszczenia dla personelu. Zamknął drzwi i przywarł ją do ściany. Zachłannie wpił się w jej usta, całując tak szaleńczo jak mało kiedy. Ich języki znów tańczyły wspólnie jakiś gorący układ taneczny, których byli twórcami. Ręce blondyna powędrowały na uda dziewczyny. Momentalnie rozszerzył jej nogi, złapał rękoma za pupę i uniósł do góry, sadzając dziewczynę na pobliskim stole. Szybko pozbył się swojej kurtki, umożliwiając jej dostanie się przynajmniej rękoma pod jego koszulkę. O jezu, to wyrzeźbione ciało! Tak idealne, jak niczyje inne! Jej ręce kręciły różnorakie kształty po jego plecach i brzuchu. Jeszcze przed chwilą myślała o sobie i Marcelu, a teraz jedyne co ma w głowie to seks z Reusem. Oplotła swoje nogi wokół jego bioder i przysunęła się tak blisko jak tylko mogła, na co on zareagował szarmanckim chichotem. Miał ochotę pozbyć jej tej koszulki. Tu i teraz!-Chcę się z Tobą kochać.-szepnął między pocałunkami w szyję.
-Nie wiem czy to aby na pewno dobry pomysł, Panie Reus.
-Najlepszy...-po tych słowach kompletnie mu zaufała i oddała się w stu procentach. Kochali się. Tak, kochali się wtedy na blacie tego stołu, tuż na zapleczu baru. Cholera! Jeszcze nigdy takiej przygody nie przeżyła. Wszystko co związane z Marco jest obłędne... Ale czy na pewno go kocha?
"I wanna meet a friend in a bar tonight,
the evening is long
If only I had that strength
to see those people, all so lonely as me"
-//-
Witam kochane!
Cóż, powiem szczerze, że z rozdziału jestem nawet zadowolona!:) Nie wiem czy wam się spodoba, do dość sporo jest tu tych wszystkich przemyśleń. No ale, cóż! Ja jestem szczęśliwa z niego!
Jak tam po zakończeniu roku? Paski są? (;
Ja już tęsknie za moimi znajomymi z trzecich klas, ach...
Buziaki kochane, wszystko u was nadrabiam!
xxx
Rozdzial taki ... szalony :D Świetnie piszesz, z samego rana wchodzę zawsze w niedziele z nadzieją że już się pojawił new ;) A co do świadectwa .. w moim przypadku jestem załamana bo zabrakły mi 2 oceny do paska, średnia 4.56 (:c). No ale są w końcu czekiwane przez 10 mies wakacje ;) Trzeba myśleć nad przyszłością, a nie nad tym co było c; pozderki
OdpowiedzUsuńG-E-N-I-A-L-N-E! <3
OdpowiedzUsuńWizytą rodziców zadziwiłaś mnie totalnie! Spodziewałam się Fornell'a i nikogo innego. Myślałam również, że Marco poda się za Marcela, a tu kolejne zaskoczenie. Jesteś cudowna, piszesz cudownie, Marco i Lu są cudowni. Łucja na głowie ma cały bar, a Reus miał chcicę i mimo wszystko, musiał ją wykorzystać. Ja już nie potrafię opisać Twojego bloga. Nie chcę się powtarzać, ale wiec, że ten blog zasługuje na ogromną gablotkę przepełnioną wielkimi, złotymi pucharami za "Najlepszego Bloga Wszechświata!" Naprawdę nie wiem co więcej tu napisać. Mogłabym czytać to godzinami, ale... rozdział się kiedyś kończy ;-) Pozdrawiam cieplutko.
http://thestory-is.blogspot.com/ - zapraszam.
Brak mi slow by okreslic jaki jest ten rozdzial. Powiem, ze wspanialy, ale mam wrazenie, iz to jeszcze nieodpowiednie slowo... Ta relacja miedzy Lu a Marco, ten ich romans, powiedzialabym nawet goracy romans zaczyna chyba powoli wymykac im sie spod kontroli. Obydwoje czuja cos do siebie, pozadaja sie, ale coraz czesciej w tych bardziej intymnych momentach pojawia sie ktos w ich poblizu i im przeszkadza... w koncu cala prawda wyjdzie na jaw. Boje sie, ze to moze cos miedzy nimi popsuc. Na pewno kiedy Marcel sie dowie pewnie rozleci sie jego przyjazn z Marco. Zdrad sie nie wybacza przeciez, nie najbluzszym osobom. Boje sie, ze poczucie winy oddali ich od siebie. Oby tak nie bylo. Oni niewatpliwie sie kochaja. Sami nie chca sie przed soba do tego przyznac, ale to co ich łączy to nie tylko pożądanie. Skoro sie kochaja to nie powinni sie bac. Powinni przede wszystkim nazwac to uczucie, powinni byc razem, pielegnowac je. Juz zaluje, ze musze czekac nastepne 7 dni na kolejny rozdzial. Kocham to opowiadanie. Zapraszam do mnie na szesnastke ;-)
OdpowiedzUsuńBoże!!! Kocham, kocham, kocham. Ten rozdział jest niesamowity, genialny, pełen uczuć. Ta cała historia, Marco-Łucja to jest coś ekscytującego. Jeden z najlepszych blogów jakie w życiu czytałam. I jeszcze ten pomysł z rodzicami....nie sądziłam że Reus jest taki pomysłowy. To jest takie inspirujące. Brak słów, po prostu brak słów.
OdpowiedzUsuńSkoro Lu kocha Reus'a to czemu jest z Marcelem ?? Nie rozumiem tego, skoro chce być z Marco, to niech zerwie z Marcelem. Ich stosunki już pomału wygasają, to po co to dalej ciągnąć ?? Mam nadzieję że i tak będą razem. Pasują do siebie w 100%.
Dziękuję że odwiedziłaś mojego bloga, jestem ci wdzięczna. <3
POZDRAWIAM I CAŁUJĘ GORĄCO. <3
Zapraszam do siebie <3
Ja też musiałam po nadrabiać, no dobrze to ja tak dawno nie komentowałam że muszę teraz wrócić do tego co chciałabym tu napisać. Po pierwsze mimo wszystko z każdym rozdziałem coraz bardziej przekonywałam się do tego romansu ale gdy pierwszy raz przeczytałam to co zrobili Marco i lu to pomyślałam 'Co oni zrobili przecież nie mogli zdradzić Marcela' no bo on zdradził przyjaciela a ona chłopaka ale z każdym rozdziałem i każdym zachowaniem Marcela wcale bym się nie zdziwiła jak bym dowiedziała się że on też ma swoje za uszami, skoro jest z Łucja i jak się już umówi ze swoimi chłopakami ale wiedział że on chce go spotkać to on powinien zrobić to co Marco, to Marco skoro nie ma dziewczyny mógłby iść ze swoimi kolegami do klubu. Po drugie i chyba ostatnie wizyta rodziców w domu Łucji ja jako fanka związku Marco i Łucji jednak chyba chciałabym żeby to jednak był Marcel, przynajmniej oni nie musieliby się ukrywać. I ja się nie zgadzam z rozmyśleniami głównej bohaterki to Marco jednak ją kocha, a ona jakby wyrzuca z siebie te uczucia, no bo jakby inaczej no nie... I ja mam na to tezę jeżeli ona się wypiera tego uczucia to znaczy że ona nie chce skrzywdzić Marcela..
OdpowiedzUsuńNo to czekam na następny rozdział
Pozdrawiam i całuje
Weroooooo....
Widzę, że akcja się rozkręca ;3 nie spodziewałam się, że znowu im ktoś przeszkodził i to w dodatku jej rodzice. Matko ja bym na zawał padła, zresztą Lu też była zestresowana xd a Marco ? Jezu jak on to robi ? Spokojny, opanowany, potrafi zmienić temat albo idealnie wybrnąć z niezręcznej sytuacji. Uśmiałam się w niektórych momentach ;D Marco, który się rumieni ? Chciałabym to zobaczyć <3 Wydaje mi się, że jej rodzice go polubili, nie dziwie się, bo pokazał się z bardzo dobrej strony. Wydaje mi się (dobra nie wydaje, jestem tego pewna), że ten uroczy blondyn bardzo się zmienił przy Łucji. Przestało mu zależeć na obcych, przypadkowych dziewczynach, teraz jesy tylko i wyłącznie ona. Zakochał się, podoba mu się, jest na każde jej zawołanie. Potrafi zrezygnować z różnych rzeczy na rzecz czasu spędzonego w jej towarzystwie. Bez znaczenia czy wylądują w łóżku czy będą siedzieli sami po ciemku. Najbardziej w całym rozdziale spodobała mi się ostatnia scena w barze. Matko jaka adrenalina, a jednocześnie to jest takie pociągające. Urocze. Ciekawa jestem co się stanie jak ktoś ich nakryje. Co oni wtedy powiedzą, jak się zachowują ? Przecież wtedy Lu będzie musiała się przyznać Marcelowi. Na jej miejscu zrobiłabym już to dawno temu, ale z drugiej strony ją trochę rozumiem. Nie potrafi wybrać, chociaż coraz więcej sytuacji przemawia za tym, że powinna rzucić swojego chłopaka. Zastanawiam się jak zareaguje jej przyjaciółka kiedy dowie się, że Łucja romansuje z piłkarzem, którego jeszcze nie dawno nie chciała widzieć.
OdpowiedzUsuńJak zwykle się rozpisałam XDD już nie przedłużam, spokojnie :* Przepraszam za błędy xdd
Czekam z niecierpliwością na następny <33
Buziaki :*
No jak nie kocha?
OdpowiedzUsuńBłagam Cie nie rób mi tego, że zostanie z Marcelem bo chyba zawał murowany będę miała.
Nie ma co rodzice w idealnej chwili wpadli hahahaha :D
Na szczęście nic aaż tak tragicznego sie nie stało.
Czekam na nn i zapraszam do siebie
<3
Oni są dla siebie stworzeni no!
OdpowiedzUsuńWiadomo, że Lu ma wątpliwości ale skoro była zdolna do zdrady z Marco. To nie do końca kocha Marcela.
Liczę, że będą razem.
<3
http://powrotyirozstania.blogspot.com/
Witam ponownie. Komentowac juz nie bede poniewaz juz dodalam komentarz. Dzis jedynie zaprosze Cie na rozdzial nr siedemnascie i szesnascie ( nie wiem czy jyz czytalas) - zapraszam na obydwa :-)
OdpowiedzUsuńBosko,pięknie i cudnie :D Naprawdę,rewelacyjny rozdział,oczywiście spontaniczny seks na zapleczu zawsze najlepszy :) No i proszę Cię,nie zrób tak,że ona będzie nadal wiernie trwać przy Marcelu,bo chyba wyskoczę przez okno :) Fakt,nie będzie Łucji łatwe powiedzieć mu o tym,że sypia z jego najlepszym przyjacielem,ale no jednak,ten romans jest im co raz trudniej utrzymać w tajemnicy,więc to chyba najlepsza pora w końcu wyjść z cienia,takie jest przynajmniej mojej zdanie :) No i niech rodzice Lu spadają do Polski,nie są tutaj teraz zbytnio potrzebni :P Chociaż śmiesznie by było,jakby to właśnie oni nakryli swoją ukochaną córeczkę na romansowaniu z Marco :D Tak więc dodawaj koniecznie następny rozdział,czekam z niecierpliwością :D I tymczasem zapraszam do siebie na trzeci rozdział http://love-fast-and-forever.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńKolejny świetny rozdział ! Uwielbiam czytać Twojego bloga. Ja nie wiem jak ty potrafisz tak wspaniale pisać i wymyślać te wszystkie historie. Marco i Łucja muszą być w końcu razem. Jak to nie wie czy Go kocha ?! Niech Lu zerwie z Marcelem i będzie z Reusem bez żadnego ukrywania się. Moim zdaniem, gdyby kochała Marcela to by Go nie zdradziła. Mam nadzieję, że to niedługo zrozumie i będą z Marco razem. Czekam z niecierpliwością na następny taki wspaniały rozdział. Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńTo jest niesamowcie dobre! Kurcze no ! Uwielbiam tę hisorię jak żadną inną. Ciągle jest pod wrażeniem opanowania Marco w skrajnych sytuacjach, z których ratuje siebie i Łucję. Poza tym to ja byłam przekonana, że to Marcel przyszedł...a tu rodzice. Totalne zaskoczenie.
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać o ich miłości, pragnieniu siebie. Tylko, że oni jednak chyba trochę cierpią, będac razem ciągle w ukryciu...Myślę, że już wkrótce będą razem, tak na poważnie.
Niecierpliwie więc czekam na kolejny rozdział !
Pozdrawiam, Patrycja :)
Udanych wakacji ♥
Dziękuję za komentarz pozostawiony u mnie i link do towjego bloga. Nigdynie czytałam bloga o podobnej tematyce. Ten naprawdę przypadł mi do gustu. Nadrobiłam wszystkie rozdziały. Podoba mi się twój styl pisania. Zaciekawiłaś mnie postacią Łucji. Żal mi jedynie Marcela. Bo kiedyś napewno się dowie o romansie. Mimo to Marco i Lu są chyba dla siebie stworzeni. Chciałabym, żeby kiedyś żyli w ,,legalnym" związku. :) czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam :D http://walcz99.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńUwielbiam długie rozdziały i podziwiam cię,że masz tyle pomysłów aby takie pisać :) Czytam na bieżąco twojego bloga więc jestem na plusie : p Marco i Lu - jeju *.* Marcel lubię go ale nie jest gotów na Łucje. Ciekawa jestem w jaki sposób się dowie ... :D No to byle do następnego :) I dziękuje za wejście na mojego " początkującego " bloga ;) Nawet się nie spodziewałam komentarzy :* Pozdrawiam gorąco :)
OdpowiedzUsuńSpam-uje wiem, ale zapraszam Cie na kolejny rozdział. Nie ukrywam, ze czekam na moment w ktorym tutaj pojawi sie kolejny :-)
OdpowiedzUsuńJeej.To jest cudowne.Cudwony jest sposob w jaki opisujesz ta milosc..Myslalam,ze to Marcel zrezygnowal z imprezy i przyszedl,a tu rodzice..Totalne zaskoczenie.Mam nadzieje,ze juz wkrotce Łucja i Marco będą razem na powaznie.
OdpowiedzUsuńZ mojej strony chcialam Cię jeszcze przeprosic,ze ostatnio zaniedbalam konetowanie u Ciebie,ale mialam mase problemow zdrowotnych,szkolnych..nie wazne,po prostu mialam malo czasu na ine zajecia.Teraz wracam do komentowania! Pozdrawiam cieplo i zapraszam do siebie ;*