Coś jakby na nią wskoczyło. Poczuła ciężar na swoim ciele, a potem cichutki śmiech-bardzo dobrze jej znany. Nie spała. Raczej wylegiwała się w łóżku mimo późnej pory. Trochę męczył ją jakiś lekki kac, po wczorajszym, chwilowym dołku. Właściwie to dziś też go jeszcze miała. Dlatego też planowała nie wychodzić w ogóle spod pierzyny jeszcze przez co najmniej kilka godzin. Jednak jej oczekiwania sprzeczały się z tym co się działo. Przykryta od stóp po czubek głowy kołdrą, jęknęła. Cichutko ale tak, że druga osoba zdołała to dosłyszeć. Łucja dobrze wiedziała kto zakłóca jej spokój. Mimo, że zasnęła wczoraj samiutka w swoim mieszkaniu to spodziewała się wizyty swojej przyjaciółki. Kilka dni temu podarowała jej klucze od swojego mieszkania, a Elena zapowiedziała Polce poprzedniego dnia, że w sylwestra nie będzie wylegiwała się do południa. Elsner uderzyła przyjaciółkę poduszką i głośno się zaśmiała.
-Łucjo Kulmaczewsko, powinnaś już pindrzyć się w łazience na dzisiejszy wieczór, a tymczasem Ty jeszcze gnijesz w tym swoim wyrze! Dziewczyno, jest 12:58!-krzyknęła podirytowana postawą koleżanki, która dalej nie wystawiła nawet nosa spod ciepłej kołdry. Przez chwilę patrzyła na nią zabójczym wzrokiem ale kiedy zorientowała się, że Lu zignorowała jej groźny 'nakaz' ruszenia tyłka z łóżka, złagodniała.-Dobra, przesuń się.-przewróciła teatralnie oczami i wepchnęła się pod pościel do przyjaciółki. Dopiero wtedy blondynka wystawiła głowę, lekko uniosła ciało na łokciach i usadowiła się wygodnie, opierając swoje ciało o zimną ścianę. Nie wyglądała dobrze. Nie miała ochoty do życia dzisiejszego dnia i było to po niej ewidentnie widać. Zmarszczyła czoło, podrapała się po rozczochranych włosach spiętych w wysokiego kucyka i spojrzała na młodą Niemkę. Tym razem patrzyła na nią ze zmartwieniem.-Piłaś?!
-Tylko troszkę.-odparła niemrawo, gestykulując przy tym.
-Dziewczyno, załamujesz mnie! Dziś jest sylwester, Twoi rodzice wczoraj pojechali, zostawiając Ci trochę kasy i nową, dobrą pracę, a Ty leżysz totalnie nieżywa w łóżku?! Co jest?!-cała Elena Elsner. Potrafi nieźle nawrzucać, nakrzyczeć i idealnie wyczuć co się w powietrzu kręci. A w tym wszystkim najwspanialsze jest to, że nadal jest tak samo śliczna i urocza jak zawsze, a jej dziecinna głupota staje się przykładem dobrego rozumowania, inteligencji i ambicji.
-Mam Ci powiedzieć co jest?-spytała delikatnie wzruszając ramionami jakby to wszystko nie miało najmniejszego znaczenia.-Rodzice zostawili mnie z pracą, którą muszę ogarnąć, załatwić wszystkie niezbędne papiery, co również wiąże się z dodatkowymi opłatami, a najgorsze w tym wszystkim jest to co czuje moje serce a nie rozum.-wzięła głęboki oddech i wypuściła powietrze z płuc. Była gotowa to powiedzieć, a przynajmniej tak jej się wydawało.-Uświadomiłam sobie... Albo... W końcu przyznałam sama sobie, że nie kocham Marcela... Kocham zupełnie kogoś innego. Kocham dupka, który zdradził swojego przyjaciela. Kocham wariata, pijaka, idiotę, głupca, szaleńca...-zatrzymała na chwile swój monolog, przygryzając delikatnie dolną wargę. Zawsze to robiła kiedy się denerwowała. A denerwowała się, bo mówiła prawdę swojej przyjaciółce.-Ale ten głupiec jest romantyczny, opiekuńczy, spontaniczny, ma wspaniałe poczucie humoru i zawsze jest wtedy kiedy ja kogoś potrzebuję. Woli mnie od imprez i swoich kumpli, a najgorsze we wszystkim jest to, że... Że jest tak doskonały i perfekcyjny w każdym calu, że nie potrafię się od niego odpędzić... Mimo tych wszystkich wad jakie ma...
-Od początku kochałaś tylko i wyłącznie Marco...-Elsner wcięła się w wypowiedź koleżanki, spoglądając na nią współczująco. Łucja gwałtownie przeniosła swój wzrok na pewną siebie brunetkę. Była zaskoczona, bo nie mówiła jej o sobie i Marco... Mogła się domyśleć, że Niemka zbyt dobrze ją zna, żeby te wszystkie kłamstwa udało jej się przed nią zataić.-Ten wasz cały romans tylko to potwierdził i przekonał was do swoich uczuć. Marcel... On... Zauroczyłaś się nim, a potem on stał się punktem zwrotnym od Twoich uczuć do Reusa. Wiedziałam, że to nie przejdzie...
-Jak się domyśliłaś?
-Lu, to widać, skarbie! Nie wszyscy to widzą ale ja tak. Znamy się już troszkę, prawda? No właśnie!-uśmiechnęła się na gest potwierdzający jej słowa-To wszystko jest w Twoich oczach. To jak patrzysz się na Marco i to jak znikasz na całe dnie po pracy i nie jesteś z Marcelem też o czymś mówią. Ja może czasem jestem trochę "ciężko kapująca"-palcami wykonała w powietrzu znak cudzysłowia, czym rozbawiła Kulmaczewską, której wrócił do głowy dzień, w którym tak właśnie zwróciła się do przyjaciółki.-...ale widzę więcej niż myślisz! Niż wszyscy myślicie!-również zachichotała, przysuwając się do uśmiechniętej Łucji.-Wszystkie czasy smutku, kłamstw i zagubienia skończą się z dzisiejszym wieczorem, a Ty będziesz w końcu mogła być szczęśliwa. Bo zasłużyłaś na to, Łucja.-jej wzrok utkwiony był w zielonych oczach Polki, która była w lekkim zakłopotaniu i zdziwieniu. Chyba pierwszy raz ktoś mówi jej takie rzeczy.-Oczywiście, szczęśliwa z Marco!-po tych słowach atmosfera momentalnie się rozluźniła i straciła drastycznie na powadze, o czym świadczył gromki śmiech obu dziewczyn.
-Jutro powiem o tym wszystkim Marcelowi... O mnie i o Marco. Nie chcę psuć nam wszystkim dziś tego wieczoru.-pokręciła twierdząco głową i przełknęła ślinę. Chyba pierwszy raz w życiu, no dobra, drugi, licząc wyznanie Marco swoich uczuć, odważyła się na taką prawdę. Ba! Podzielenie się tą prawdą z kimś innym! Trochę ją to kosztowało, bowiem nie należała do tych osób, którym wyznawanie prawdy przychodziło z łatwością.
-Tak też powinnaś zrobić.-przyjaciółka posłała jej ten ogromny, szczery uśmiech, dodający mnóstwo otuchy. Ta dziewczyna była wspaniała! Lu kochała ją jak siostrę, której nigdy nie miała. Chcąc podziękować za wszystko co dla niej zrobiła, po prostu mocno ją przytuliła.-Dobra, dobra Kulmaczewska! Ty nie myśl, że mnie kupisz tą swoją ładną buźką! Nie ma leżakowania, wypad z tego wyra! Masz mi pokazać co ubierasz i jak się malujesz, a przy okazji pomóc mi wybrać idealną sukienkę, która będzie pasowała do Mario i jego wykwintnej arystokracji.
-"Wykwintnej arystokracji"?!-zakpiła, wybuchając ogromnym śmiechem. Co jak co, ale ten żart akurat udał się Elenie, zważając na to, że zachowanie Goetzego nawet nie zbliża się do eleganckiego, a jego grono znajomych ogranicza się do wiecznie spragnionych żartu i zabawy, lekkomyślnych piłkarzy.
-*-
Sylwestrowy wieczór miała spędzić w gronie swojego chłopaka, kochanka i znajomych jej chłopaka i kochanka. Marco zaprosił Lu wraz z Marcelem do jednego z tych drogich, dortmundzkich barów przeznaczonych dla wysoko ustawionej elity tego miasta. Cała, jedna sala wynajęta była dla piłkarzy Borussii Dortmund i ich znajomych oraz rodzin. Chyba nie trzeba tłumaczyć dlaczego akurat Reus tak bardzo nalegał na obecność Fornella. Bardzo chciał, aby Łucja była w tego sylwestra gdzieś obok. Z resztą, miał wobec niej trochę planów, choć szczerze wątpił, że wcieli je w rzeczywistość, zważając na to, że Marcel będzie pewnie wszędzie tam gdzie Lu. Trochę mu to ciążyło. Najchętniej porwałby (i to dosłownie!) Polkę, wsadził w swoje duże auto, wywiózł gdzieś za miasto i spędził z nią upojną noc. Miejsce nie miało dla niego większego znaczenia. Pragnął jej ciała, ale nie tylko. Był spragniony miłości, którą ona mu dawała. Miał dość bycia 'tylko' kochankiem. Oboje się kochali i kilka dni temu wyznali sobie te wszystkie uczucia jakie skrywali gdzieś tam w sobie. Chciał chodzić z nią na spacery i móc trzymać ją publicznie za rękę. Chciał ją całować, przytulać i okazywać jej miłość kiedy tylko tego by chciał. Chciał się budzić każdego ranka przy niej, widząc jej delikatną twarz, lekki uśmiech i rozczochrane blond włosy, które tak uwielbiał. Chciał czuć jej zapach, dotyk i obecność. Chciał jej bardziej niż czegokolwiek innego. A jej brak doprowadzał go do szału.
Ubrana w czarną, obcisłą sukienkę z lekkimi wycięciami po bokach, srebrnych szpilkach i z włosami zarzuconymi na lewe ramię, przekroczyła próg klubu u boku swojego ciemnowłosego chłopaka, który trzymał ją pod ramię. Mimo tych niebotycznych obcasów nie dorównywała mu wzrostem. Wciąż była drobniutka, choć ona wcale do niskich nie należy, bowiem mierzy całe 172 cm wzrostu! Jest tylko trochę chudziutka i tego wieczoru można było to dostrzec, gdyż jej długie nogi były idealnie wyeksponowane przez tę krótką sukienkę sięgającą zaledwie do połowy uda. Dumnie wkroczyli do pomieszczenia wynajętego przez kogoś z grona piłkarzy i od razu zwrócili na siebie uwagę reszty zgromadzonych. Pierwsza podbiegła do nich Elena, ciągnąc gdzieś za sobą swojego dzisiejszego partnera. Wyglądała nieskazitelnie! Czerwona sukienka z rozkloszowanym dołem zasłaniała wszystkie te części ciała, które Elsner chciała ukryć, a eksponowała każdy atut dziewczyny. Do tego czarne szpilki dodawały jej trochę centymetrów. Całe szczęście, że El była niska i mogła pozwolić sobie na takie wysokie buty, przy karłowatym Goetze.
-Kochanie, wyglądasz cudnie!-brunetka mocno uścisnęła przyjaciółkę na powitanie, zarzucając przy tym swoimi długimi brązowymi lokami.-Cześć Marcel.-nagle jej ton głosu się zmienił. Przybrał powagi i spokoju, co rozbawiło Mario, który od razu wyczuł, że jego obiekt westchnień nie przepada za Fornellem.
-Hej... Elena...-brunet lekko zmieszał się, czując na sobie zabójczy wzrok młodej Niemki, która ewidentnie nie była zachwycona jego obecnością i bardzo chciała, aby on zniknął. Cóż, była w teamie Marco, wiec również i w teamie Marco i Łucji, także, chyba rozumiecie jej zachowanie.
-Lu, jak dobrze Cię widzieć!-Mario przywitał się z Polką, posyłając jej szczery uśmiech. Lubił ją. Była sympatyczna, troskliwa, a przede wszystkim sprawiała, że jego najlepszy kumpel cieszył się życiem. Zawdzięczał jej chyba więcej niż sam myślał. Nie mógł za nią nie przepadać.-Marcel...-swój wzrok przeniósł na ciemnego bruneta, stojącego obok Łucji.-Hej, stary!-znał go i wiedział jakim Fornell jest imprezowiczem. Przeleciał wzorkiem po jego sylwetce i lekko wygiął usta z powodu braku zachwytu. Może to było jedynym tego powodem, a może po prostu czuł do niego jakąś wewnętrzną niechęć z powodu, iż jego 'blondas' nie mógł być w pełni szczęśliwy z Łucją z jego powodu. Marcel stał im wszystkim na drodze, normalnie!-Lu, chodź poznam Cię z resztą, bo nikogo chyba nie znasz!-Mario złapał dziewczynę za rękę i pociągnął za sobą w stronę dość sporego stołu, stojącego w prawym rogu pomieszczenia. Podeszli bliżej i Lu zrozumiała, że zna kilkorga z nich. Kojarzy ich z boiska.
-Kevin Grosskreutz.-odezwała się, widząc jak właśnie ten oto pan wstaje z miejsca i chce przedstawić się młodej Polce. Zaskoczyła go, więc jedyne co mógł zrobić to się do niej uśmiechnąć.-Nie da się Ciebie nie znać. Dzieciak Dortmundu, piłkarz z ogromną miłością do swojego klubu.-odparła dumnie unosząc podbródek do góry. Cieszyła się, że mogła zaskoczyć towarzystwo swoją wiedzą. I chyba to zrobiła, bo każda para oczu w tamtym momencie zwrócona była na Kulmaczewską.
-Lu Kulmaczewska. O Tobie też nie dało się nie słyszeć.-zaśmiał się, całując delikatnie jej dłoń. Trochę ją zaskoczył. Ona mogła znać go, ale że on ją? Trochę dziwne.
-Tam w rogu siedzi Nuri ze swoją partnerką Tugbą, obok zasiada Lewy z Anią, tam jest miejsce Marco, ale uciekł nam do łazienki, zaraz przy nim siedzi Mats z Cathy, Mitch i Riri, Roman z Lisą, ja i Elena..-Goetze wypowiadając imię przyjaciółki Lu zatrzymał się i przez chwilę rozmarzył, po czym po prostu kontynuował-Tutaj ten głupiec Kevin, którego własnie poznałaś no i Ty z Marcelem. Tu są wasze miejsca.-Szlag! Lu i Marcel siedzieli centralnie naprzeciwko Marco. Wszyscy czytający mogą pomyśleć "przecież to świetna wiadomość, Lu go kocha!" ale wyobraźcie sobie taka sytuację, kiedy gdzieś obok was jest jeszcze wasz chłopak, który nie ma pojęcia o żadnej zdradzie i nadchodzącym rozstaniu. Ale z drugiej strony, Łucja bardzo chciała poznać tego 'wielkiego' Kevina Grosskreutza, a siedząc przy nim będzie miała czas na pogawędki.
-Hej Lu!-wszyscy jakby na komendę przywitali blondynkę. Wszyscy wydawali się być sympatyczni. No tak, może po za Anką, która cały czas gapiła się na Łucję takim aroganckim spojrzeniem. Najpierw przeszyła ją wzorkiem, a po chwili pokręciła od niechcenia głową. Lu znała ją, a właściwie kojarzyła z okładek polskich, tanich piśmiaków, pudelka i innych tego pokroju rzeczy. Postanowiła po prostu ją zlekceważyć. Poczekała na Marcela, który zjawił się za nią, odsunął jej krzesło i pomógł usiąść, potem zajmując miejsce obok. Niespodziewanie do pomieszczenia wrócił Reus ubrany w czarne spodnie od garnituru, białą koszulę i granatowy krawat, który pewnie kosztował dość sporą sumkę. Piłkarz od razu podążył w stronę przyjaciół. Zbliżył się do Lu i przywitał się z nią, całując ją delikatnie w policzek, tak jak na 'przyjaciela' przystało. Z Marcelem uścisnął dłoń i wrócił na swoje miejsce, nie tracąc kontaktu wzrokowego z Łucją, która tajemniczo uśmiechała się w jego stronę.
-*-
Wszyscy naprawdę dobrze się bawili. Może była to kwestia dużej ilości wypitego alkoholu, a może po prostu atmosfera tak bardzo sprzyjała. Niektórzy nie schodzili nawet z parkietu. Mats i Cathy cały czas tańcowali gdzieś do skocznej muzyki puszczanej przez tutejszego DJ'a i nawet im się nie śniło, żeby choć na chwilę przestać. Byli słodcy! Nierozłączni i to podobno od wielu lat. Cathy była niesamowicie sympatyczna! Zagadywała do Lu i złapała z nią nawet dobry kontakt. Mario i Elena również nie odpuszczali sobie tańców. Piruety, podnoszenie-wszystko już opanowali i naprawdę wyglądało to komicznie, gdyż byli totalnymi amatorami. Lu akurat debatowała z Kevinem, z którym rozmawiało jej się cudownie! Mieli mnóstwo wspólnych tematów do rozmów i swobodnie czuli się w swoim towarzystwie. Marcel od jakiejś godziny tańcuje w towarzystwie jakiś dziewczyn poznanych w klubie i nieustannie żartuje z chłopakami.
-Nie przeszkadza Ci, że on tak tam tańczy w towarzystwie tych zdzirowatych kobiet?-Kevin wskazał palcem na bruneta w tłumie ludzi, a Lu cichutko zachichotała.
-"Zdzirowatych kobiet"? Serio? Kevin...-pokręciła z niedowierzaniem głową. Po raz kolejny ten chłopak ją rozbawił!
-Wyglądają na tanie i puste.-stwierdził, opróżniając kieliszek z wódką do dna.-Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.-bystrze zauważył, unosząc wskazujący palec do góry.
-Nie, nie przeszkadza mi to.-oznajmiła, przetwarzając sobie wszystko w głowie. Czy była zazdrosna, albo zła? Nie. Nie mogła być. Przecież to ona zabawiała i z resztą dalej zabawia się z jego przyjacielem, więc nie mogła mu wytykać tych wszystkich dziewcząt do których ewidentnie zarywał, nawet w obecności Lu.
-Ja bym swojej lasce za coś takiego nogi z dupy powyrywał.-oboje najpierw poważnie na siebie popatrzyli, a potem wybuchli gromkim śmiechem. Naprawdę, wyglądali jakby znali się dobre kilka lat, albo chociaż kilka miesięcy! A to zaledwie kilka godzin!-Dobra, chodź. Zatańczmy!-Kevin wyciągnął rękę w jej stronę, a ona ochoczą ją złapała, udając się z kolegą na parkiet. Wspaniale czuła się w jego towarzystwie. Poruszali się w rytmie jakiejś nieznanej jej piosenki, która porywała prawie każdego.
W pewnym momencie poczuła za sobą czyjeś dłonie, które dotknęły delikatnie jej ramion. Odwróciła się ale tamta postać szybko przemieściła się przed nią, stając obok Grosskreutza. Reus. Dał lekkiego kuksańca w bok swojemu przyjacielowi krzycząc do niego 'Odbijamy'. Cała trójka głośno się zaśmiała. Lu spojrzała przepraszająco na odchodzącego z uśmiechem Niemca, a on po prostu puścił do niej oczko, dokładnie wiedząc, że Reus jest po uszy zakochany w blondynce. W głośnikach zabrzmiała wszystkim chyba doskonale znana piosenka 'Feel So Close' , która często była puszczana na takich imprezach. Łucja złapała dłoń Marco, który okręcił ją dookoła dwa razy, po czym dziewczyna wylądowała na jego klatce piersiowej ledwo stojąc na nogach. Stała do niego tyłem, więc on złapał jej drugą rękę, tak aby nie mogła mu uciec. I kręcili się w rytmie lecącej w tle piosenki. Lu zarzucała lekko włosami i delikatnie kręciła swoją pupą przy 'tej' części ciała klubowej jedenastki. Oczywiście była w pełni świadoma jak to może na niego zadziałać, więc starała trzymać się od niego na bezpieczną odległość.
-"I feel so close to you right now!" -nie zamierzał nawet oszczędzać swojego głosu. Śpiewał do jej ucha słowa tej piosenki, a ona cichutko podśpiewywała razem z nim. Przyciągnął ją bliżej, co spowodowało u niej delikatne dreszcze.
-Marcel może nas zobaczyć!-krzyknęła w jego stronę, odwracając się i nie przestając podskakiwać.
-"And there's no stopping us right now... I feel so close to you right now"-odpowiadał jej słowami piosenki, dając znak, że totalnie nie obchodzi go obecność Marcela gdzieś w tłumie. On też dziko tam tańczył z nowo poznanymi koleżankami, więc niech lepiej siedzi cicho. W trakcie piosenki Marco złapał Lu za rękę i pociągnął w stronę tylnych drzwi lokalu. Dobrze wiedziała co się pewnie tam wydarzy ale nie postanowiła przerwać tego działania. Zamiast tego odwróciła się tylko na chwilę za siebie, aby zbadać czy ktoś ich widzi. Nie widział. Chyba nie. Każdy zajęty był czymś innym. Tańcem, jedzeniem, żartami, rozmową. Nikt nie zauważyłby ich nagłej ucieczki. No może po za Eleną, która za pewne prędko domyśli się, że skoro na imprezie nie ma ani Marco ani Lu to zapewne spędzają ze sobą gdzieś czas. To wszystko było takie ryzykowne. Zakazane. A to co zakazane najbardziej nas kusi.
Blondynka poczuła nagłą siłę przywierającą ją do ściany. Głośno wypuściła powietrze z płuc, a po chwili na swoich ustach poczuła jego. Położył ręce na jej biodrach i zachłannie ją całował, tak jakby chciał pokazać jak dużo dla niego znaczy. W to wszystko wdarły się emocje i adrenalina, co sprawiało, że ich znajomość stawała się coraz bardziej skomplikowana. Jęknęła mu w usta, czując jak jego język gładzie jej podniebienie. Była złakniona takich czułości, a Reus dawał jej wszystko to czego jej brakowało. Nie wie jak to robił ale był cudowny. Ustami zaczął pozostawiać mokre ślady na szyi Łucji. Delikatnie przygryzał jej skórę, a potem ją całował. To było coś kosmicznego! Zapominali o wszystkim. O tym, że niebawem wybije północ, że impreza trwa na całego w pomieszczeniu za ścianą.. Ba! Nawet nie przeszkadzała im niska temperatura powietrza, bo ich ciała były niesamowicie rozpalone. Wsunął delikatnie jedną dłoń pod jej sukienkę, ściskają potem jej pośladek, jednocześnie przygryzając jej dolną wargę. O Święty Walenty! Co on wyprawiał?! Mruknęła cicho, czując znów jego ciepłe dłonie na swoim ciele. Każdy jego dotyk sprawiał, że bladła i łaknęła więcej i więcej. To co ich łączyło była nie do opisania.
-TY DZIWKO!-usłyszała dobrze znany jej męski głos. "O kurwa", pomyślała. Momentalnie odepchnęła od siebie Reusa, poprawiając kurczowo swoją czarną sukienkę. Boże, nie, nie, nie! Nie tak to miało wyglądać! Zbladła. Bała się tego co się wydarzy. Marcel przyłapał ich na gorącym uczynku. Szybko zbiegł ze schodów i podbiegł do swojej (byłej?) dziewczyny i przyjaciela. Popchnął ją. Wrzeszczał i wyzywał ją od najgorszych, a ona tylko słuchała, starając się zachować spokój. Było jej głupio.
-Ej, stary kurwa ogarnij się!-Reus zatrzymał przyjaciela, który chciał ewidentnie znów popchnąć dziewczynę. Ten wyszarpał się z ramion Marco i żwawo gestykulował.
-Jak mogłaś?! Jesteś skończoną dziwką, szmatą! Puściłaś się z moim najlepszym przyjacielem?! A Ty?-zwrócił swój wzrok na Marco.-Po tej szmacie bym się spodziewał, ale po Tobie?! Jak mogliście oboje?!-był zdenerwowany jak nigdy dotąd. Zarówno ani Marco, ani Lu nigdy go takiego nie widzieli.
-Nie jestem kurwa, żadną szmatą i nie mów tak do mnie!-nie wytrzymała tego napięcia. Mógł być zły ale nie miał prawa wyzywać ją od takich. Nie zasłużyła na to. A może się myliła? No bo jak mówi się na kobiety, które zdradzają? Skrzywdziła go ale dobrze wiedziała, że wina nie leżała tylko po jej stronie.-Nie masz prawa tak do mnie mówić!-wykrzyczała mu to prosto w twarz, podkreślając każde z tych słów.-To, że Cię zdradziłam nie było tylko moją winą do cholery! Nigdy Cię nie było do chuja, a ja potrzebowałam czyjejś bliskości!
-Nie odwracaj teraz tak tego!!!!
-Powinnam to wszystko odwrócić już miesiące temu!-wściekłość brała górę i co dziwne, dalej nie osiągnęła jeszcze apogeum swoich możliwości. Marco stał obok i słuchał wszystkich słów jakie wypowiadała pozostała dwójka. Chciał coś powiedzieć ale co chwile któreś z nim wcinało się mu w słowa. Stał, pilnując by Marcel nie podniósł ręki na dziewczyny.
-Dałaś mu dupy bo co? Bo ma dużo kasy? Jesteś kurwa najgorszą dziwką jaką znam. Dałaś się mu wyruchać, licząc na drogie ciuchy, kosmetyki i podróże dookoła świata?! Dałaś się wyruchać mojemu przyjacielowi, jesteś kurwa największą szmatą jaką Matka Ziemia miała na swojej planecie.-w tym momencie złość wzniosła się na wyżyny, a ona już nie potrafiła się powstrzymać. Mocno się zamachnęła i przyładowała mu z całej siły w policzek, a dźwięk uderzenia rozniósł się po całym zapleczu lokalu.
-Możesz iść do diabła, Marcel.-jej oczy zaszkliły się, więc uznała, że dłużej tu nie zostanie i nie pokaże mu swojej słabości. Wyminęła mocno oszołomionego Fornella, który trzymał się za swój lewy policzek i szła przed siebie. Wpadła do klubu zabrała tylko swoją kopertówkę i płaszcz i wyszła stamtąd zarówno tak szybko jak i weszła, albo i jeszcze szybciej. Miała gdzieś tego całego sylwestra, który stał się feralną katastrofą. Skorzystała tym razem z głównego wyjścia. Wybiegła na podwórze i miała złapać pierwszą lepszą taksówkę, ale poczuła jak ktoś łapie ją za dłoń i gwałtownie zatrzymuje.
-Łucja, poczekaj!-Marco nie dawał za wygraną. Wiedział w jakim stanie jest obecnie blondynka. Kto nie czułby się źle po takich słowach jakie dziś usłyszała Kulmaczewska?
-Trzymaj się ode mnie z daleka!-szarpnęła swoją dłonią, chcąc wyswobodzić się z jego silnego uścisku.-Zostaw mnie!-szarpnęła jeszcze raz, tym razem mocniej. Miała łzy w oczach. Oderwała się od Reusa i wpadła jak burza do żółtej taksówki, stojącej nieopodal klubu. Nie myślała racjonalnie. Nie chciała myśleć w ogóle.-Na Friedrichstraße.-rzuciła pospiesznie do kierowcy, który ruszył przed siebie, zostawiając zagubionego Marco za sobą.
W pewnym momencie poczuła za sobą czyjeś dłonie, które dotknęły delikatnie jej ramion. Odwróciła się ale tamta postać szybko przemieściła się przed nią, stając obok Grosskreutza. Reus. Dał lekkiego kuksańca w bok swojemu przyjacielowi krzycząc do niego 'Odbijamy'. Cała trójka głośno się zaśmiała. Lu spojrzała przepraszająco na odchodzącego z uśmiechem Niemca, a on po prostu puścił do niej oczko, dokładnie wiedząc, że Reus jest po uszy zakochany w blondynce. W głośnikach zabrzmiała wszystkim chyba doskonale znana piosenka 'Feel So Close' , która często była puszczana na takich imprezach. Łucja złapała dłoń Marco, który okręcił ją dookoła dwa razy, po czym dziewczyna wylądowała na jego klatce piersiowej ledwo stojąc na nogach. Stała do niego tyłem, więc on złapał jej drugą rękę, tak aby nie mogła mu uciec. I kręcili się w rytmie lecącej w tle piosenki. Lu zarzucała lekko włosami i delikatnie kręciła swoją pupą przy 'tej' części ciała klubowej jedenastki. Oczywiście była w pełni świadoma jak to może na niego zadziałać, więc starała trzymać się od niego na bezpieczną odległość.
-"I feel so close to you right now!" -nie zamierzał nawet oszczędzać swojego głosu. Śpiewał do jej ucha słowa tej piosenki, a ona cichutko podśpiewywała razem z nim. Przyciągnął ją bliżej, co spowodowało u niej delikatne dreszcze.
-Marcel może nas zobaczyć!-krzyknęła w jego stronę, odwracając się i nie przestając podskakiwać.
-"And there's no stopping us right now... I feel so close to you right now"-odpowiadał jej słowami piosenki, dając znak, że totalnie nie obchodzi go obecność Marcela gdzieś w tłumie. On też dziko tam tańczył z nowo poznanymi koleżankami, więc niech lepiej siedzi cicho. W trakcie piosenki Marco złapał Lu za rękę i pociągnął w stronę tylnych drzwi lokalu. Dobrze wiedziała co się pewnie tam wydarzy ale nie postanowiła przerwać tego działania. Zamiast tego odwróciła się tylko na chwilę za siebie, aby zbadać czy ktoś ich widzi. Nie widział. Chyba nie. Każdy zajęty był czymś innym. Tańcem, jedzeniem, żartami, rozmową. Nikt nie zauważyłby ich nagłej ucieczki. No może po za Eleną, która za pewne prędko domyśli się, że skoro na imprezie nie ma ani Marco ani Lu to zapewne spędzają ze sobą gdzieś czas. To wszystko było takie ryzykowne. Zakazane. A to co zakazane najbardziej nas kusi.
Blondynka poczuła nagłą siłę przywierającą ją do ściany. Głośno wypuściła powietrze z płuc, a po chwili na swoich ustach poczuła jego. Położył ręce na jej biodrach i zachłannie ją całował, tak jakby chciał pokazać jak dużo dla niego znaczy. W to wszystko wdarły się emocje i adrenalina, co sprawiało, że ich znajomość stawała się coraz bardziej skomplikowana. Jęknęła mu w usta, czując jak jego język gładzie jej podniebienie. Była złakniona takich czułości, a Reus dawał jej wszystko to czego jej brakowało. Nie wie jak to robił ale był cudowny. Ustami zaczął pozostawiać mokre ślady na szyi Łucji. Delikatnie przygryzał jej skórę, a potem ją całował. To było coś kosmicznego! Zapominali o wszystkim. O tym, że niebawem wybije północ, że impreza trwa na całego w pomieszczeniu za ścianą.. Ba! Nawet nie przeszkadzała im niska temperatura powietrza, bo ich ciała były niesamowicie rozpalone. Wsunął delikatnie jedną dłoń pod jej sukienkę, ściskają potem jej pośladek, jednocześnie przygryzając jej dolną wargę. O Święty Walenty! Co on wyprawiał?! Mruknęła cicho, czując znów jego ciepłe dłonie na swoim ciele. Każdy jego dotyk sprawiał, że bladła i łaknęła więcej i więcej. To co ich łączyło była nie do opisania.
-TY DZIWKO!-usłyszała dobrze znany jej męski głos. "O kurwa", pomyślała. Momentalnie odepchnęła od siebie Reusa, poprawiając kurczowo swoją czarną sukienkę. Boże, nie, nie, nie! Nie tak to miało wyglądać! Zbladła. Bała się tego co się wydarzy. Marcel przyłapał ich na gorącym uczynku. Szybko zbiegł ze schodów i podbiegł do swojej (byłej?) dziewczyny i przyjaciela. Popchnął ją. Wrzeszczał i wyzywał ją od najgorszych, a ona tylko słuchała, starając się zachować spokój. Było jej głupio.
-Ej, stary kurwa ogarnij się!-Reus zatrzymał przyjaciela, który chciał ewidentnie znów popchnąć dziewczynę. Ten wyszarpał się z ramion Marco i żwawo gestykulował.
-Jak mogłaś?! Jesteś skończoną dziwką, szmatą! Puściłaś się z moim najlepszym przyjacielem?! A Ty?-zwrócił swój wzrok na Marco.-Po tej szmacie bym się spodziewał, ale po Tobie?! Jak mogliście oboje?!-był zdenerwowany jak nigdy dotąd. Zarówno ani Marco, ani Lu nigdy go takiego nie widzieli.
-Nie jestem kurwa, żadną szmatą i nie mów tak do mnie!-nie wytrzymała tego napięcia. Mógł być zły ale nie miał prawa wyzywać ją od takich. Nie zasłużyła na to. A może się myliła? No bo jak mówi się na kobiety, które zdradzają? Skrzywdziła go ale dobrze wiedziała, że wina nie leżała tylko po jej stronie.-Nie masz prawa tak do mnie mówić!-wykrzyczała mu to prosto w twarz, podkreślając każde z tych słów.-To, że Cię zdradziłam nie było tylko moją winą do cholery! Nigdy Cię nie było do chuja, a ja potrzebowałam czyjejś bliskości!
-Nie odwracaj teraz tak tego!!!!
-Powinnam to wszystko odwrócić już miesiące temu!-wściekłość brała górę i co dziwne, dalej nie osiągnęła jeszcze apogeum swoich możliwości. Marco stał obok i słuchał wszystkich słów jakie wypowiadała pozostała dwójka. Chciał coś powiedzieć ale co chwile któreś z nim wcinało się mu w słowa. Stał, pilnując by Marcel nie podniósł ręki na dziewczyny.
-Dałaś mu dupy bo co? Bo ma dużo kasy? Jesteś kurwa najgorszą dziwką jaką znam. Dałaś się mu wyruchać, licząc na drogie ciuchy, kosmetyki i podróże dookoła świata?! Dałaś się wyruchać mojemu przyjacielowi, jesteś kurwa największą szmatą jaką Matka Ziemia miała na swojej planecie.-w tym momencie złość wzniosła się na wyżyny, a ona już nie potrafiła się powstrzymać. Mocno się zamachnęła i przyładowała mu z całej siły w policzek, a dźwięk uderzenia rozniósł się po całym zapleczu lokalu.
-Możesz iść do diabła, Marcel.-jej oczy zaszkliły się, więc uznała, że dłużej tu nie zostanie i nie pokaże mu swojej słabości. Wyminęła mocno oszołomionego Fornella, który trzymał się za swój lewy policzek i szła przed siebie. Wpadła do klubu zabrała tylko swoją kopertówkę i płaszcz i wyszła stamtąd zarówno tak szybko jak i weszła, albo i jeszcze szybciej. Miała gdzieś tego całego sylwestra, który stał się feralną katastrofą. Skorzystała tym razem z głównego wyjścia. Wybiegła na podwórze i miała złapać pierwszą lepszą taksówkę, ale poczuła jak ktoś łapie ją za dłoń i gwałtownie zatrzymuje.
-Łucja, poczekaj!-Marco nie dawał za wygraną. Wiedział w jakim stanie jest obecnie blondynka. Kto nie czułby się źle po takich słowach jakie dziś usłyszała Kulmaczewska?
-Trzymaj się ode mnie z daleka!-szarpnęła swoją dłonią, chcąc wyswobodzić się z jego silnego uścisku.-Zostaw mnie!-szarpnęła jeszcze raz, tym razem mocniej. Miała łzy w oczach. Oderwała się od Reusa i wpadła jak burza do żółtej taksówki, stojącej nieopodal klubu. Nie myślała racjonalnie. Nie chciała myśleć w ogóle.-Na Friedrichstraße.-rzuciła pospiesznie do kierowcy, który ruszył przed siebie, zostawiając zagubionego Marco za sobą.
"The only risk is that you can go INSANE"
-//-
No kochane! Jestem i szczerze mówiąc jestem w 95% zadowolona z tego rozdziału! W końcu nastąpił jakiś przełom w tym opowiadaniu!
Przepraszam, że dodaję z jednodniowym opóźnieniem, ale wczoraj ogólnie wstałam dopiero o 13, a godzinę później jechałam już do rodziny i wróciłam dopiero na 18, potem mecz... Ach, ten mecz! Tak się cieszę z wygranej Niemców! Od początku im kibicowałam, a z racji tego, że pochodzę z tego kraju to jeszcze bardziej wszystko emocjonalnie przeżywałam! Brakowało mi Marco, ale kiedy zobaczyłam Mario z koszulką z numerem 21 i nazwiskiem 'Reus' na koszulce, normalnie się wzruszyłam! Goetzeus forever!♥
Dziękuję również za nominację do LA. Niebawem odpowiem na pytania.
Założyłam również zakładkę 'SPAM', abyście mogły mnie informować o swoich blogach i nowych rozdziałach. Będę wdzięczna jak będziecie mnie informować, bo wtedy łatwiej będzie mi wszystko ogarnąć:)
Jeśli chcecie to mam również podany numer gg w opisie, więc możecie śmiało mnie zapraszać i pisać jeśli macie jakieś pytania!
PS. Wy też miałyście wczoraj taki spam na snapie zdjęciami z Mundialu? Haha!
Xx, Ell
Cudowny rozdział, mam nadzieję Łucja nie odrzuci od siebie Reusa, potrzebuje go teraz jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. A Marcel okazał się zwykłym chamem. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D . Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńKurcze rozdział super Nie wiem jak Ty to robisz ale Piszesz tak że idzie się normalnie wczuć w to co przeżywają bohaterzy Czekam niecierpliwie na następny rodział.
OdpowiedzUsuńNie wiem co mam powiedzieć po za tym,że jesteś dziewczyno po prostu genialna i mega ambitna. Ten rozdział to mistrzostwo! Bijesz na głowę dosłownie wszystkich. Zawsze cię podziwiałam,ale czytając tą część totalnie mnie zaskoczyłaś. Marcel przesadził i zasmuciła mnie końcówka :c Marco był oszołomiony ale myślę,że Lu zachowała się tak z czystego nadmiaru emocji i ich relacje wrócą do normy :) Jestem pod wrażeniem twojego zasobu słów,wyobraźni i wszystkich innych rzeczy. Po prostu WOW,WOW,WOW ! :)
OdpowiedzUsuńNie pozostaje nic innego jak czekać na kolejny :* Buziaki! :)
Oj po raz kolejny zaczarowałaś mnie. Twój rozdział to kolejny powód do radości po wczorajszej wygranej Reprezentacji Niemiec <3 Tak strasznie się cieszę !
OdpowiedzUsuńJak mam być szczera to od początku rozdziału coś mi nie grało. Bałam się czytać dalej, ale Twoje opowiadanie działa na mnie jak narkotyk i nie mogłam przerwać. Cieszyłam się, że dziewczyna chce powiedzieć o wszystkim Marcelowi, ale bałam się tego co może stać się podczas imprezy. Fajnie, że prawie wszyscy polubili Lu, bo to jest świetna dziewczyna. Ach ten taniec <3 Uwielbiam tą piosenkę, mam z nią mnóstwo wspomnień <3 ta miłość, która jest między nimi. Ta chemia <3 bosko po prostu <3 ciekawa jestem jak to się stało, że Marcel tam poszedł, czyżby coś podejrzewał ? coś zobaczył ? jak on się wgl zachował ?! to było chore ! OK zdradziła go, zgadzam się z tym, że mógł być wkurzony, ale żeby odstawiać taki cyrk ?! do kobiety, każdej kobiety trzeba mieć szacunek ! a on jest taki głupi ! ugh ! wkurzyłam się xd bardzo mnie cieszy to, że mu wygarnęła, że go uderzyła ! za to wszystko co jej powiedział mu się należało ! ja bym zrobiła nawet więcej, oj zdecydowanie dużo więcej ! dobrze, że był tam Marco, że za nią wyszedł <3 kurde z jednej strony rozumiem, że go odepchnęła, ale z drugiej strony ona teraz kogoś potrzebuje, więc mam nadzieje, że on za nią pojedzie. Nie da za wygraną i pomoże jej ! Przytuli, pocałuje, pomilczy <3 a jeżeli Marco za nią nie pójdzie to niech, chociaż powie jej przyjaciółce, przecież Łucja nie może być teraz sama :/ ehh ... to wszystko jest takie skomplikowane, nie wiem jak Marcel by zareagował jakby mu powiedziała to na spokojnie ? może by jej coś zrobił, a wtedy nie miałby kto jej pomóc ;/ nie chce wiedzieć jak on się czuł, ale powinien patrzeć też na to, że to on ją olewał, on dawał jej powody, że czuła się samotna. To nie było dla niej miłe ! Czemu ja cały czas mówię to samo ? hahahah xd wybacz, ale strasznie przeżywam xd w sumie zmieniam zdanie ! najpierw Marco powinien wrócić do klubu i zabić (dobra tak delikatnie pobić) Marcela ! w końcu Lu przez niego płakała ! Nie było jej łatwo usłyszeć tyle świństw na swój temat !
Mam nadzieje, że dziewczyna da szanse Marco, że teraz będą mogli stworzyć prawdziwy, szczęśliwy związek. Bez ukrywania się, bez strachu ! Teraz oboje będą mogli być na prawdę szczęśliwi ! Chociaż znając Ciebie może jeszcze minąć trochę czasu, jednak w głębi serca mam nadzieje, że szybko sprawisz, że będą razem <3
Czekam na next ! Nie mogę się już doczekać <3 odliczam dni <3 buziaki :*
AWWWWWW cóż to za wspaniały rozdział :D!! AAA teraz Lu i Marco muszą być razem, muuuszą ! ♥ Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńJestem przerażona tym, że Lu odjechała tą taksówka zostawiając Marco. Zapewne była zdenerwowana, wściekła wręcz, ale na Marcela, nie na Marco i działała pod wpływem emocji. Zapewne Reus za nią- ja bym tak zrobiła na jego miejscu. ona teraz nie może być sama, za dużo się wydarzyło, zbyt wiele przykrych rzeczy usłyszała. Tylko on jest w stanie zrozumieć co czuje, w końcu jest współwinnym . Marcel zareagował emocjonalnie, może nazbyt, ale trudno oczekiwać od zdradzanego chłopaka innej reakcji. Nikt nie byłby zachwycony dowiadując się, że dziewczyna przyprawia mu rogi z przyjacielem. Dobrze, że do rękoczynów nie doszło. Marcel zaniedbywał Lu, ale nie sądził, że ona zdradza go z Marco. Tak czy siak jestem zadowolona, że sytuacja się rozwiązała. Może dramatycznie, ale jednak. Lu miała co prawda w planie rozmowę z Marcelem, ale nie wiadomo czy by do niej doszło, a tak sprawa jasna. Teraz Marco musi wkroczyć do akcji, bo znając Łucję to znów może zamknąć się w sobie, próbować go odrzucić. Mam nadzieję, że skoro już Marcel nie stoi im na przeszkodzie , to będą w końcu szczęśliwi. Będą mogli trzymać się za ręce, skradać pocałunki, ale jawnie, nie w ukryciu. Tak to powinno wyglądać :) Dziękuję za komentarz u mnie, zapraszam na rozdział 21 ( jeszcze cieplutki, właśnie wrzuciłam). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO boże cudo !!! Kolejny fenomenalny rozdział. :* Co za debil z tego Marcela. Dobra rozumiem, że był zdenerwowany i zdradzony przez dziewczynę i przyjaciela, ale nie powinien tak wyzywać Lu. Co za tupet. Dobrze, że Polka się nie dała i też mu wygarnęła. Myślę, że to co Łucja powiedziała do Marco to były tylko emocje. Mam nadzieję, że szybko sobie to wyjaśnią i będzie dobrze. No i, że teraz będą parą bez żadnego ukrywania się. Oby byli razem szczęśliwi i, żeby Marcel nie robił już żadnych scen. Zapewne przyjaźń Marco i Marcela się rozpadnie, ale wydaje mi się, że jak by Reus miał wybór to bez żadnego zastanowienia wybrał by Łucję. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńcuuudo *.* wreszcie już wszyscy, wszystko wiedzą... szkoda, że w taki sposób :/ Marcel źle się zachował, ale z drugiej strony nigdy w takiej sytuacji nie byłam więc nie chcę oceniać... Żal mi Lu :( mam nadzieję, że nie odtrąci Marco i żeby byli razem :) http://walcz99.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńHmm.. mogłabym się rozpisywać i wychwalać rozdział, ale Ty dobrze wiesz, że sądzę, iż jest cudowny, jak każdy ♥ Fajnie, że rozdział ma trochę dramaturgii, która zostawia niesmak i niepokój, jak dalej potoczą się losy Łucji i Marco.
OdpowiedzUsuńTaak, spam na snapie to miałam, ale od Ciebie:*
Buziaki, ilyy, Julka♥
(podpisuję się, żebyś nie myślała, haha)
Kocham to, z jaką lekkością i przyjemnością czyta mi się Twoją twórczość. Nadrobiłam szybciutko wszystkie zaległe rozdziały, jakże ja tęskniłam za tym nienagannym stylem ! Jesteś jednym z głównych powodów, dla których powróciłam na bloggera. Czytając Twoje opowiadanie aż samemu pragnie się coś stworzyć. Stąd u mnie nowy odcinek, na który serdecznie zapraszam. Co do Twojego powyższego rozdziału, bo to on jest tu najistotniejszym gwoździem i kluczem programu, to po prostu WOW i jeszcze raz WOW. GENIALNY ! Zresztą, jak wszystko co wyjdzie spod Twojej pisarskiej ręki. Mam tylko głęboką nadzieję, że Lu da sobie pomóc i będą w końcu szczęśliwi z Marco, Obydwoje na to zasługują ! ! Tak zakończyłaś odcinek, że wręcz błagam, dodaj coś jak najszybciej bo nie mogę się doczekać ! !
OdpowiedzUsuńŚciskam gorąco i pozdrawiam : * Niemcy mistrzami < 3 ! ! :*
To jest najlepszy na świecie blog jaki czytałam. Kocham to całym sercem. A wydarzenia jakie tu opisałaś, to wszystko. BOŻE JAK JA CI ZAZDROSZCZĘ TALENTU !! Każde słowa, zdanie, każda wypowiedź. To nie niesamowite. Jestem zachwycona, i niesamowicie szczęśliwa że znalazłam tego bloga. Chyba to zacznę to drukować bo to jest po prostu piękne. Zachowanie Łucji i Marco. Marcel. Elena. Kevin. Mario ci wszyscy bohaterowie. Najbardziej z tego wszystkiego szkoda mi jest Łucji i Marco. Jest mi tak przykro i jest mi tak strasznie szkoda, najbardziej Łucji. Najpierw rodzice, potem ten chłopak który ją pobił, teraz Marcel, przez którego cierpi. Marco również jest mi szkoda, tak się nacierpiał, na starał, a ten debil Marcel wszystko spieprzył. Mam nadzieję że się pogodzą. Muszą, oni bez siebie nie mogą żyć. Jestem pewna że wszystko się ułoży.
OdpowiedzUsuńCAŁUJĘ <3 POZDRAWIAM :* KOCHAM <3
Czekam z niecierpliwością na następny <3
Kurde,zaskoczyłaś mnie i to naprawdę ! Myślałam,że faktycznie Łucja porozmawia z Marcelem na spokojnie,wyjaśnią sobie wszystko,że Fornell nawet nie dowie się o tym "małym romansie" między Lu i Marco,a tutaj proszę,taki zwrot akcji,co nie powiem dodaje twojemu opowiadaniu napięcia i takiej adrenaliny. Oby teraz Łucja nie odrzuciła Marco i nie zaczęła go o to obwiniać,bo chyba wtedy się pochlastam. Ale z jednej strony rozumiem jej wściekłości,usłyszała od Marcela tyle wyzwisk,a gdyby nie wyszła z Reusem,pewnie wszystko inaczej by się skończyło. No nic,czekam na następny rozdział z niecierpliwością i znów zapraszam do siebie http://love-fast-and-forever.blogspot.com Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńwow super rozdział, bardzo mi się podoba. No tak każdy marzy o tym żeby poznać Kevina :) No i właśnie od początku ich romansu się tego bałam, tego że Marcel ich przyłapie no i stało się, No muszę przyznać że nieźle sobie nawymyślali. W myślach widziałam ich rozmowę. Wolałabym już żeby Lu na spokojnie z nim zerwała i w ogóle, ale to dodaje opowiadaniu emocji. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuń