wtorek, 19 sierpnia 2014

21



             Trzymając za rękę Marco uśmiechnęła się do kilku Panów, którzy biegali wokół nich z aparatami, próbując uwiecznić tę chwilę na zdjęciach, a potem zapewne sprzedać je do jakiś piśmiaków. Właściwie nie obchodziło to jej, nie była medialną osobą, ale kiedy Reus zatrzymał się przed wejściem, chcąc za pozować  do obiektywu, nie miała nic przeciwko. Wszyscy jego koledzy zrobili to samo ze swoimi partnerkami, a on chciał się całemu światu pochwalić Łucją i tym jak bardzo jest  z nią szczęśliwy. Dumnie przekroczyła próg jednego z tych prestiżowych klubów w Dortmundzie. Blondyn objął ją ręką w talii. Ubrany był w klasyczne, czarne spodnie i elegancką koszulę oraz granatową marynarkę. Ona miała na sobie złotą sukienkę z rozkloszowanym dołem, sięgającą do połowy ud. Długi rękaw idealnie przylegał do jej ciała, a odkryte plecy sprawiały, że sukienka należy do tych odważniejszych. Czarne, klasyczne szpilki eksponowały i jeszcze optycznie wydłużały jej naturalnie długie nogi. Oboje radosnym krokiem podążyli w głąb klubu. Wszyscy myśleli tylko i wyłącznie o wygranym spotkaniu. Cóż, dość nietypowo wygranym spotkaniu... Ten oryginalny akcent tylko wszystkich napawał do zabawy do białego rana. I taki był dziś cel. Nawet trener nie miał nic przeciwko hucznej zabawie. Nawet on dał się porwać tej atmosferze panującej obecnie chyba u każdego Dortmundczyka i kibica Borussii. Podeszli do stolika, w którym siedziała już pewna część drużyny. Marco odsunął krzesło i pomógł zasiąść Lu na miejsce, po czym sam usiadł obok niej i Mario. Zaraz przy Goetze siedziała Elena, która przywitała ową dwójkę szerokim uśmiechem. Brunetka pogratulowała Marco strzelonego gola, a on tylko się zaśmiał, kładąc swoją dłoń na kolanie Kulmaczewskiej. Odwrócił głowę i skupił swój wzrok na urokliwej blondynce. Ona od razu zauważyła w jego oczach miłość, czułość i coś w rodzaju wdzięczności. Odwzajemniła uśmiech, przygryzając lekko dolną wargę. Kiedy to zauważył nie mógł się powstrzymać i po prostu przybliżył swoją twarz do jej i zaatakował namiętnie jej usta.  Dobrze wiedziała jak na niego to działa, ale robiła to w stu procentach nieświadomie.
-Ykhmm...-odchrząknął nie kto inny jak Klopp, który właśnie uniósł się ze swojego miejsca. Marco i Lu momentalnie przerwali swoje czułości i odsunęli się od siebie. Reus szeroko uśmiechnął się sam do siebie, a Kulmaczewska, kiedy zorientowała się ilu ludzi na to patrzyło, leciutko się zarumieniła, spuszczając głowę w dół, jakby chciała uchronić się przed wzorkiem reszty.-Witam wszystkich serdecznie. Moich piłkarzy i ich przepiękne partnerki-zaśmiał się, a damska część zgromadzenia poczuła dumę.-... rodziny i cały zarząd. Kurde, nawet nie wiem co powinienem powiedzieć.-donośny śmiech Jurgena rozbrzmiał w sali i zaraził całą resztę. Trener nigdy nie był dobry w publicznych przemowach, bardzo często zdarzało mu się palnąć jakąś głupotę.-Szczerze powiedziawszy to kiedy na Westfalskim stadionie wybiła 90 minuta gry już w głowie układałem jakąś dobrą mowę na pocieszenie was wszystkich, bo wiem jak bardzo byście to przeżywali. Ale to co zrobiliście... Łohoho...-pokręcił dłonią, wypuszczając głośno powietrze z płuc.-Szaleństwo, obłęd! Nie wiem co powiedzieć, naprawdę. Odwaliliście kawał dobrej roboty. Cała drużyna spisała się na medal! Zasługujecie teraz na nagrodę, więc... Ciężko mi to przez gardło przechodzi i sam nie wierzę, że to mówię, ale możecie się dziś zabawić! Bylebym nie musiał was z podłogi zdzierać! Kochani, wznieśmy toast za całą drużynę, naszych walecznych chłopaków i ich rodzin! Brawa!-mężczyzna uniósł swój kieliszek wypełniony szampanem do góry, a zaraz po nim zrobiła to cała reszta zgromadzonych. Wszyscy w dobrych nastrojach zanurzyli swoje wargi w przepysznym alkoholu. Zabawę czas zacząć!


          Przyjecie zaczęło się jakieś dwie godziny temu, a prawie wszyscy mieli wrażenie jakby to było pięć minut temu. Każdy dobrze się bawił, a czas leciał nieubłaganie. W głośnikach było słychać kolejną klubową piosenkę, tym razem była to 'Looks Like Sex' w wykonaniu Mike'a Posner'a. Kiedy klubowa jedenastka usłyszała ową nutę, od razu porwał w ramiona swoją partnerkę. Marco położył swoje dłonie na jej biodrach i zaczął śpiewać w jej stronę słowa piosenki.
-'You know exactly what you do
How I'd really like to take that home
Everybody here knows....
She looks like sex, sex, sex, sex"-podśpiewywał, po czym postanowił zmienić troszkę słowa piosenki.-You look like sex, sex, sex, sex... -uśmiech nie schodził jej z twarzy, szczególnie wtedy kiedy Marco obrócił ją do siebie tyłem, skrzyżował jej ręce, ściskając mocno delikatne dłonie i zaczął na zmianę przygryzać i całować jej szyję. Och, to było obłędne!-Chcę uprawiać z Tobą seks, seks, seks, seks...-śpiewał jej cicho do ucha, co powodowało u niej przyjemne dreszcze wzdłuż linii kręgosłupa.
-Marco, proszę Cię przestań...-śmiała się. Nie mogła nawet uwolnić się z jego uścisku. Jedyne co mogła zrobić to przeczekać, aż piosenka minie, a blondyn może straci ochotę na to co właśnie wyśpiewał jej do ucha.-Pijany jesteś!-odezwała się czule.
-Nie jestem pijany, po prostu włączył mi się tryb śmiałości.
-Błagam Cię, Ty nawet bez alkoholu jesteś taki odważny i mówisz to na co masz ochotę.-zachichotała. Nie mogła go zobaczyć, bo blondyn ciągle trzymał ją tyłem do siebie, kołysząc się w rytmie amerykańskiej piosenki.
-Mała, błagam Cię, wracajmy do domu...Natychmiast...-mruknął podniecająco. O Jezu, ten głos sprawiał, że Lu gdzieś w środku rozpalało do czerwoności. Czuła jego równie gorące ciało na swoich odkrytych plecach. Przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie, sprawiając, że zakręciło jej, się aż w głowie. Ten intensywny zapach perfum Hugo Boss'a, choć zmieszany z odrobiną alkoholu, ciągle ją pociągał. Chciała się oszukać, ale prawda była taka, że pragnęła, aby ich zapachy znów się zmieszały, tworząc idealne połączenie. I on też tego chciał, tyle, że otwarcie o tym mówił, a ona nie koniecznie. Wiedziała, że musi zachować trochę rozsądku. Są przecież na przyjęciu/imprezie, a wokół nich kręci się pełno znajomych.
-Marco, nie powinn...
-Przelecę Cię tutaj jeśli nie wrócimy do domu teraz...-mruknął po raz kolejny, a ją oblała fala gorąca. Jezu, był taki stanowczy, a ona kochała takich facetów. Kochała jego i wiedziała, że długo się nie powstrzyma. Nie może zaprzeczać samej sobie-pragnie go. Pragnie go cholernie mocno.
-W porządku...-szepnęła, odwracając głowę. Dopiero wtedy ją puścił. Odwróciła się, spojrzała mu w oczy i złożyła na ustach zachłanny pocałunek. Kiedy się odsuwała, to on przygryzł jej wargę. Było w tym tak mnóstwo pożądania jak jeszcze nigdy. Jęknęła mu w usta.-Pójdę po torebkę i czekam przy wyjściu.
-Do zobaczenia.-wpił się w jej usta po raz ostatni raz tego wieczoru i udał się w stronę wyjścia.


            Ruszyła w stronę wyjścia, chcąc ulotnić się z klubu w jak najszybszym tempie. Marzyła już tylko o wspólnej nocy z Marco. Kiedy była z nim to cały świat przestawał istnieć. Ta miłość ją pochłaniała. Każdy jego gest, głos był wyjątkowy i sprawiał, że ziemia się przed nią załamywała. Nic się nie liczyło po za nim. Po za nimi... Po za tym co może się między nimi stać.
            Wyszła na zewnątrz i rozejrzała się wokół. Fala chłodu uderzyła w jej rozgrzane ciało, powodując (tym razem) nie przyjemne dreszcze z zimna. Opatuliła swoje ciało czarnym płaszczem, chcąc zatrzymać to ciepło na dłużej. Szukała wzorkiem Marco, ale nigdzie go nie widziała. Po chwili usłyszała dźwięk przychodzącego sms'a. Wyjęła swój telefon z małej torebki i otworzyła wiadomość od nikogo innego jak od jej urokliwego blondyna.

Mała, trener mnie zatrzymał, coś ode mnie chce. Będę za góra 10 minut.
Szalenie Napalony Marco :* 
              Głośno się zaśmiała, szczególnie z ostatnich trzech słów. Przeczytawszy smsa, postanowiła od razu mu odpisać. 

Pewnie chce Ci pogratulować. Będę szła na parking, zamów tam taksówkę. 
Równie mocno 'Szalenie Napalona' Lu :*

                Nie zwlekała zbyt długo. Od razu po wysłaniu wiadomości ruszyła przed siebie, kierując się na pobliski parking. W ręku ciągle trzymała telefon, nie patrząc zbytnio gdzie idzie. Skupiona na przeglądaniu najnowszych fotek z instagrama poczuła jak ktoś szarpie ją za prawe ramię, a telefon, który trzymała w ręce upada na chodnik. Nieznajomy z dużą siłą odwraca młodą Polkę, tak, że ta teraz może na niego spojrzeć. To mężczyzna, ale nie rozpoznaje go. Ubrany jest w ciemną bluzę i ma kaptur na głowie. 
-Jak łazisz?!-warknęła lustrując go wzorkiem. Skądś znała tę potężną sylwetkę, ale nie potrafiła sobie przypomnieć skąd. Nic nie odpowiedział. Zauważyła tylko jak jeden kącik jego ust wędruje do góry, wykrzywiając się w złowieszczym uśmiechu.-Ani 'Be' ani 'Me'?!-zmarszczyła brwi poirytowana. Znowu nic nie odpowiedział. Poczuła, że coś złego może się wydarzyć. To uczucie tylko się nasiliło kiedy mężczyzna zbliżył się do niej i złapał mocno za jej nadgarstek kiedy ta chciała go od siebie odepchnąć.-Aua!-pisnęła, a on zrzucił z jej ramienia elegancką torebkę. Zaśmiał się, co przyprawiło ją o dreszcze. Znajdowała się w krytycznej sytuacji. Zaczynała naprawdę się bać. Zamachnęła się drugą, wolną ręką, aby go uderzyć, ale on był sprytniejszy. Uniknął spotkania z jej pięścią. Złapał prawą dłonią za twarz Łucji i ścisnął jej policzki ze sobą, spowodowało ból w szczęce. Pisnęła.-Kim Ty do cholery jesteś?! Zostaw mnie!-wydusiła przez zaciśnięte zęby. Znowu się nie odezwał. Jednym ruchem zdjął z niej czarny płaszcz, który stanowił jedyne ocieplenie na chłodną noc. Skamieniała. Nie mogła się ruszyć. Strach ją owładnął.
-Zabawimy się ślicznotko?-mruknął obrzydliwie. Skądś znała ten głos. Przeraziła się. Złapał za jej ramię i przybliżył się do niej, a ona zaczęła płakać. Bała się strasznie mocno. Błagała w myślach, aby Marco zjawił się prędzej niż planował.-No co jest? Już nie jesteś taka odważna bez swojego blondaska?-sparaliżował ją. Znał ją! Kim on do cholery był?! Poczuła jak wyjmuje coś z kieszeni, a potem przystawia jej do lewego policzka. Kątem oka dostrzegła jakieś ostrze. Scyzoryk albo nóż.-Cichutko tylko ślicznotko.-wymamrotał, a ona zaczęła jeszcze bardziej płakać. Zaczęła drżeć. Chciał ją zgwałcił? Gdzie jest Marco?! Modliła się, aby ją uratował. Zamknęła oczy, myśląc, że to wszystko to jeden wielki sen, ale niestety myliła się. To nie był sen. To wszystko działo się naprawdę. Miała nadzieje, że zaraz się obudzi, a obok niej będzie Marco, ale kiedy otworzyła oczy ciągle była sama na tym feralnym parkingu, a Reus'a nigdzie nie było widać.
-Kim Ty jesteś? Błagam, puść mnie...-cicho szepnęła przez ulewę łez, spływających po jej policzku.-Zostaw mnie...
-Kim jestem?-zadrwił-Nie pamiętasz gości, których wypraszałaś z Plazy?-zaśmiał się. "O kurwa"- pomyślała. Thomas! To Thomas!
-RATUNKU!-krzyknęła, a on drasnął jej policzek ostrzem. Poczuła pieczenie, a potem ból. Uderzył ją. Płakała, była oszołomiona i przerażona. Nie wiedziała co ma zrobić. Nie wiedziała, co się z nią stanie. Bała się każdego najmniejszego ruchu tego bydlaka. 
            Dosłownie kilka sekund później, poczuła jak ktoś uwalnia ją z uścisku napastnika. Upadła na ziemię, będąc ciągle przytomna. Otworzyła oczy i ujrzała jak Marco szarpie się z Thomasem. Reus uderzył łysego w brzuch, ale siła z jaką zadał cios była zbyt mała, by go oszołomić. Na dodatek piłkarz nie był w pełni trzeźwy co odejmowało mu sił. Łucja wyciągnęła rękę za siebie, łapiąc swój telefon w dłoń. Wykręciła jak najprędzej numer odpowiadający polskiemu '112' i wezwała pomoc. Podniosła się z ziemi i nie wiedziała co ma zrobić. Panowie szli cios za cios. Marco popchnął Thomasa na pobliski murek, odgradzający parking z ulicą. Ruszył na niego pewnym krokiem, myśląc, że teraz mu solidnie dołoży. Był okropnie wkurzony. Ten facet chciał zgwałcił jego dziewczynę, jego skarb, jego 'wszystko'. Emocje wzięły górę. Rzucił się na niego, będąc pewnym, że zakatuje go na śmierć. Jednak plany blondyna nabrały innego wyglądu. Piłkarz poczuł jakieś okropne ukucie, gdzieś w okolicach serca. Zrobiło mu się czarno przed oczami. Zaczął tracić grunt pod nogami. Co się do cholery z nim działo? Zamknął oczy dosłownie na moment, a kiedy je otworzył poczuł jak upada na czarną posadzkę. Tracił w bardzo szybkim tempie świadomość, głosy z zewnątrz stawały się coraz cichsze i coraz bardziej przytłumione. Usłyszał tylko jak Łucja bierze głęboki wdech z przerażenia. Nie miał pojęcia co się z nim dzieje. Całe życie nagle przeleciało mu przed oczami. Bolała go niewyobrażalnie klatka piersiowa, a ból tylko narastał. Dosłyszał jak ktoś odbiega z parkingu. Bolało coraz mocniej, aż nagle przestał czuć... Nic... Nicość, pustka... 
-O mój Boże!-szepnęła z przerażenia. Cały jej ból fizyczny jaki zadał jej Thomas, który uciekł prędko z miejsca zdarzenia minął w jednej chwili.-O mój Boże..-powtórzyła raz jeszcze, nie wierząc w to co widzi.-Nie, nie, nie, nie, nie....-bisowała, podbiegając do leżącego na ziemi Marco. Ledwo oddychał, patrzył na nią takim zgubionym wzrokiem, a po chwili zamknął oczy i mimo prób jakich Łucja podjęła nie otworzył ich z powrotem.-Nie, to się nie dzieje naprawdę!!!-Chwyciła jego głowę w swoje dłonie i uniosła ją delikatnie do góry. Umierał.... Marco Reus umierał w jej ramionach... Jej ukochany umierał na jej oczach...-Błagam, Boże pomóż mi!!! Nie,nie, nie, on nie może umrzeć!!!-szlochała. Umierał.... Umierał przy niej... Umierał przez nią.-NIECH KTOŚ MI POMOŻE!!! O NIEEE....-płakała, ryczała, była w rozsypce. Nie pamiętała już o swoim bólu i zranionym policzku, z którego spływała powoli krew. On leżał na tej ziemi taki bezbronny.... Taki umierający.... Widziała jak uchodzi z niego życie.-NIECH KTOŚ MI POMOŻE, BŁAGAAM!!-powtórzyła, rozdzierając sobie gardło. Krzyczała z całych sił, w akcie desperacji. Nie oddychał, nie czuła bicia serca... Nie mogła go stracić...-BOŻE, POMÓŻ MI, BŁAGAM CIĘ!!


"Forever is not enough"

-//-
Stało się! Nie powiem nic, kochane! 
Spodziewałyście się? 
Kolejny rozdział? 15 komentarzy i publikuję! Chyba, że chcecie na niego troszkę poczekać. ;)
Zostawiam was (mam nadzieję) zszokowanych! 
PS. Płakałam, żegnając się z tym Marco... 

xx

28 komentarzy:

  1. Blagam niech On zyje... On musi zyc, niech to sie skonczy Happy End'em... Dodawaj jak najszybciej, prosze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Łezka mi się w oku zakręciła ;( Niech on przeżyje..
    Niech będą szczęśliwi...
    Czekam z niecierpliwością na kolejny :)
    Wika

    OdpowiedzUsuń
  3. Błagam Cię, on musi żyć. Nie wyobrażam sobie tego opowiadania bez Marco. Czekam na kolejny rozdział! :)
    // Ann.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lena, uduszę Cię. Znajdę i uduszę! Masz nie uśmiercać Marco! On ma żyć, rozumiesz?! Ty nie wiesz, co ja teraz przez Ciebie przeżywam!! Ludzie w domu się dziwnie na mnie patrzą, a to wszystko Twoja sprawka.
    A tak ogólnie, to rozdział wspaniały. Myślę jednak, że o tym akurat pisać nie muszę, bo powinnaś mieć tego świadomość. Masz ogromny talent, którego niejeden może Ci pozazdrościć.
    Nie pozostaje mi nic innego, jak napisać, że z niecierpliwością czekam na dalsze losy bohaterów :)
    Buziaki,
    Kama :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Marco musi żyć! Nie uśmiercaj go, błagam!
    Rozdział świetny:-)
    Pozdrawiam;-***

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wierze ze go zabiłas.... Jeju niech on zyje.... Prosze....

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba cię Bóg opuścił, moja droga Leno!
    Przyznam, że po ostatnich słowach prawie się popłakałam. A dobiłaś mnie jeszcze dopiskiem, że płakałaś żegnając się z tym Marco. A to nie wróży nic dobrego.
    Świetny rozdział, trzymający w napięciu i tajemniczy.
    Czekam na kolejny a w wolnej chwili zapraszam do siebie.
    Gorąco pozdrawiam,
    Julka :))

    OdpowiedzUsuń
  8. LENA! COŚ TY POROBIŁA DZIEWCZYNO? :OOO
    czy ja mam zejść na zawał przy komputerze? mam umrzeć z rozpaczy? nie, nie, nie. zanim umrę znajdę cię i wydziobię oczy! (lovki :*)
    jak możesz mnie tak denerwować kobito?
    reus ma żyć
    tralala ma żyć
    MAAAAAAAAAA ŻYĆĆĆĆĆĆĆ
    słyszysz?
    jak go uśmiercisz to nie wiem co zrobię.. wszystko przez tego bydlaka Thomasa, tego skurwiela, pierdołę, idiotę, grubasa...
    Tak cholernie mi smutno z powodu Lu, ona nie może stracić Marco, jest dla niej wszystkim, pocieszeniem i największym szczęściem.
    ona się załamie jak jej ukochany wyzionie ducha, no.
    a swoją drogą, moglaby zapisac się na kurs pierwszej pomocy, mogła wykonać kobita resuscytację :c
    mam nadzieję, że karetka przyjedzie w porę i uratują moją kochaną hot jedenastkę.
    a to wszystko tak zajebiście się zapowiadało, Reus taki napalony w klubie, mrmr, liczyłam na hot emocje a tu bida...
    ja mam szczerą nadzieję, że kolejny rozdział będzie bardziej optymistyczny i że wszystko będzie jak dawniej kochanie.
    omijając fabułę to wszystko pięknie! jak zwykle z resztą. talencik skubana masz, oj masz:*
    życzę dużo weny, trzymaj się kicia.
    xx sog.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nieeee. Po raz pierwszy nie wiem co napisac. Marco musi zyc. Oni maja wziasc slub, miec dzieci i zyc dlugo i szczesliwie:) :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Początek był bardzo ciekawy i nawet nie myślałam, że doznam takiego szoku jak na koniec. I wiesz co? Nie wiem co mam pisać.
    Marco musi żyć! Przecież oni są parą idealną!
    Co Lu zrobi bez niego? Kurcze nawet nie dopuszczam myśli, że on może umrzeć. ;c
    Pozdrawiam i czekam na kolejny :) ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. No chyba sobie żartujesz :o Jak mogłaś! :( czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  12. NIE,NIE,NIE,NIE,NIE,NIE, PROSZĘ!
    To wszystko to ma być sen,z którego się obudzi i wszystko będzie dobrze. NIE MOŻESZ TEGO TAK ZAKOŃCZYĆ! Nie Marco,no nie :( Od początku coś mi nie pasowało,czułam to,ale nie sądziłam,że będzie aż tak źle. Załamałam się w tej chwili na dobre :c
    ;'c
    Ten ból ją zniszczy,och dlaczego takie typki jak ten Thomas chodzą po tej ziemi? No żałoba jednym słowem. Jestem ciekawa co będzie w następnym ;) Buziaki kochana! ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. NIE, NIE, NIE, NIE! NO BŁAGAM!
    On nie może umrzeć. No bo jak to tak... Lu bez Marco? Brak Marco w świecie żywych? NIE! Niech Reus nawet nie próbuję wyzionąć ducha na tym chodniku! Ma żyć, ma przetrwać. Przecież to facet, a na dodatek piłkarz, czyli jest silny i ma dużo energii na zapas, prawda? Czyli karetka zdąży przyjechać! Nie no, ja zaraz chyba też wyzionę ducha, ale nie na chodniku tylko na krześle przy biurku...
    Zgadzam się z komentarzem Sognate. Lu nie była nigdy na kursie pierwszej pomocy? Masaż serca i Marco by powstał! Jeszcze by dobił tego bydlaka Thomasa. O, tak. Dobra, już zaczynam gadać, a raczej pisać od rzeczy. Jestem zrozpaczona....
    Rozdział napisany świetnie. Zresztą, jak zawsze. Uwielbiam Twój styl pisania, dlatego z ogromną chęcią będę czytać Twoje następne blogi.
    No, ale nieeeeeee. No nie przeżyję tego, jak Marco kipnie! Musi żyć. Przecież on i Lu to para idealna. Są stworzeni dla siebie. A tak to co? Reusik odpłynie sobie w zaświaty i zostawi biedną Łucję? NIE!
    Mam nadzieję, że następny rozdział będzie bardziej optymistyczny, Marco przeżyję i będzie szczęśliwy z Łucją.
    Zabiłaś mnie, kobieto tym rozdziałem. Naprawdę! Oczywiście, nie zmienia to faktu, że masz ogromny talent do pisania ;3
    Przesyłam buziaki, pozdrawiam i w międzyczasie modlę się za blondaska, aby nie padł ostatecznie pod tym klubem! ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziewczyny, bronię Lu! Jest w szoku i nawet jej na myśl nie przyszedł żaden masaż serca :)
    xx, Lena

    OdpowiedzUsuń
  15. Niee , to nie może tak się skończyć ! Marco musi żyć ! Jezzu , akurat w takim momencie koniec rozdziału . Juz nie mogę się doczekać !

    OdpowiedzUsuń
  16. Huh, a moze bedzie sytuacja odwrotna do tej z poprzedniego opowiadania i Lucja zaprzyjazni się teraz z Lewym? ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Huhu... Rozdział jest obłędny.!
    Licze na to że Marco przeżyje :/.
    Szkoda będzie Lu. Kocham te opowiadanie. Czekam na kolejny roz. ;*

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny rozdział, czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  19. co ty brałaś?! (bez spiny) on będzie żył? Żartujesz? Nie wierze... czekam na więcej i jakieś wyjaśnienia, to nie może się tak skończyć :'(

    OdpowiedzUsuń
  20. ma żyć !!!!!!!!!!!! lepiej żeby się rozstali normalnie, a nie żeby śmierć ich oddzieliła od siebie. Jesteś okrutna :((((((( MA ŻYĆ !!!!!!!!!!! :((

    OdpowiedzUsuń
  21. Niebywałe! Nigdy bym się tego nie spodziewała, ale szczerze... dobrze, że nie robisz ciągłej sielanki, choć ta w Twoim wykonaniu i tak jest genialna. Chyba jestem jedyna co nie pisze Ci, aby Marco żył. Ten rozdział ukazuje, że w życiu raz jest kolorowo, raz szaro. W tym wypadku skończyło się źle. Czy wyjaśni się to wszystko jakoś w kolejnym rozdziale? Nie mam bladego pojęcia, ale chcę szybko przeczytać kolejny. Płakałam przy tym rozdziale czytając go pierwszy raz wczoraj w nocy, jak i ponownie dzisiaj przed południem. To oznacza jedno; Jesteś wielka, bo potrafisz zaczarować czytelnika. Sprawić, aby wczuł się w całą historię. Dziękuję Ci <3 Czekam niecierpliwie na następny ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  22. Moja kochana blogerko, chwile mnie zabrakło a ty co wyprawiasz ? ! ! Nie możesz go zabić, nie, nie, nie, jeszcze raz nie ! ! W życiu, po prostu w życiu bym się tego nie spodziewała. Mam nadzieję, że się rozmyślisz a Reus przeżyje, po prostu musi ! Zszokowałaś mnie totalnie, wiesz ? Rozdział napisany pięknie, jak zywkle, ale Ty sama doskonale wiesz, jak kocham Twoją twórczość. Pod koniec po prostu miałam ochotę krzyczeć razem z nią. Powtórzę się, ale... MARCO NIE MOŻE UMRZEĆ ! Ciekawa jestem cholernie co tam wymyślisz, dodaj coś jak najszybciej, proszę. Bo spać nie będę mogła. I bardzo, bardzo proszę, informuj mnie o każdym nowym rozdziale, bo nie darowałabym sobie, gdyby znowu jakiś umknął mojej uwadze. Swój powrót jak zwykle zaczynam od nadrobienia zaległości, a nie ukrywam, że Twój blog jest moim ulubionym.
    Czekam niecierpliwie, bardzo, bardzo niecierpliwie, wyjątkowo niecierpliwie na kolejną część, już 22 komentarze, więc zgodnie z obietnicą musisz coś jak najszybciej dodać słonko ! : *

    Pozdrawiam : ))

    Zapraszam w wolnej chwili na : humbabumba.blogspot.com : ) Zależy mi na Twojej opinii co do nowego bloga : )

    OdpowiedzUsuń
  23. Lena, błagam Cię, ty nie możesz go zabić. On musi żyć, musi być przy Łucji. Przecież oni tak się kochają, Ona nie może Go teraz stracić, kiedy w końcu byli razem, bez żadnego ukrywania się, kiedy byli tak bardzo ze sobą szczęśliwi. On NIE może umrzeć. Błagam Cię !!! On musi walczyć. Dla niej, dla siebie, dla przyjaciół. Mam nadzieję, że karetka szybko przyjedzie i mu pomogą. Po prostu ryczałam jak to czytałam, tak mi szkoda Lu. Co za drań z tego Thomasa. Dlaczego on musiał się pojawić ?? Wszystko popsuł, tak bardzo wszystkich skrzywdził, a już zapowiadał się taki pikantny wieczór, pomiędzy Marco i Łucją. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Dodaj szybko. Mam nadzieję, że będzie szczęśliwy, bez śmierci Marco. Pozdrawiam :*
    Oliwia :)

    OdpowiedzUsuń
  24. O Kurwa ! Nie!! Marco musi żyć!! Dwaj szybko kolejny :) pozdrawiam ♥ Gabi

    OdpowiedzUsuń
  25. Alez nie !!!!!!!!!! Co Ty zrobilas? Przeciez on nie
    moze umrzec. Nie zgadzam sie. Nie nie nie nie nie. Nadrabiam zaleglosci poniewaz obecnie jestem w Toruniu. Wchodzevtu, czytam i jestem w szoku. To sie nie dzieje naprawde :-(

    OdpowiedzUsuń
  26. Kochana, dzisiaj przeczytałam wszyściuteńkie rozdziały, no i gdzie następny? :(( Mam nadzieję, że już niedługo go dodasz. Blog naprawdę świetny, piszesz równie świetnie - nic dodać, nic ująć :)) A ten rozdział,no cóż - bardzo smutny :( Mam nadzieję, że Marco przeżyje :))) Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością!!! :D - Karu ;d

    OdpowiedzUsuń
  27. Kiedy następny rozdział? :((( Zapomniałaś o tym blogu? :(((

    OdpowiedzUsuń
  28. Jesteś tam jeszcze? :( Czy już całkowicie zapomniałaś o tym blogu? :(((((

    OdpowiedzUsuń